Czasy przed najazdem Hiszpanów owiane są niejedną tajemnicą. Pytań jest więcej niż odpowiedzi, bo o tych czasach wiemy naprawdę niewiele.
Ale wiemy gdzie przenieśli się Zapotekowie, opuszczając Monte Alban.
Swoim nowym centrum religijnym uczynili
Mitlę.
Miejsce nadawało się ku temu idealnie - w lokalnym języku jego nazwa oznaczała
'Miejsce umarłych', a w języku Zapoteków
'Miejsce spoczynku'. A jak wiemy, Indianie Ameryki Centralnej (i ich współcześni potomkowie również - kto widział meksykańskie obchody Święta Umarłych?) byli zafascynowani śmiercią, którą uważali za najbardziej naturalną i pewną konsekwencję urodzin (inie można im odmówić racji). Mitla miała być więc bramą między światem żyjących, a światem umarłych.
W tutejszych pałacach i świątyniach, oprócz króla, mieszkali więc Wysocy Kapłani, zajęci wyrywaniem serc ludzkich ofiar dla bogów. A mieszkali nie byle gdzie - tutejsze kamienne mozaiki to unikat na skalę regionu. Każdy malutki kamyczek, z których mozaiki się składają, został specjalnie wycięty i wpasowany w układankę. Doliczono się 14-stu różnych wzorów, symbolizujących niebo i ziemię, a także postaci z tutejszej mitologii.
I taką potężną, nieco makabryczną Mitlę napotkali na swojej drodze hiszpańscy najeźdźcy. Jako jeden z głównych politycznych i religijnych ośrodków życia Indian, musiała upaść. W 1553 roku arcybiskup Oaxaci wydał rozkaz, aby Mitlę zniszczyć. Kamienie ze zrujnowanych pałaców i świątyń posłużyły do budowy kościołów (część z nich użyto przy budowie oaxaceńskiej katedry), a na samym środku głównych ruin stanął kościółek św. Pawła. Do dziś przedziela on tutejsze stanowisko archeologiczne na dwie części (pozostałości po czasach prehiszpańskich można też podobno odnaleźć między innymi zabudowaniami miasta). Miejscowość zmieniała nazwę na
San Pablo Villa de Mitla, a na tych ziemiach zapanowała nowa religia.
*
Między Oaxacą, a San Pablo Villa de Mitla jest mnóstwo miejsc, w których warto się zatrzymać. M.in. kolejne wspaniałe stanowisko archeologiczne w Yagul czy źródła mineralne i 'zmrożony' wodospad w Hierve El Agua.
My zrobiliśmy przystanek w
Santa Maria del Tule, gdzie zobaczyć można... najgrubsze drzewo świata!
Chociaż faktyczne, kalifornijska sekwoja przewyższa je pod względem sumarycznej objętości, to jednak 14 metrów średnicy pnia tutejszego cypryśnika meksykańskiego nie ma sobie równych (po korekcie - drzewo jest wielopniowe - wyszło, że najgrubszy pień ma 9.38 m średnicy, co w dalszym ciągu nie odebrało mu palmy pierwszeństwa). Drzewo prawdopodobnie ma ponad 2000 lat, widziało więc kawał historii i skrywa pewnie niejedną tajemnicę. Np. taką, że długo nie wiadomo było czy jest to jedno drzewo czy też kilka zrośniętych. Badania DNA jednak potwierdziły, że całość to jedno i to samo drzewo.
I rzeczywiście, gigant robi wrażenie!