Wyjazd do Chicago był zaskoczeniem.
Po pierwsze dlatego, że to miasto było nowością dla naszych pracowych delegacji, a po drugie dlatego, że jeszcze w czasie naszego wyjazdu do Omanu przyszła do mnie wiadomość:
'Czy możesz lecieć za 2 tygodnie? I czy te daty Ci pasują?'. Zaskoczenie czy nie, takich okazji raczej nie przepuszczam, więc dwa tygodnie po powrocie z Omanu siedziałam już w samolocie do drugiego polskiego miasta na świecie*.
Czas spędzony w tym miejscu był bardzo pracowity, deszczowy i aktywny, co więcej, nie skończyło się na jednym wyjeździe. Mimo to udało mi się opracować moją listę ulubionych rzeczy i miejsc w Chicago.
Którą to właśnie chcę się z Wami podzielić!
1. Millenium ParkMój numer jeden w Chicago, położony tuż nad brzegiem jeziora Michigan. Mimo złej początkowo passy (zbyt długie planowanie, koszmarnie przekroczone koszty wykonania i ukończenie o 4 lata za późno, bo w 2004 roku), dziś to miejsce cieszy się olbrzymią popularnością. Jest perfekcyjnym połączeniem tego, czego tak bardzo brakuje nam w przestrzeni publicznej - zieleni, dużego terenu rekreacyjnego, ciekawych aktywności, sztuki i dobrej architektury. Znajdziemy tu słynną
Cloud Gate (czyli charakterystyczną sporą fasolową rzeźbę obijającą okoliczne wieżowce i turystów), czy interaktywną
Crown Fountain, albo pawilon
Jay Pritzker (siedzibę Orkiestry Symfonicznej i Chóru Grant Park) projektu Franka Gehry'ego i dwa piękne piesze mosty (
Nichols Bridgeway do Muzeum Sztuki oraz
BP Bridge w stronę jeziora). Odetchniemy w
Lurie Garden pełnym preriowej roślinności, albo poćwiczymy w czasie darmowych zajęć jogi, tańca i pilatesu na trawie. Albo po prostu siądziemy na ławce i będziemy się gapić na jezioro.
2. The Loopczyli centrum Chicago otoczone przez klimatyczną pętlę naziemnej (a właściwie nadziemnej) kolejki. Nie dość, że jest to finansowe i biznesowe centrum, to właśnie tutaj znajduje się najwięcej atrakcji wartych zobaczenia, a wszystko to okraszone jest charakterystyczną chicagowską architekturą (ale temu tematowi należy się osobny wpis:)) oraz licznymi rzeźbami na publicznych skwerach. Ciekawostką jest, że bilet na kolejkę w automacie można kupić także w języku polskim!
3. Navy PierMolo na jeziorze, wielkie Koło Młyńskie i jeszcze najlepiej lody w ręku przy pięknej pogodzie. Brzmi jak idealny powrót do czasów dzieciństwa. Jeśli jeszcze cenimy sobie ładne otoczenie, bliskość rozmaitych knajpek i ciekawe wystawy (żeby wymienić tylko Muzeum Witrażu i Muzeum Dziecięce), to wizyta na Navy Pier staje się obowiązkowa!
4. Art Institute of ChicagoNajsłynniejsze muzeum sztuki w mieście i z pewnością jedno z najlepszych na świecie. Olbrzymie zbiory (samo malarstwo europejskie to ponad 3.5 tysiąca dzieł) wystawione są w pięknym budynku na skraju Millenium Park, które powierzchnią w Stanach ustępuje tylko METowi w Nowym Jorku. Do najsłynniejszych wystawianych tutaj dzieł należą
Pokój Van Gogha w Arles czy jego
Autoportret,
Lilie wodne i
Stogi siana Moneta albo
Kobieta w kąpieli Degasa. Natomiast chicagowskim odpowiednikiem Mona Lisy z Luwru, czyli obrazem, do którego ustawiają się tutaj kolejki są
Nocne Marki Hoppera. Klasyka!
5. The West Loop i Green Street Smoked MeatsJak sama nazwa wskazuje, obszar położony na zachód od centralnej The Loop. Dzięki mnogości doskonałych knajpek, galerii i klubów, dzielnica ta często porównywana jest do nowojorskiego Meatpacking District. Zwłaszcza cieplejszymi wieczorami, atmosfera tutaj jest niepowtarzalna.
Jedno miejsce szczególnie zasługuje moim zdaniem na rekomendację:
Green Street Smoked Meats. Spora industrialna przestrzeń schowana w niepozornym zaułku, szerokie ławy, klimatyczne światełka i przede wszystkim doskonałe mięso. Doskonałe.
6. JedzenieSkoro już poruszyłam temat gastronomiczny, to jest kilka specjałów, których w Chicago spróbować absolutnie trzeba.
Najsłynniejszym klasykiem jest
deep dish pizza, czyli olbrzymia pizza z wysokimi brzegami, wypełniona serem i masą sosu pomidorowego. Choćbyście byli nie wiem jakimi fanami pizzy, nie wierzę, że samodzielnie będzie w stanie zjeść cały placek. Nie wiem czy jadłam w życiu coś bardziej tłustego i zapychającego. I co gorsza, pysznego :)
Do chicagowskich przysmaków należy także tutejszy
hot-dog z wołową kiełbaską wiedeńską i masą warzywnych dodatków. Jest też wersja polska z polską kiełbaską i toną cebuli (a jakże!) oraz
corn dog z kiełbaską zapiekaną w cieście kukurydzianym.
Jeśli szukamy nieco innych smaków, to polecam wizytę w
Intelligentsia Coffee na doskonałą (potwierdzoną licznymi wygranymi konkursami) kawę.
7. Chicago BullsMoje dzieciństwo przypadało na lata 90-te, kiedy to trwał szał uwielbienia dla Michaela Jordana grającego w Chicago Bulls. Pamiętam emocje towarzyszące wizycie w kinie na
Kosmicznym Meczu i naklejki z koszykarzami, które wtedy wszyscy zbierali. Choć dziś wydaje się to nieco śmieszne, wyprawa na mecz legendarnych byków była dla nas nie lada przeżyciem (zwłaszcza, że na trybunach po przeciwnej stronie siedział sam prezydent, Barack Obama!).
8. Chicago CubsOlbrzymim zdziwieniem dla nas było to, że to nie koszykarze z Chicago Bulls są w tym mieście najbardziej uwielbianą drużyną. Tytuł ten bez wątpienia należy się tutejszej drużynie baseballowej,
Chicago Cubs. Gdy w tym roku (czyli w czasie kolejnej wizyty) Cubsi brawurowo przeszli przez amerykańskie rozgrywki w ramach World Series, całe miasto dosłownie wstrzymało oddech. A gdy jeszcze drużyna po 107 latach zdobyła mistrzostwo 2. listopada 2016, szałowi nie było końca. Okna wieżowców układały się w gratulacyjne napisy, miasto było udekorowane barwami klubu, a nawet słynne lwy strzegące Art Institute nosiły czapeczki z logiem drużyny. Parada ulicami miasta, która odbyła się 2 dni później (w piątek 4.11.2016) była... największym pokojowym zgromadzeniem ludzi na świecie poza Azją (a 7.mym w ogóle)! Uczestniczyło w niej ok. 5 milionów ludzi! Nie było opcji, żebyśmy tego dnia pracowali - wszyscy, którzy nie mogli być w tłumie, wyglądali przez okna albo wpatrywali się transmisje telewizyjne.
9. Historia nazwyNazwa Chicago pochodzi od indiańskiego słowa
Checagou, które znacza...
śmierdzące miejsce! Wzięło się stąd, że w miejscu dzisiejszej metropolii rozciągały się podmokłe tereny porośnięte śmierdzącą cebulą!
Chicago może się oczywiście pochwalić masą innych wspaniałych miejsc. Od pełnej sklepów
Magnificent Mile, Planetarium czy klub komediowy
Second City. Jestem pewna, że każdy z Was bez trudu stworzyłby swoją własną listę ulubionych rzeczy w tym mieście.
Swoją drogą, o dwóch miejscach zresztą nie napisałam celowo - należy im się osobny wpis.
Stay tuned!
* Miasto z największą ilością mieszkańców polskiego pochodzenia/Polaków to oczywiście Warszawa, natomiast Chicago wyprzedza w tej materii mój rodzimy Kraków!