Tym razem byliśmy mądrzejsi.
Zresztą przeczytany przewodnik dawał dwie rady:
1. W Pizie najlepiej być albo wcześnie rano, albo wieczorem.
2. Zwiedzając to miasto, nie ograniczajcie się jedynie do okolic
Krzywej Wieży. Piza ma o wiele więcej do zaoferowania.
Posłuchanie tych dwóch rad było strzałem w dziesiątkę, mimo, że do Pizy zdecydowaliśmy się zjechać spontanicznie. Był już wieczór, ale światło było jeszcze piękne. W okolicach wieży było jeszcze trochę ludzi, ale nie był to już przytłaczający tłum. Temperatura też była wspaniała - ciepły letni wieczór. Było idealnie.
Nie ukrywajmy, skojarzenie z Pizą jest jedno -
Krzywa Wieża. Tam też na
Campo dei Miracoli ('Pole Cudów') udaliśmy się w pierwszej kolejności, aby podziwiać cały romański kompleks. Zarówno katedra jak baptysterium są przepiękne - białe, marmurowe, lekkie i dekoracyjne w przestrzennym otoczeniu (dookoła jest trawa, a nie chodnik, budynki czy ciasny placyk) robią olbrzymie wrażenie. Chociaż dodatek koszmarnie krzywej wieży sprawia, że całość wygląda dość zabawnie, to jednak nic nie traci na uroku.
Co ciekawe, pizańska wieża nie jest najbardziej krzywą z wież (ten tytuł na razie dzierży dzwonnica z Suurhusen w Niemczech), ale z pewnością jest najbardziej znaną. Patrząc na cały piękny kompleks katedralny zrozumieliśmy dlaczego.
Swoją drogą, historia pochylenia wieży jest dość ciekawa. W XII w., w czasie stawiania katedry wybudowano ją na grząskim gruncie, dzwonnica prawie od razu odchyliła się więc od pionu. Próbowano ją nieco ratować wydłużając kolumny i podwyższając podłogi po jednej ze stron, przyniosło to jednak dość marne skutki - wieża odchyliła się w drugą stronę! Co lepsze, pod koniec trwającej 177 lat budowy dodano jeszcze jedno, ostatnie piętro, które pogorszyło stan wieży jeszcze bardziej.
Przez kilka kolejnych wieków każdy kolejny rok przynosił coraz większe odchylenie (1 mm co roku), a przeróżne mądre głowy zastanawiały się jak zatrzymać ten proces. Różne próby i pomysły kończyły się fiaskiem, a wszelkie wyliczenia mówiły, że do 2050 roku wieża runie.
Przełom przyszedł w 1990 roku - wieżę zamknięto i 17 różnych komitetów naukowych ruszyło ratować wieżę. Nie wszystkie pomysły były udane - opasanie wieży obręczami i próba przeciągnięcia jej na dobrą stronę nie przyniosły skutków. Podobnie jak osuszanie gruntu elektroosmozą i zamrażanie ciekłym azotem, które tylko pogłębiły odchylenie. Dopiero utwardzenie gruntu zastrzykami z cementu przyniosło pożądany efekt i wieża wreszcie stoi stabilnie. Podobno teraz ma gwarancję na 300 lat!
Ale gdyby w Pizie nie było wieży i tak warto by było do niej jechać. To miasto uniwersyteckie kusi starymi ulicami, nadbrzeżami rzeki Arno, ładną architekturą kościołów i renesansowym budynkiem uniwersytetu. Znaleźć tu można także i ślady starożytności. Oraz wspaniale lodziarnie, w których zakończyliśmy ten jakże udany wieczór!