Z siedmiu starożytnych cudów świata ostał się tylko jeden (Piramidy w Gizie), sprawia to, że ludzie czują ogromną potrzebę tworzenia kolejnych zestawów 7 nowych cudów.
Jest więc lista
7 Nowych Cudów Świata Natury (gdzie do finału przeszły nasze Mazury), książka i lista
'Siedem cudów świata przemysłowego', czy opracowana przez Hillmann Wonders lista
7 Turystycznych Cudów Świata albo lista
7 najciekawszych miast świata.
Najsłynniejszą z tych wszystkich jest lista
7 Nowych Cudów Świata, na której znalazły się:
1. Wielki Mur Chiński
2.
Petra3. Pomnik Chrystusa z Rio
4. Machu Picchu
5. Chichén Itzá
6.
Koloseum7. Tadź Mahal
Mimo, że pewnie lepiej takie listy traktować z przymrużeniem oka, to miło poczuć, że jest się niemal w połowie jej kompletowania. W połowie, bo do kolekcji dwóch miejsc, w których już byliśmy, doszło właśnie trzecie - czas na wizytę w
Chichén Itzá!
*
Co tu dużo mówić, sława Chichén Itzy sprawia, że ciągną tu tłumy (bliskość popularnych nadmorskich kurortów zapewne robi też swoje), a oczekiwania odwiedzających są wysokie. Nie ukrywam, że nam we znaki dał się też niemiłosierny upał i mnóstwo nachalnych sprzedawców dość tandetnych pamiątek.
Ale czy przy tym wszystkim miejsce nas czymś zachwyciło?
Zdecydowanie tak!
Po pierwsze, centralnie położona, wspaniale zachowana piramida
El Castillo, czyli
Zamek ze
Świątynią Pierzastego Węża na szczycie, na pewno dobrze wszystkim znana z meksykańskich pocztówek! Przyznam, że ujrzenie tego pocztówkowego widoku, to naprawdę spełnienie jednego z marzeń.
Sama piramida ma nie tylko niesamowity wygląd i położenie, ale to poziom przemyślności jej twórców robi największe wrażenie. El Castillo to tak naprawdę wielki kalendarz zaklęty w kamieniu:
* na jego szczyt prowadzą 4 ciągi schodów (jak 4 pory roku)
* ma 365 stopni (jak ilość dni w roku)
* na każdej stronie piramidy są 52 kamienne płyty (czyli 52 lata cyklu kosmicznego albo 52 tygodnie).
Podobno warto przyjechać tu w czasie równonocy jesiennej albo wiosennej. W te dwa dni cienie rzucane na schody dają złudzenie jakby pełzał po nich świetlisty wąż - wiosną w dół, znikając w trawie, jesienią w górę, wracając do świątyni. Indianie wierzyli, że Kukulcan, czyli Pierzasty Wąż, daje im wtedy sygnał odpowiednio do zasiewów i zbierania plonów.
Chociaż El Castillo jest bezsprzecznym symbolem Chichén Itzá, to sam kompleks jest spory i obfituje w wiele innych cudownych ruin. Jest tu
Aleja Tysiąca Kolumn, której 360 kolumn faktycznie robi wrażenie tysiąca. Jest największe w Mezoameryce boisko do peloty. Jest wieża z kopułą zwana nieco pieszczotliwie
Ślimakiem, prawdopodobnie służąca jako obserwatorium, w którym dokonywano tych wszystkich dokładnych pomiarów i studiowano kalendarz. Jest tajemnicza
Świątynia Wojowników, pełna filarów wyobrażających Pierzastego Węża, malowideł i ołtarzy, w których wyryte są półleżące ludzkie postaci zwane
Chac Mool. Pikanterii dodaje fakt, że to prawdopodobnie na brzuchach tych kamiennych ludzi, wyrywano skazańcom serca, aby złożyć je bogom w ofierze.
Kilkaset metrów stamtąd jest inne miejsce naznaczone ludzką krwią - studnia ofiarna albo cenote zwana
Świętą Cenote. Od tego miejsca zresztą wzięła się nazwa całego majańskiego miasta (
Chichén Itzá oznacza
u wylotu studni Itzá). To tu w ramach ofiary dla boga deszczu Chaca wrzucano połamane przedmioty (w wersji łagodnej) albo skazańców (w wersji drastycznej). Prowadzone w XX wieku badania potwierdziły te przypuszczenia - na dnie cenote znaleziono mnóstwo kosztowności i ludzkich kości.
*
Cenoty to swoją drogą niesamowite zjawisko, występujące głównie na Jukatanie. Są to naturalne, wapienne studnie krasowe, głębokie na kilkadziesiąt metrów i zwykle wypełnione wodą. Posiadają połączenie z wodami gruntowymi, woda w nich więc jest zwykle bardzo czysta, przefiltrowana przez podłoże wapienne. Na suchym i pozbawionym rzek Jukatanie zapewniały możliwość przeżycia i były przez Majów traktowane jak świętość.
Do dziś nie do końca wiemy jak i dlaczego powstały. Jedna z hipotez mówi, że to właśnie w Jukatan uderzył meteoryt, który spowodował wyginięcie dinozaurów (w niewielkim jukatańskim miasteczku Chicxulub, które chlubi się byciem tamtejszą 'strefą zero' jest nawet tablica upamiętniająca to uderzenie). Cenoty byłyby więc dziurami po jego odłamkach. Zwolennicy tej teorii podkreślają, że faktycznie krater Chicxulub otacza dość regularny
pierścień cenotów.
Absolutnie nie ma mowy o zaliczonej wizycie na Jukatanie bez kąpieli w cenocie. Wzięliśmy sobie to bardzo do serca, więc wybraliśmy się do położonej w pobliżu Chichen Itzy cenote
Ik Kil. Co tu dużo mówić - bajka! Żywe, intensywne kolory, przejrzysta woda, niespotykane położenie w głębi ziemi, tropikalna atmosfera i świadomość, że pod nami jest 50 metrów wody. A nad nami beztroskie kolorowe ptaszki i liany.
Taki właśnie jest Jukatan - egzotyczny, upojny i rozleniwiający, ale i tajemniczy i krwawy.
Podobało się nam tam bardzo!