Hobbiton-> Sceny z Władcy Pierścieni/Hobbita kręcone w pobliżu:
* Hobbiton (Matamata)
Jak okiem sięgnąć na ekranach w systemach rozrywki w naszym samolocie powrotnym z Nowej Zelandii królował jeden film.
Niemal wszyscy oglądali to samo - 'Władcę Pierścieni'.
My także.
Podróż po Nowej Zelandii dla wielu to wędrówka po malowniczych pejzażach pamiętanych z tej filmowej trylogii. Jednak jedno miejsce zasługuje na miano tej prawdziwej fanowskej mekki - mowa oczywiście o
Hobbitonie!
Niedaleko miasteczka Matamata znajduje się bowiem najprawdziwsza wioska Hobbitów - na potrzeby kręcenia 'Władcy Pierścieni' (a potem 'Hobbita'), ekipa filmowa stworzyła Hobbiton od podstaw. Co ciekawe, Peter Jackson szukał odpowiedniego miejsca z klimatem dość długo. Dopiero podczas poszukiwań lotniczych (!) dostrzegł z góry nieco pofalowany, uroczy teren nad jeziorkiem, wyglądający jak to określił
'jak stara Anglia'. To było to!
Po negocjacjach z właścicielami terenu ruszyły prace:
* nowozelandzka armia dostarczyła sprzętu, wybudowała drogę dojazdową na plan oraz osuszyła bagno na miejscu urodzinowego przyjęcia Bilbo Bagginsa (a teraz hit - jak Peter Jackson się armii odwdzięczył za pomoc? Żołnierze wcielili się w armię orków oblegających Minas Tirith!)
* pagórki stały się hobbicimi domkami i zyskały kolorowe, małe drzwiczki i urocze okienka (i niewiele więcej - większość domków to jedynie fasady, a np. sceny wewnątrz domu Bilba kręcone były już jednak dla wygody w studiu filmowym); dziś domków jest 44;
* Przed domem Bilbo Bagginsa zasadzono wielki dąb (a potem go zrekonstruowano - dociekliwi zauważą, że ów dąb ma ... plastikowe liście!);
* Wybudowano kilka potrzebnych samodzielnych zabudowań, m.in. wodny młyn, most oraz Gospodę
Pod Zielonym Smokiem;
* Na kilka miesięcy przed początkiem kręcenia filmu przed domkami zasadzono prawdziwe ogródki pełne kwiatów i ziół, dzięki czemu na czas filmu wyglądają bardzo realnie, jak pielęgnowane od dawna!
Wszystko to sprawiło, że powstała wioska, która wygląda jak żywcem przeniesiona z kart powieści - sielsko, wiejsko i bardzo przytulnie. Ten plan filmowy był tak udany, że wystarczyło go tylko odświeżyć, by Peter Jackson mógł tu kręcić
'Hobbita' kilka lat później. Część zabudowań odrestaurowano wtedy używając bardziej trwałych materiałów, dzięki czemu po zakończeniu zdjęć do obu trylogii, plan filmowy na wniosek właściciela terenu stał się wielką atrakcją turystyczną, na stałe wpisaną we wszystkie wycieczki po kraju (chociaż pierwsze wycieczki ruszyły już po kręceniu 'Władcy Pierścieni').
Wstęp jest horrendalnie drogi (ponad 200 zł), ale cóż, nie byliśmy zawiedzeni. Od momentu, gdy w ramach wstępu obejrzeliśmy urywki filmu ze scenami z Hobbitonu, aż do finału zwiedzania, gdy w Gospodzie Pod Zielonym Smokiem zostaliśmy poczęstowani nowozelandzkim piwem (są też do wyboru opcje bez %) byliśmy zachwyceni. Wrócił nam dziecięcy entuzjazm (słowo daję, mieliśmy go tam więcej niż Róża!), gdy biegaliśmy od hobbiciego domku do domku i naciskaliśmy ich klamki ;)
Tą wisienką na torcie zakończyliśmy naszą podróż po Nowej Zelandii. Bardzo już tęsknimy za tym krajem i jesteśmy pewni, że jeszcze tam wrócimy!
Ale po podróży tam, nadszedł dla nas czas na drogę z powrotem :)
Do zobaczenia z kolejnej trasy!