Waitomo-> Sceny z Władcy Pierścieni/Hobbita kręcone w pobliżu:* Kilka scen z Hobbita: las Trollshaws, gdzie Bilbo otrzymuje miecz od Gandalfa, przybycie Radagasta, atak Wargów i Orków (plan filmowy Hairy Feet Waitomo)
Gdy pod koniec wyjazdu robiliśmy sobie podsumowanie najciekawszych i najfajniejszych miejsc (zawsze robimy sobie taką prywatną top listę miejsc, atrakcji i przysmaków danej wycieczki), znalazły się na niej
jaskinie w Waitomo.
Nie jest to ci prawda atrakcja do końca w naszym stylu - próżno szukać tu aktywności, wyzwań, można poruszać się tylko w zorganizowanych grupach i nic tu dobrego nie zjemy.
Ale Waitomo na naszej liście znalazło się ze względu na swoją totalną unikatowość: czegoś takiego jeszcze nie widzieliśmy.
Wspominałam już przy okazji odwiedzin w
Karaganhake, że NZ słynie ze świetlików żyjących w tutejszych jaskiniach. W czasie naszej podróży zdarzyło nam się zobaczyć pojedyncze niebieskie światełka w jaskiniach, wiec byliśmy przekonani, że wiemy czego się spodziewać w Waitomo.
Początkowo wszystko na to też wskazywało - zorganizowaną grupą z przewodnikiem weszliśmy do jaskini, przeszliśmy kilkoma krótkimi korytarzami, zobaczyliśmy jedno czy dwa skupiska świetlików (co wystarczyło, żeby wprawić nas w zachwyt) i posłuchaliśmy kilku ciekawostek o tych stworzeniach. Wiedzieliśmy, że wycieczka kończy się krótkim rejsem łódką po podziemnym jeziorze, którym wypływa się z jaskini. I że trzeba być podczas niego kompetnie cicho (te dwa fakty w połączeniu z naszą brawurową 2.5-latką sprawiały, że zastanawialiśmy się czy ta wycieczka była na pewno dobrym pomysłem. Ryzyk- fizyk, próbujemy!).
W ciemności, przy słabej latarence przewodnika weszliśmy na chybotliwą łódkę. Było kompletnie cicho - nikt z wycieczki nie pisnął słowa. Atmosfera udzieliła się i Róży - chyba nigdy przedtem (i nigdy potem...) nie widziałam jej tak przejętej.
Zaraz potem to ostatnie źródełko światła zgasło, a my w kompletnej czerni i głuchej ciszy, przerywanej tylko delikatnym pluskaniem wioseł, ruszyliśmy po podziemnym jeziorze. Wszyscy zadarliśmy głowy do góry - sufit jaskini rozbłyskał tysiącami małych, błękitnych światełek. Bledszymi i intensywniejszymi, bliższymi i dalszymi, większymi i mniejszymi. Całość wygladała jak nie z tej ziemi, jak wizja jakiegoś pradawnego kosmosu, błękitnej drogi mlecznej w odległej galaktyce. Czysta Magia.
Nasza łódka zdążyła wypłynąć już z jaskini, czuliśmy się jakby mocne słońce obudziło nas z niezwykłego snu, ale długo jeszcze nikt z nas nie wypowiedział ani jednego słowa.
*
Niestety podczas zwiedzania jaskini nie wolno robić zdjęć. Ale te
zdjęcia dostępne w internecie powinny dać namiastkę tego, czego można się po tej wycieczce spodziewać.
*
Jeśli nie chcecie zepsuć sobie magicznego wyobrażenia o pięknych świetlikach, to nie czytajcie dalej :)Bo od tego momentu kończymy z patosem. Teraz dowiecie się, że te jaskiniowe stworzenia to żadne słodziutkie, szlachetne świetliki, kojarzące się z bajkowymi wróżkami. To krwiożercze i bezwzględne bestie.
Zaczynając od początku - urokliwe błękitne światło jest emitowane przez odwłoki ‚świetlików’ czyli larw muchówki
Arachnocampa luminosa z rodziny grzybiarkowatych. Larwa zaczyna świecić natychmiast po wykluciu się z jaja. Cel jest jeden - przywabienie ofiary! Im larwa jest bardziej głodna, tym światełko jest intensywniejsze.
Każda larwa tworzy lepkie nici pajęcze, zwisające ze stropu jaskini (nawet do 30 pojedynczych nici per larwa), które to regularnie skrapla lepkimi kroplami. Dzięki temu do nici wpadają-przylepiają się zwabione światłem nieszczęsne owadzie ofiary. Następnie larwy zjadają swoją sieć, przyciągając wplątaną ofiarę do siebie, aby ją żywcem pożreć.
Larwa po kilku miesiącach zawija się w kokon, aby po ok. 24 h przeobrazić się w swoją dorosłą postać. Tutaj już historia jest krótka. Dorosła muchówka żyje tylko kilkadziesiąt godzin, bowiem nie ma nawet otworów gębowych! Do tego bardzo kiepsko lata. Jej głównym i jedynym zadaniem jest znalezienie partnera i złożenie jaj (z których po ok. 20 dniach wyklują się kolejne głodne larwy). Muchówki po tym padają z głodu, lub jak się podejrzewa, po wpadnięciu w lepką sieć, mogą stać się ofiarami kanibalizmu.
I od razu jakoś mniej magicznie zrobiło się w tej świetlikowej jaskini :)