Najwyższy czas na podróżnicze podsumowanie roku 2024.
Chociaż powiedzieć, że ten rok był słaby podróżniczo, to nic nie powiedzieć. Bywa i tak :)
W tym roku totalnie pochłonęła nas niekończąca się budowa domu - remont walącego się, stuletniego domu trwa zaskakująco długo, pochłania niewiarygodnie dużo czasu i energii, generuje przedziwne niespodzianki, nie mówiąc już o drenujących kieszeń kosztach! Ale żeby nie było - niczego nie żałujemy!
Sami się jednak lekko uśmiechamy, gdy planując kolejny rok obiecujemy sobie:
'w tym roku to już naprawdę się tam przeprowadzimy!’ Budowa to oczywiście główny powód finansowo-czasowy, dla którego podróże w tym roku poszły u nas w odstawkę. Ale i innych wydarzeń było sporo - po majówce wróciłam do pracy i przyznam, że niby człowiek wiedział, że łączenie etatu z trójką dzieci będzie ciężkie, to jednak się łudził :) A od września Róża poszła do szkoły, weszliśmy więc w szkolny system, który ograniczył nam wolność podróżowania o dowolnej porze roku (chociaż może jak minie pierwszy szok i opadnie nam rodzicielska dyscyplina, to pozwolimy sobie na urwanie tej stuprocentowej na razie frekwencji).
Gdzieś jednak w minionym roku się ruszyliśmy:
Odbyłam 5 podróży zagranicznych.To niby tyle samo co rok temu, w tym roku jednak skala była znacznie skromniejsza - na wiosnę byłam na dwa dni z Florą w Hamburgu, na majówkę wybraliśmy się
zdobyć Midżur w Serbii, w wakacje podróżowaliśmy z autem i namiotem 2 tygodnie po południowej Szwecji (która absolutnie nas zauroczyła!), służbowo byłam we wrześniu w Bristolu, a w listopadzie wyrwałam się na
workation na słoneczny Cypr.
Sumarycznie byłam w 9 krajach. Pierwszy raz od lat nie wybraliśmy się poza Europę i pierwszy raz od lat nie odwiedziłam żadnego nowego kraju.
Jeśli rok temu latałam wyjątkowo mało, to w tym roku udało mi się jeszcze pobić ten rekord - w minionym roku leciałam
samolotem tylko 9 razy.
Bez szału było też z odwiedzinami w miejscach
z listy Unesco - byliśmy w 13:
Po sąsiedzku zwiedziliśmy Zabytkową Kopalnię Srebra w Tarnowskich Górach, odwiedziłam hanzeatycki Hamburg, byliśmy w węgierskim Holloko (moje Unesco nr 300!), Budapeszcie, w serbskim Gamzigradzie i słowackim Bardiowie. Czerwcówkę spędziliśmy w Puszczy Białowieskiej, a podczas podróży do Skandynawii odwiedziliśmy niemieckie Danevirke, szwedzką Południową Olandię i Karlskronę. Byłam jeszcze w brytyjskim Bath, wrocławskiej Hali Stulecia i odwiedziłam cypryjską Choirokitię.
Natomiast całkiem sporo jeździliśmy po Polsce:Tutaj na południu byliśmy w pobliskim Wygiełzłowie i w ruinach zamku Lipowiec, w kopalni w Tarnowskich Górach, w Jarnołtówku i Górach Biskupich, w Żywcu, w Soli (Beskid Żywiecki) i w zimowej Szczawnicy. Z dalszych rodzimych kierunków, odwiedziliśmy Puszczę Białowieską, spaliśmy na kempingu w Warszawie (zaraz nad Wisłą!), z Weroniką byłam na weekend w Rzeszowie, a z Różą na weekend we Wrocławiu.
Udało mi się spełnić mój cel, żeby z każdą córeczek pojechać na wyjazd tylko ona i mama.
Sumarycznie byliśmy w
89 miejscowościach, co jest podobnym wynikiem do czasów pandemii.
Za to więcej chodziliśmy po górach.
W kwestii zdobywania
Korony Gór Świata może nie szło nam imponująco - byliśmy na 2 szczytach, serbskim Midżurze, a ja weszłam na cypryjski Olymbos. Za to po kilku latach przerwy wróciliśmy na szlak
Korony Gór Polski wchodząc po raz pierwszy na
Biskupią Kopę w marcu i po raz któryś na pobliską Mogielicę.
Odkryliśmy też z Rafałem wspaniały sposób na zadbanie o nasze zdrowie psychiczne w tegorocznym budowlano-dziecięco-pracowym kołowrotku. Po raz pierwszy od lat dysponując niewykorzystanym urlopem, zaczęliśmy z Rafałem planować branie pojedynczych dni w tym samym czasie. Odwozimy wtedy dzieci rano do placówek i mkniemy na szybko w Tatry, wracając tuż przez zamknięciem przybytków edukacyjnych. W ten sposób rocznicowo weszliśmy na Giewont, wbiegliśmy na Kasprowy (a pochwalę się Wam - na stravie mam na tej trasie trzeci najlepszy czas w kategorii kobiet all times!) i weszliśmy na nieco już oblodzony jesienią Kościelec.
Za nami już drugi rok, gdzie budowa mocno nam przystopowała podróże. Tym razem już naprawdę widać światełko w tunelu - kosztowne i ryzykowne prace budowlane za nami, zostało już znacznie tańsze i mniej niespodziankowe wykańczanie. Pewnie szaleć jeszcze nie będziemy, ale jakieś plany już mamy. Najbliższy wyjazd już za chwilę!
I na koniec serdecznie życzę Wam wszystkim samych cudownych wyjazdów w 2025. Niech ten rok będzie bogaty w dobre przeżycia i dostarczy wyjątkowych wspomnień! Dziękuję Wam, że kolejny rok jesteście tutaj z nami!