Kilka dni temu Róża skończyła swój pierwszy rok życia, a my postanowiliśmy uczcić to wejściem na Królową Beskidu, czyli starą dobrą Babią Górę!
Tym razem wybraliśmy szlak po stronie słowackiej, co też bardzo polecam!
Jest nieco dłuższy od polskiego odpowiednika, a co za tym idzie, jest mniej stromy. Do tego jest o wiele bardziej widokowy (prawie w ogóle nie jest zalesiony) i pozbawiony tłumów. O ile na samym szczycie było mnóstwo ludzi, to po słowackiej stronie było wręcz pusto. A jeśli kogoś spotykaliśmy, to zwykle byli to Polacy.
Najwygodniej podjechać autem do chatki Slana Voda (z Krakowa jedzie się nie dużo dłużej niż na Krowiarki) i stamtąd ruszyć do góry czerwonym szlakiem (podobno to najstarszy wytyczony szlak wiodący na babiogórski szczyt!). Idąc spokojnym tempem po 3 godzinach będziemy na szczycie.
*
Róża zamknęła swój pierwszy rok życia odwiedziwszy 12 krajów i 30 razy lecąc samolotem, co jak na roczniaka jest naprawdę niezłym wynikiem. Oczywiście tempa jeden nowy kraj na jeden miesiąc nie zamierzamy dłużej utrzymywać - żłobek i mój powrót do pracy skutecznie nas teraz zatrzymają w miejscu.
Chociaż patrząc na najbliższe nasze plany, to kto wie? :)
ps. To tylko przerywnik - obiecuję niedługo dokończyć relację z Meksyku!