Genua to największy morski port Włoch, jedno z największych miast średniowiecznej Europy i śródziemnomorska potęga, jedna z siedzib sabaudzkich władców, wreszcie dumna matka Krzysztofa Kolumba (chociaż pewnie słyszeliście teorię, wedle której Kolumb urodził się na Maderze, a był synem cudem ocalałego z bitwy Władysława Warneńczyka).
Czyż nie jest ironią losu, że dziś googlując zdjęcia z Genui, jako pierwsze wyskakują obrazki z pobliskich kolorowych wiosek, zamiast dostojnej stolicy Ligurii?
Faktycznie, Genua była chyba najmniej turystycznym miejscem na naszej tegorocznej włoskiej trasie. Mimo, że gwarne, portowe życie toczyło się w niej pełną parą.
Jako pierwszą odwiedziliśmy właśnie starą dzielnicę portową. Pełna jest wysokich, mocno zaniedbanych kamieniczek w pastelowych kolorach, ustawionych wzdłuż bardzo wąskich uliczek. Wbrew pozorom, nie czuć tam zupełnie włoskiego klimatu - wzdłuż portu mieszkają teraz głównie przybysze z dalekich stron. Pełno więc tu sklepów z żywnością halal, kobiet z przykrytymi włosami, ludzi o znacznie bardziej śniadych, niż włoskie, twarzach. Mimo naszego upodobania do marokańskich klimatów, akurat tą częścią miasta nie byliśmy oczarowani.
Swoją drogą, zupełnie inaczej wyglądają dzielnice, nieco oddalone od wody. Położone na łagodnych wzgórzach, przy zadrzewionych, cienistych ulicach, eleganckie wille to kwintesencja włoskiego klimatu.
Ale postanowiliśmy też zobaczyć drugie oblicze Genui - królewskie i arystokratyczne.
Jak na bogate handlem miasto, Genua dorobiła się zachwycających miejskich pałaców, rezydencji tutejszych bogaczy. Wystarczy przejść się głównymi ulicami miasta,
via Cairoli,
via Garibaldi,
via Balbi aby doliczyć się ich tyle, że nie starczy palców u obu rąk. Jest pałac czerwony,
Palazzo Rosso, ze szczytu którego podziwiać można panoramę miasta. Jest i
Palazzo Bianco, jest
Pałac Dożów Genui, albo
Palazzo Doria-Tursi obecnie mieszczący miejski ratusz. Jest też skromniejszy
Dom Krzysztofa Kolumba (dziś muzeum) i stary, XIII-wieczny
Palazzo San Giorgio. Genua pałacami stoi.
Ale jeśli nie będziecie mieć wiele czasu i będziecie mogli zobaczyć tylko jeden z genueńskich pałaców, to wybierzcie
Palazzo Reale, dawną siedzibę królów Sabaudii. Ten XVII-wieczny pałac zaskakuje bogactwem rokokowych dekoracji, właściwie to niemal przytłacza, mimo stosunkowo niewielkiej powierzchni wystawy. Za to olbrzymi pałacowy biały taras jest przeciwwagą dla wnętrz - pusty, przestrzenny, z widokiem na port.
Ostatnia rzecz, którą trzeba zrobić w Genui, to zjeść tutejsze wspaniałe
pesto. Koniecznie ze świeżo wyrabianym makaronem z dodatkiem mąki ziemniaczanej
trofie. Dopiero potem można jechać dalej!