Na koniec naszego wyjazdu mam dla Was kilka obserwacji i praktycznych porad odnośnie podróży po Meksyku. Mam nadzieję, że zarówno uspokoją, a przede wszystkim zachęcą Was do podróży do tego kraju.
BezpieczeństwoKwestia bezpieczeństwa, a raczej jego braku w Meksyku obrosła legendą. Było to jedno z pierwszych i zawsze obowiązkowych pytań znajomych na temat tej podróży. I zawsze na nie odpowiadamy tak samo: podróżowanie po Meksyku wcale nie jest tak niebezpieczne jak się o nim mówi, a jeśli wie się jakich reguł przestrzegać i kieruje się zdrowym rozsądkiem, to naprawdę nie ma się czego bać.
Po pierwsze władze Meksyku kładą duży nacisk na zmianę sytuacji w kraju, dzięki czemu jego znaczna część została uwolniona od przemocy i rozbojów. Przykładowo, w Veracruz parę lat temu wymieniono CAŁY personel policji, tak aby wyplenić szerzącą się tam korupcję i poprawić bezpieczeństwo w mieście. W tym momencie większa część środkowego i południowego Meksyku i prawie wszystkie większe miasta są naprawdę bezpieczne.
Największe zagrożenie czyha oczywiście na terenach, przez które biegnie tranzyt narkotyków, koncentrując się oczywiście na północy, w rejonie granicy ze Stanami. Najbardziej niechlubnym przykładem jest oczywiście Ciudad Juárez, gdzie wizytę bez naprawdę bardzo dobrego ku temu powodu odradza każdy przewodnik.
Po drugie, statystyki. Tak, prawdą jest, że Meksyk nie może się nimi pochwalić, gdy sprawdzamy liczbę zabójstw. Interesujące jest jednak to, że mimo to w zeszłym roku w Meksyku nie zabito ani jednego turysty. Niemal wszystkie morderstwa mają w tle porachunki karteli albo lokalne rozboje. Słynny i smutny przypadek zamordowania polskiego rowerzysty w tym roku jest wyjątkiem (i może dlatego był tak bardzo głośny także i w Meksyku).
Po trzecie, zasady. Warto sprawdzać, które dzielnice miasta, gdzie chcemy się zatrzymać są bezpieczne, a które odradzane. Zwykle centrum miasta i jego okolice to dobry wybór. Są też miejsca, w których lepiej nie chodzić nocą. Nas akurat ta zasada mało dotyczyła, bo od roku kultywujemy inny rodzaj życia nocnego :)
Lepiej też korzystać tylko z oznakowanych taksówek albo ubera. A już na pewno nocą i po alkoholu na pewno nie wsiadać do pojazdów obcych ludzi lub przewoźników nigdzie niezarejestrowanych (ale umówmy się i w Polsce nie byłby to zbyt dobry pomysł).
Nie wynajmowaliśmy w Meksyku auta, więc trudno mi coś więcej o tym powiedzieć (ale z tego co czytałam raczej bezpieczna opcja, należy tylko unikać jazdy po odludnych terenach północy kraju, w pobliżu granicy).
Podczas całego pobytu zdarzyło nam się tylko raz, żeby usłyszeć ostrzeżenie na temat bezpieczeństwa. Było to, gdy czekaliśmy na busik z Tehuacanu do Lasu Kaktusów w
Rezerwacie Biosfery Tehuacan-Cuicatlán. Dwie kobiety zaczęły nas bardzo przestrzegać, żebyśmy uważali na siebie i nasze rzeczy podczas tej jazdy, a najlepiej w ogóle nie jechali. Przyznam, że lekko spanikowaliśmy i już mieliśmy odpuścić wycieczkę, ale szczęśliwie w końcu się na nią zdecydowaliśmy. Ostatecznie nie spotkała nas na tej trasie żadna nieprzyjemność, a nikt ze współpasażerów nie wyglądał ani trochę podejrzanie ani podejrzliwie, więc nie wiemy do końca jak poważnie traktować te ostrzeżenia.
Dodam jeszcze, że z parku kaktusów wracaliśmy autostopem (ale na swoje usprawiedliwienie powiem, że podrzucili nas współzwiedzający).
NoclegiW Meksyku korzystaliśmy niemal wyłącznie z mieszkań na airbnb. To bardzo wygodny rodzaj noclegu w podróży z małym dzieckiem (ze względu na osobną sypialnię i samodzielną kuchnię). Byliśmy nieco rozpieszczeni doświadczeniami airbnb z innych miejsc (zwłaszcza z Tajlandii), Meksyk więc okazał się nieco bardziej wymagający pod tym względem:
- jest tam znacznie mniejszy wybór mieszkań;
- przeciętny standard jest słabszy, chociaż oczywiście da się znaleźć perełki (z tym, że wymaga to trochę szukania);
- nie jest to aż taka tania opcja;
- czystość pozostawia trochę do życzenia, wydaje się nam np., że nigdzie tam nie używano odkurzacza. O ile pewnie normalnie nie zwrócilibyśmy na to aż takiej uwagi, to raczkujące po podłodze dziecko jest najlepszym testem czystości.
Za to meksykańskie airbnb ma parę innych cech:
- praktycznie wszędzie można było liczyć na przelewowy ekspres do kawy, kielichowy blender i dobre wyposażenie kuchni.
- co ciekawe, w żadnym z mieszkań nie było wanny, królowały prysznice, a w nich deszczownice (nigdzie nie było zwykłej słuchawki do prysznica)
- mieszkania są duże. Prawie wszędzie mieliśmy do dyspozycji dwie sypialnie oprócz salonu.
W hotelu spaliśmy tylko raz, w Tehuacanie - w mniejszych i mało turystycznych miastach po prostu airbnb nie działa.
FiestaWszelkie skojarzenia Meksyku z fiestą są jak najbardziej uzasadnione! Tam nie ma czegoś takiego jak cichy i spokojny wieczór :) Doświadczyliśmy tam super głośnych ulicznych, codziennych parad z orkiestrą dętą i bębnami (Guanajuato) jak i lokalnych, sąsiedzkich, nieco mniej hucznych zabaw (Merida). Jednym to może przeszkadzać, inni mogą być zachwyceni, ale po prostu warto być na to gotowym.
KomunikacjaCo tu dużo mówić, komunikacja w Meksyku jest na świetnym poziomie. Dobrze działa tam zarówno sieć autobusów, jak i, wymuszona olbrzymim rozmiarem państwa, sieć krajowych połączeń lotniczych. W miastach liczyć można na autobusy, trolejbusy, czasem na metro, a przede wszystkim mnóstwo taksówek i ubera (oraz uber eatsa).
W trasach między miastami poruszaliśmy się głównie autobusami. Do wyboru są albo dość powolne autobusy o niskim standardzie, ale za to łączące większość lokalnych, małych miejscowości, albo nieco szybsze autobusy o wysokim standardzie, ale i bardziej wybiórczej siatce połączeń. W tych drugich liczyć możemy na bardzo wygodne, rozkładane siedzenia, jak i na naprawdę dobry poczęstunek i napoje (uwaga, te autobusy, np. firma ADO często mają swoje osobne dworce).
Ze względu na Różę i jej ruchliwość wszystkie trasy dłuższe niż 4-5 godzin jazdy autobusem pokonywaliśmy samolotem. Maluch nie byłby w stanie tyle wysiedzieć spokojnie w autobusie. Loty w Meksyku mają bardzo bogatą siatkę połączeń, prawie wszędzie da się dolecieć, ceny są bliższe tanim liniom, a standard liniom normalnym (zwykle bagaż i poczęstunek są w cenie).
ZwiedzanieMeksyk to popularny kierunek turystyczny i jest to totalnie zrozumiałe. Zresztą 7. miejsce na liście krajów z największą ilością wpisów na liście UNESCO mówi sporo (wyżej niż USA czy Rosja!). Jest tu niesamowite bogactwo zróżnicowanych atrakcji turystycznych - od wspaniałych krajobrazów, rajskich plaż, ciekawostek świata zwierzęcego (kto słyszał o migracjach motyli monarchów?), roślinnego, wspaniałe dziedzictwo prekolumbijskie, perełki kolonialne, aż wreszcie niesamowita architektura, sztuka i kultura współczesna. Naprawdę nie da się tu nudzić. Ani w 6 tygodni zobaczyć wszystko co ciekawe.
Za olbrzymim potencjałem turystycznym idzie bardzo dobrze rozwinięta infrastruktura turystyczna. Od komunikacji, poprzez zaplecze noclegowo-gastronomiczne, aż wreszcie po oznakowanie i udostępnianie ciekawych miejsc. Naprawdę Meksyk robi wiele, żeby turyści w wygodny sposób mogli zobaczyć jak najwięcej.
Oczywiście wszystko to oznacza, że w najpopularniejszych miejscach (Teotihuacán czy Chichén Itzá) nie ominą nas tłumy turystów. Da się jednak sobie z tym poradzić - zwykle przyjście w mniej popularnej porze (wczesne rano, późne popołudnie) załatwiało sprawę.
Ze względu na specyfikę naszego wyjazdu (praca zdalna na pełen etat + małe dziecko) mieliśmy dość wolne tempo i nie zobaczyliśmy wszystkiego, co moglibyśmy w czasie tak długiego pobytu. Ale oczywiście nie żałujemy, takie było założenie wyjazdu - bardziej pomieszkać w Meksyku niż intensywnie zwiedzać. No i oczywiście mamy doskonały powód, żeby do tego kraju wrócić.
PieniądzeMeksyk jest niedrogim krajem. A już zwłaszcza, gdy żywienie opiera się na ulicznych barach lub lokalnych knajpkach i podróżuje się komunikacją publiczną. Jedynym wyjątkiem były relatywnie drogie bilety wstępu do najpopularniejszych atrakcji turystycznych - np. wstęp do Chichén Itzá to 242 peso, co w przeliczeniu na złotówki daje ok. 45 zł. W dalszym ciągu jest to absolutnie akceptowalny koszt (bez porównania do wstępu do Petry, naszego nr 1 drogich wstępów), daje za to obraz tego, jak wszystko inne jest tanie w Meksyku.
My podczas naszych ostatnich podróży korzystaliśmy z karty Revolut - podłączone do niej konta można przestawiać na operowanie w dowolnych walutach za pomocą aplikacji (czyli ta sama karta posłużyła nam i w Tajlandii i w Kambodży, w Japonii, w Stanach i w Meksyku). Do tego koszt wymiany pieniędzy jest znacznie korzystniejszy niż przy wymianie za pośrednictwem zwykłych banków. Ktoś z Was też korzysta?
SpołeczeństwoPrzewodnik Lonely Planet wylicza, że na 100 Meksykanów 9 z nich miałoby jedynie europejskich przodków, 30 to stuprocentowi Indianie, a 61 byłoby mieszańcami. Oczywiście procenty zmieniają się w zależności od regionu kraju (południe ma o wiele bardziej śniadą cerę niż np okolice Guadalajary).
Mimo, że nieliczna, to biała mniejszość wciąż cieszy się nieoficjalnymi przywilejami i lepszym standardem życia, gorsze prace zwykle są wypełniane przez rodowitych Indian. To rozwarstwienie faktycznie jest dość widoczne na ulicach.
Ilość potomków rodowitych mieszkańców tego kraju dała nam mocno do myślenia w porównaniu do tego jak wyglądają ulice np. USA - tam Indian nie widać prawie wcale. Mimo tego, że głośno jest o okrucieństwach konkwistadorów, to w porównaniu do tego, co jak wygląda północ Ameryki, nie wypadają aż tak źle. Bardzo to smutne.
Jadąc do Meksyku nastawialiśmy się na zderzenie z kulturą macho i, w najlepszym wypadku, wrogą obojętnością. Nic z tych rzeczy - zostaliśmy przez Meksykanów niesamowicie ciepło przyjęci. Co chwile ktoś oferował nam absolutnie bezinteresowną pomoc z przeniesieniem wózka, odnalezieniem właściwej drogi czy np kupnem biletów. Przyznam, że Meksykanie sprawili, że Meksyk wylądował bardzo wysoko na naszej liście najgościnniejszych krajów (swoją drogą, jakie są Wasze typy w tej kwestii?). Nieco smutne było dla nas to, że sami Meksykanie nie wierzą w swój kraj - w rozmowach przewijała się głównie frustracja sytuacją polityczną, względami bezpieczeństwa i powątpiewanie dlaczego warto tu w ogóle przyjeżdżać.
A co do PRu Meksykańczyków, który króluje w naszych i amerykańskich mediach, niech da Wam do myślenia fakt, że jedyną osobą, która nas oszukała albo wyłudziła pieniądze przez nasz cały, ponad 6-cio tygodniowy pobyt był... Amerykanin!