Majówka, urlop tak mi potrzebny w ostatnich dniach pracy i chyba naprawdę już ostatni wyjazd we dwójkę.
Czy może być lepsze miejsce na taką wykapkę niż Beskid Niski?
Chociaż ogromną miłością darzę jego polską część, względy pogodowe przekonały nas, aby udać się za naszą południową granicę, w Beskid Niski po słowackiej stronie.
Geograficznie to oczywiście to samo pasmo górskie - najniższa część Karpat, pełna niewysokich, zwykle zalesionych gór i pagórków, z jednym jedynym szczytem przekraczającym 1000 m.n.p.m (słowacki Busov ma 1002 m.n.p.m). Ale podczas gdy po stronie polskiej, to chyba najdziksze, puste góry z wyludnionymi dolinami z połemkowskimi sadami, po stronie słowackiej kwitnie życie. Słowaccy Łemkowie szczęśliwie uniknęli wysiedleń, dziś więc ten teren jest bardzo gęsto zaludniony, a łemkowska kultura świetnie się trzyma na południowych stokach Beskidu Niskiego.
Chyba tylko cudne drewniane cerkwie to jedyny wspólny element kulturowego krajobrazu po naszej i po słowackiej stronie.
Bazę zrobiliśmy sobie w
Svidniku.
Co tu dużo mówić, to założone podczas ostatniej wojny miasto nie należy do urodziwych ani ciekawych - centrum miejscowości zajmuje ulica sowieckich bohaterów, co dobrze charakteryzuje cały klimat miasta. Sporo bloków, smutne skwery i wojenne pomniki.
Ale za to ze Svidnika łatwo wyjść na beskidzkie szlaki.
Mimo, że przewodnik niezbyt je reklamuje - że słabo utrzymane, że miejscami prowadzą szosami i że brak oszałamiających panoram - nie żałujemy. Beskid Niski jest piękny, zwłaszcza w kwitnącej, wiosennej odsłonie.
Najpiękniej jest, gdy szlak prowadzi jeszcze do perełek tego regionu, czyli drewnianych cerkiewek. Nasza trasa prowadziła przez
Ladomirovą, gdzie znajduje się drewniana
cerkiew św. Michała Archanioła z 1742 roku, wpisana na listę UNESCO. Chociaż położona jest niezbyt malowniczo - w ścisku wśród domów na skraju wsi, prezentuje się wspaniale, może dzięki generalnemu remontowi, który przeszła kilkanaście lat temu.
*
Ale szlak może też prowadzić przez miejsca o trudniejszej historii.
Przebiegająca w pobliżu
Przełęcz Dukielska to najniższa i najdogodniejsza z karpackich przełęczy. Od wieków była popularnym traktem handlowym między Europą Północną i Kotliną Panońską. Ale i z tych samych przyczyn, była też strategicznym punktem na mapie, nad którym warto było mieć kontrolę.
Podczas I WŚ o tę przełęcz toczyły się ciężkie walki (dziś Beskid Niski usiany jest pięknymi cmentarzami wojennymi z tamtych czasów), ale to podczas II Wojny Światowej, w 1944 roku rozegrała się tu najbardziej dramatyczna i krwawa walka (znana jako
Operacja dukielsko-preszowska). Po jednej stronie walczyły wycofujące się oddziały niemieckie, a napierała na nie Armia Czerwona. Straty w ludziach były ogromne (Sowieci stracili ok. 100 tysięcy żołnierzy, a Niemcy 70 tys.), a sowiecka ofensywa w tych terenach została zatrzymana na kilka dobrych miesięcy.
Walki te odcisnęły olbrzymie piętno i w okolicach Przełęczy znajdziemy mnóstwo cmentarzy, pomników i muzeów poświęconych tym czasom. Jednym z nich jest
Udolie Smrti czyli
Dolina Śmierci we wsi
Kapišová (warto zaznaczyć, że istnieje też polski odpowiednik Doliny Śmierci i znajduje się on w okolicach wsi Chyrowa, po polskiej stronie). To tutaj rozegrała się jedna z bitew pancernych całej operacji. Chociaż chyba lepiej nazwać ją masakrą - z 65-ciu radzieckich czołgów, które wjechały w niemiecką zasadzkę w dolinie, wyjechało z niej tylko 2.
Po latach postanowiono stworzyć tu niezwykłe muzeum pod gołym niebem - na ok. 20 km2 rozrzucone są liczne czołgi i inne działa. Całość w tej spokojnej dziś oazie bujnej zieleni i błąkających się stadach bydła wygląda dość niezwykle i nieco absurdalnie. Ale chyba o to chodzi.
*
W okolicy jest jeszcze jedno miejsce, które koniecznie trzeba odwiedzić. Przeciwwagą dla postsowieckiego Svidnika jest cudowny, stary
Bardiów ze starówką wpisaną na listę UNESCO. Przepiękny rynek z monumentalnym gotyckim kościołem św. Idziego, gotycko-renesansowym ratuszem i bogatymi mieszczańskimi kamienicami to kwintesencja małomiasteczkowości w dobrym stylu. Dodając do tego jeszcze najlepiej zachowane na Słowacji miejskie mury obronne z Brami Dolną i Górną i basztami i pobliski skansen (oraz kawiarnie z dobrą kawą), jestem przekonana, że miasto przekona największych sceptyków.
Tak samo jak maj w Beskidzie Niskim.