Jerozolima.
To miasto ma tak olbrzymią grawitację, że musieliśmy tutaj wrócić, choćby i nadkładając drogi. Choćby i nie mając zbyt wiele czasu.
Choćby i lał deszcz, a przenikliwe zimno wywoływało co chwilę serię dreszczy.
Choćby i znosząc ceny, które w sąsiedniej Jordanii przyprawiłyby nas o zawirowanie głowy.
Choćby i klnąc pod nosem widząc to całe profanum w miejscu największego sacrum - kramy ze wszystkim, od kiczowatych różańców po bieliznę i AGD, resztki owoców taplające się w błotnistych kałużach, lekceważące wszelkie świętości azjatyckie wycieczki. Cóż, może i dobrze że to miasto żyje zwykłym, prozaicznym życiem.
No ale co tu dużo mówić, jedno popołudnie w Jerozolimie warte jest każdego 'choćby'.
*
A jeśli czujecie niedosyt, to więcej o Jerozolimie pisałam ostatnio
tutaj.
Zapraszam.