Mała Róża skończyła już 7 tygodni, odbyła kilka małych wykapek za Kraków, przyszedł więc czas na zapoznanie jej z górami. Wybór był prosty - zabieramy naszą babę na
Babią Górę, najwyższy szczyt
Beskidu Żywieckiego!
Plan był równie prosty.
Mieliśmy wczesnym rankiem podjechać na
Przełęcz Krowiarki i stamtąd podejść
czerwonym szlakiem przez
Sokolicę i
Gówniaka prosto na Babią. Nie przewidzieliśmy dwóch rzeczy. Po pierwsze tego, że zbieranie się z małym dzieckiem nie idzie nam jeszcze tak szybko, a po drugie tego, że piękna sobotnia pogoda ściągnie na Babią dzikie tłumy.
Tak czy siak, o 11 rano dojechaliśmy do Krowiarek i po pół godzinie udało nam się zaparkować wzdłuż drogi. Byliśmy gotowi, żeby ruszyć na szlak.
O ile sama trasa była prosta i nieskomplikowana, to zagadką było jak Róży będzie spodoba się dłuższy marsz w chuście i na ile mi wróciła kondycja po operacji. Na szczęście całość okazała się być sukcesem - po godzinie i 18-stu minutach przeciskania się przez tłumy na szlaku stanęliśmy na szczycie.
Róża zdobyła swój pierwszy szczyt w życiu!
*
Pierwsza góra za nami, czas na pierwszą podróż.
Nowiutki paszport już jest, możemy więc ruszać w drogę!