Siarczyste mrozy nawiedzające teraz Polskę, sprawiają, że wracam pamięcią do
Zimy Tysiąclecia USA sprzed dwóch lat (chociaż złośliwie powiem, że Amerykanie ogłaszają zimę stulecia chyba co roku).
I do Bostonu, całkowicie zasypanego śniegiem.
*
Jeśli musiałabym przenieść się do Stanów i mogłabym wybrać miasto, gdzie się osiedlę, to byłby to Boston.
Lista zalet jest długa: jest mniejszy i cichszy niż Nowy Jork, zdecydowanie bardziej europejski w zabudowie, z masą uroczych, ceglanych budynków położonych przy brukowanych ulicach. No i o wiele spokojniejszy. Nie można zapomnieć też o długiej (jak na Stany) i ciekawej historii - każdy w szkole przecież uczył się o
bostońskim parzeniu herbaty.
Potomkowie niepokornych Bostończyków są dziś niemniej rewolucyjni, ale swoje rewolucyjne idee rozwijają na tutejszych najsłynniejszych uniwersytetach: Harvardzie i MIT. A jeśli ktoś szuka w Bostonie mniej edukacyjnych rozrywek, to też się nie zawiedzie - to właśnie stąd pochodzi słynna sieć kawiarni Donkin Doughnats, sprzedająca słynne amerykańskie pączki z dziurką (donuty).
A co jeśli planowalibyście spędzić w Bostonie dzień lub dwa, zamiast całego życia?
Wtedy koniecznie wybierzcie się na
Szlak Wolności!
Jest to wijąca się przez miasto 4-ro kilometrowa trasa wypakowana po brzegi historią Bostonu, jego symbolami i najlepiej dająca odczuć atmosferę tego miasta.
Normalnie jej przejście nie nastręcza żadnych trudności, bowiem jest oznaczona przez ceglany pas w chodniku, ale podczas tamtej ostrej zimy kompletnie nie było tego oznaczenia widać pod zwałami śniegu.
Zupełnie jednak nie przeszkadzało to w odwiedzeniu 16-stu największych atrakcji Bostonu:
1. Park
Boston Common to najstarszy publiczny park w Stanach (założono go już w 1634 r.). I chociaż jego przeznaczenie w ciągu lat się zmieniało (widział zarówno stacjonujące oddziały wojsk brytyjskich jak i egzekucje rzekomych czarownic), to niezmiennie tętni życiem - latem piknikami i opalającymi się letnikami, a wtedy, zimą, miejsce miała jakaś bardzo ożywiona pikieta.
Tuż przy granicy parku uwagę zwraca
2. lśniąca, złota kopuła
Massachusetts State House czyli siedziba miejscowego samorządu. Ciekawostka: budynek zaprojektował pierwszy 'domorosły' amerykański architekt, Charles Bulfinch.
Kolejny bok parku okupuje
3. kościół
Park Street z czasów kolonialnych, zbudowany z inicjatywy 26-ciu super konserwatywnych działaczy chrześcijańskich. Co ciekawe, to z tej ambony głoszono jedne z pierwszych kazań zachęcających do porzucenia niewolnictwa!
Tuż obok kościoła znajduje się
4. cmentarz
Granary, założony już w 1660 roku. Ten niewielki, ale niezwykle klimatyczny cmentarz mieści aż 2345 grobów, w których (i poza którymi) pogrzebano ok. 5000 osób. Leżą tu zarówno amerykańscy bohaterowie Wojny o Niepodległość, Masakry Bostońskiej, jak i krewni prezydenta Franklina. O tym jak ten cmentarz jest uroczy wiem niestety tylko ze zdjęć, bo tamtej zimy był doszczętnie zasypany śniegiem.
5. to niewielka
Kaplica Króla (King's Chapel), znana głównie ze swojej ciekawej kolonialnej architektury.
Tuż obok znajduje się
6. czyli pierwsza bostońska Szkoła Publiczna (ustanowiona w 1635 r.). Dzieci bostońskiej elity mozolnie wkuwały tutaj łacinę przez min. 3 lata (a niektórzy nawet przez 4), a szkoła do dziś uznawana jest za jedną z najbardziej prestiżowych w kraju.
7. to
Stara Księgarnia na Rogu (Old Corner Bookstore), a zaraz na przeciwko niej znajduje się
8.
Old South Meeting House - stary kościół, który zyskał sławę jako punkt zborny dla uczestników Bostońskiej Herbatki. Jako, że był to wówczas największy budynek miasta, był w stanie pomieścić ponad 5000 buntowników. Dziś jest tu wystawa poświęcona tamtym wydarzeniom.
9.
Old State House zbudowany w 1713 roku to jeden z najstarszych budynków użyteczności publicznej w Stanach. Niegdyś był tu Sąd Generalny, a dziś mieści się tu wystawa poświęcona amerykańskim dążeniom do wolności.
Podobnym wydarzeniom poświęcone jest
10.
miejsce Masakry Bostońskiej, czyli jednego z wydarzeń, które sprowokowało amerykańską Wojnę o Niepodległość (więcej szczegółów na
wikipedii).
Zaraz potem dochodzimy do jednego z najczęściej odwiedzanego w Stanach miejsca czyli
11.
Faneuil Hall. Dawniej było to miejsce poświęcone handlowi, spotkaniom i przemowom (to tutaj tliło się zarzewie amerykańskiego buntu przeciwko Brytyjczykom). Nie bez przyczyny nazywa się je
Kolebką Wolności.
Kawałek dalej wkraczamy do kolejnej dzielnicy, zwanej North End, słynnej z włoskich mieszkańców, wąskich uliczek i doskonałych knajpek. Tutaj znajduje się kolejny punkt na szlaku
12.
Dom Paula Revere, działacza z czasów Wojny o Niepodległość. Dziś jest to najstarszy dom mieszkalny w Bostonie (pochodzi z 1680 r.), a zwiedzając go dowiemy się nieco więcej o nim samym i jego, liczącej 16-ro dzieci, rodzinie.
W tej samej dzielnicy leży
13.
Old North Church. Amerykańscy patrioci w czasie walk o niepodległość wywieszali tutaj nocą lampiony, za pomocą których informowali swoich pobratymców o ruchach brytyjskich wojsk. Amerykańskie dzieci do dziś uczą się o tym w szkole:
"One if by land, and two if by sea" zna chyba każde dziecko.
14. to kolejny cmentarz
Copp Hill's Burying Ground z grobami z czasów kolonialnych.
Mostem Charleston przekraczamy rzekę, aby dojść do
15.
USS Constitution czyli najstarszego na świecie statku wojennego pozostającego w czynnej służbie wojskowej. Mieści się tu także muzeum.
Ostatni punkt na trasie to
16.
Bunker Hill Monument czyli wzgórze upamiętniające miejsce pierwszej bitwy z Wojny o Niepodległość w 1775 r. Olbrzymi granitowy obelisk (67 m) widoczny jest z daleka, a na jego szczyt prowadzi 294 schodów.
Jeśli udało Wam się wytrwać lub przejść szlak do końca, to gratuluję. To czterokilometrowa lekcja historii!