Zamek Skanderbega w Krui leży na szczycie wzgórza.
Pokrzepieni mocną kawą i deserem w kafejce u jego stóp (oprócz nas, w noworoczny poranek siedzieli tam sami mężczyźni w słusznym wieku, paląc papierosy, zawzięcie o czymś dyskutując i zerkając na
Pearl Harbor na płaskim ekranie) szybko mijaliśmy pseudośredniowieczne kramiki sprzedające dosłownie wszystko. Od pamiątek made in China (oczywiście wszystkie z wizerunkiem Skanderbega), pocztówek po ludowe stroje. Pachniało nam tam krupówkowym klimatem - widać, że w sezonie turystycznym jest to albański numer jeden. Pięknie odnowione kramy wyglądały nienaturalnie nienagannie (to 'odrestaurowany' fragment dawnego tureckiego bazaru), aż dziwne, że już wtedy na ich widok nie zapaliła nam się nam ostrzegawcza lampka.
Zapaliła się za to, gdy ujrzeliśmy zamek w całej okazałości.
Rzeczywiście, naszym oczom ukazał się fragment bardzo starych murów i jakaś rozsypująca się baszta. Ale chwilę później wyłonił się jakiś połyskujący czystością i nowością zamkowy koszmarek. Nie mogliśmy uwierzyć, że jest to owo słynne, stare gniazdo Skanderbega, jego niezdobyta cytadela, trzykrotnie opierająca się tureckim najazdom (a przy okazji i miejsce koronacji XX-wiecznego króla Zoga). Nie żebyśmy mieli oczekiwanie, że albańskie zabytki powinny rozsypywać się ze starości i być w złym stanie, ale z tym zamkiem, który zobaczyliśmy było coś nie tak (zobaczcie sami na zdjęciach).
Faktycznie, intuicja nas nie zawiodła. To co zobaczyliśmy, to twierdza 'odbudowana' za czasów Hodży, w 1982 roku. Odbudowana według projektu jego córki, Pranvery Hodży, architektki w niewielkim stopniu szanującej spuściznę historyczną.
Dziś w tym budynku jest
Muzeum Skanderbega, które w Nowy Rok jest zamknięte (inna sprawa, że po zobaczeniu jego fasady, kompletnie nie mieliśmy już ochoty wchodzić do środka). Za to z tej samej okazji wstęp na teren twierdzy był bezpłatny, mogliśmy więc do woli włóczyć się po pozostałych ruinach, na szczęście poprawionych ręką dyktatorskiej córki.
W domach ukrytych w zakamarkach twierdzy żyje podobno jeszcze 18 rodzin. Dziś jednak jest tu mało życia, więc ciągle nie możemy oprzeć się wrażeniu, że całość to turystyczna wydmuszka.
Sytuację nieco ratuje reszta tego, co można tu zobaczyć - niewielka cerkiewka przerobiona na
meczet Bektaszytów (dominujący w nim zielony to podobno ich kolor, niebieski należał do bardziej ortodoksyjnych odłamów), sąsiadujący z nim niewielki kościółek, ukryte, potajemne przejście do głównego zamku, a przede wszystkim wspaniały widok! Zamek był doskonałym punktem obserwacyjnym. Widać stąd Adriatyk, Durres, Tiranę z jej najwyższymi budynkami, a nawet góry nad Beratem. Kiedyś widać stąd było także i inne zamki, z których przekazywano sobie dymne i świetlne znaki.
Szybko przyczepił się do nas samozwańczy przewodnik. Opowiedział dokładnie historię swojego życia, oprowadził po cytadeli i na koniec poprosił o pieniądze.
Zdecydowanie, Kruja to najbardziej turystyczne miejsce Albanii.
*
Na koniec kilka słów o
Skanderbegu, narodowym bohaterze Albanii, wspomnianym już kilka razy w mojej relacji. Jego ulicę, pomnik i plac znajdziemy w każdym albańskim mieście.
Jerzy Kastriota (alb.
Gjergj Kastrioti Skënderbeu) urodził się w arystokratycznej albańskiej rodzinie katolickiej w Krui w 1405 r. W tych czasach Albania była już częścią Imperium Osmańskiego, które chcąc zapewnić sobie lojalność lokalnych możnowładców, brała ich dzieci w jasyr, jako zakładników. Taki los spotkał właśnie Jerzego, który wstąpił do tureckiej szkoły wojskowej. Szybko zasłynął spektakularnymi sukcesami militarnymi i, zjednując sobie przychylność i zaufanie tureckich władz, został mianowany przywódcą regionu Kruja w Imperium. Wykorzystując antytureckie nastroje oraz klęski Turków w wojnie na Bałkanach, Skanderbeg odbił Kruję z rąk tureckich i ogłosił się jedynym, niezależnym władcą Księstwa Kastriota. Można się domyślać jak taka zdrada rozwścieczyła Turków, którzy natychmiast rzucili się, aby spacyfikować niepokornego Skanderbega. Trudno powiedzieć czy sprawiła to jego doskonała znajomość tureckich strategii militarnych, górskie ukształtowanie terenu czy też albańska duma, ale Turkom nie udało się odbić Krui aż do 1478 roku, gdy Skanderbeg nie żył już od 10 lat (zmarł na malarię w 1468 r.).
Mimo, że Albania ostatecznie upadła i została wcielona do Turcji, to mówi się, że to opór Skanderbega sprawił, że nie doszło do jej całkowitej islamizacji i przetrwało w niej chrześcijaństwo. Są także teorie mówiące, że Skanderbeg miał duże wsparcie ze strony Państwa Kościelnego i Neapolu. Włosi mieli nadzieję, że dzięki Skanderbegowi Turcy nie zagrożą Półwyspowi Apenińskiemu, co zresztą okazało się prawdą.
Co tu dużo mówić, dla nieposiadających wielu bohaterów narodowych Albańczyków, waleczny Skanderbeg stał się uosobieniem tego z czego czym się szczycą - dumy, honoru, braku pokory i przywiązania do ojcowizny.
Informator* 1 PLN to ok. 30 ALL
Ceny* dojazd z Tirany do Fushë: 100 ALL, turecko-arabska muzyka w tle oraz cukierki od kierowcy gratis.
* miejski busik po Krui: 50 ALL
* 5 pocztówek: 1 euro