Tę wykapkę opisuję głównie z kronikarskiego zacięcia plus, aby przemycić kilka praktycznych porad dla innych, chcących udać się na rowery na Bornholm.
Dlaczego?My akurat jesteśmy w grupie entuzjastów szczepień, więc niecierpliwie czekaliśmy, aż nasze pesele umożliwią nam zapisanie się na zastrzyk. A gdy byliśmy już zaszczepieni postanowiliśmy jak najszybciej przetestować paszporty szczepionkowe!
Z rożnych prywatnych względów dalsza podróż nie wchodziła w grę, szukaliśmy czegoś:
* w miarę nieodległego,
* niewymagającego wcześniejszego planowania,
* takiego, abyśmy w razie czego mogli szybko i sprawnie ewakuować się do domu (do czego zresztą doszło)
* za granicą, żeby przetestować paszporty szczepionkowe
* no i marzył nam się aktywny wypoczynek.
Duński Bornholm i rowery spełniał te wszystkie wymagania!
Jak tam dojechać?Na Bornholm najlepiej dostać się promem (są też samoloty, ale są drogie i niebezpośrednie). Z Polski promy na Bornholm pływają ze Świnoujścia i Kołobrzegu. Niestety w pandemii rejsy z Kołobrzegu nie kursują, a ze Świnoujścia trzeba przesiadać się w szwedzkim Ystad, co znacznie wydłuża czas podróży.
Postawiliśmy więc na bezpośredni rejs z niemieckiego Sassnitz - z Krakowa nie jest tam wiele dalej niż do Świnoujścia.
Do Sassnitz dojechaliśmy autem po drodze odwiedzajac jeszcze nieznany nam Szczecin oraz unescowy niemiecki Stralsund. Na portowym parkingu zostawiliśmy auto, przesiedliśmy się na rowery (Róża jechała na foteliku rowerowym, a Weronika w przyczepce) i wjechaliśmy na prom.
Na żadnej granicy nikt nam żadnych papierów, certyfikatów ani paszportów nie sprawdzał.
Na miejscu* Postawiliśmy na noclegi w namiocie i polecamy tę opcję. Na Bornholmie jest kilka pół namiotowych do wyboru i nie mieliśmy nigdy problemu z tym, żeby znaleźć na nich miejsce bez wcześniejszej rezerwacji (ale nie wiem czy to nie sprawka covida). Pola mają fantastyczny standard (prysznice z ciepłą wodą, łazienki rodzinne, dobrze wyposażone kuchnie, małe sklepiki i super place zabaw). Ceny były wysokie, wszak to Dania i do tego wyspa (ponad 200 zł za nocleg naszej czwórki w namiocie), ale do przeżycia.
* Jedzenie mieliśmy cześciowo swoje (mieliśmy ze sobą kuchenkę gazową), a częściowo zaopatrywaliśmy się w lojalnych supermarketach. Nie pogardziliśmy też kawą, lodami i ciastami w przecudnych, nadmorskich kawiarniach. Wszędzie ceny wyższe niż w Polsce, ale zdecydowanie nie jest to już tak drastyczna różnica jak była kiedyś.
* Bornholm słynie z tego, że jest rajem dla rowerzystów i muszę przyznać, że opinia ta nie jest ani trochę przesadzona. Bornholm jest rowerowym rajem! Ma wspaniałą sieć doskonale przygotowanych ścieżek rowerowych (bardzo rzadko prowadziły one poboczem jezdni). Najsłynniejsza z nich prowadzi dookoła wyspy i ma ok 100 km (to naprawdę niewielka wyspa) i właśnie z niej postanowiliśmy skorzystać. Zajęło nam to 3 dni w bardzo niespiesznym tempie, z dwójką małych dzieci i okazjonalnym zwiedzaniem. Myślę, że spokojnie można tę trasę zrobić w dwa albo nawet i, cisnąc, w jeden dzień.
Co zobaczyć?Bornholm cały w ogóle okazał się być prze-pięk-ny! Prawdę mówiąc nie raz i nie dwa zdarzyło nam się zagapić na to czy owo dopieszczone wiejskie domostwo! Wszystko wyglądało tak pięknie, jakby mieszkańcy nie zajmowali się niczym innym, a dbaniem o swoje ogródki i mieścinki. Jakoś tak sielskość Bornholmu kojarzyła mi się z Hobbitonem! :)
Za to klasycznym zabytkiem, który warto na Bornholmie zobaczyć są średniowieczne rotundowe kościółki. My odwiedziliśmy ten w Østerlars. Wybudowano go w XII wieku, poświecono św. Wawrzyńcowi (po duńsku to imię Lars) i ufortyfikowano.
Najpiękniejszą plażą ponoć jest plaża w Dueodde, a najładniejszym miasteczkiem ponoć jest Svaneke. Nas jeszcze oczarowało Gudhjem.
Warto też zahaczyć o największe zamkowe ruiny Skandynawii czyli Hammershus na północy wyspy.
Poszukiwacze wrażeń (my akurat tym razem do nich nie należeliśmy) wsiadają też na prom w Gudhjem i płyną na niewielką wyspę Christiansø, ok 18 km na północ od Bornholmu (to największa wyspa małego archipelagu Ertholmene). Znajdująca się tu twierdza z XVII w. najpierw miała bronić Bornholm przed obcymi (zwłaszcza Szwedami!), a teraz po części służy jako domy mieszkańców, a po części jest po prostu atrakcją turystyczną.
Wypad na Bornholm serdecznie polecam, a w razie szczegółowych pytań organizacyjnych chętnie służę radą.