O lokalnym podróżowaniuNa rajskim wizerunku Mauritiusa ciąży (przynajmniej) jedna skaza, zdaniem jego mieszkańców. Praveshowi parę razy wyrwało się narzekanie na to, że maurytyjska waluta stoi dość nisko w porównaniu do innych, co sprawia, że obywatelom jego kraju trudno jest podróżować za granicę.
Zaczynając od tego, że wszelkie środki taniego podróżowania za granicę tak popularne u nas (od autostopu po tanie bilety lotnicze) tam po prostu są niedostępne, kończąc na niskich zarobkach i niekorzystnym kursie waluty na Mauritiusie - wszystko to sprawia, że Maurytyjczycy raczej wybierają wakacje we własnym kraju.
Okazuje się (bez niespodzianki), że Ci z północy wyspy podróżują na południe, a południowcy na północ.
Całkiem zabawna jest tu kwestia skali. Na tej malutkiej wyspie podróż na jej drugi koniec, czyli o całe 40 km urasta to miana poważnej wyprawy. Do tego stopnia, że jak twierdzi sarkastycznie Pravesh (dorabiający w końcu jako taksówkarz), gdy ludzie bywają na drugim krańcu wyspy raz w roku, to zapominają tamtejszych dróg i boją się prowadzić auto.
Ale coś jest w tej odległej wyprawie na drugi koniec - obojętnie na którą stronę wyspy chcemy się przeprawić, przejechać trzeba przez góry zajmujące centrum Mauritiusa. Zachmurzone, deszczowe i o fantastycznych kształtach zdają się naprawdę być bramą do nieco innego świata. Bo obie części wyspy faktycznie się różnią. Północ jest bogatsza, bardziej zurbanizowana, z głównymi ośrodkami turystycznymi, a południe mniej rozwinięte, ale za to zachwycające najpiękniejszymi przyrodniczo miejscami w kraju. Północ słynie z doskonałej pogody, nawet w zimie, a południe zwane jest
'domem deszczu'.
Turyści międzynarodowiCo innego turyści zagraniczni. Oni w parę dni próbują zwiedzić całą wyspę. Często sami wynajmują auta, na co zżyma się Pravesh. Twierdzi, że bardzo dużo wypadków samochodowych spowodowanych jest przez ludzi, którzy przyzwyczajeni do ruchu prawostronnego nie umieją się przestawić na tutejszy,
lewostronny.
- A wiecie czemu na początku jeżdżono tylko lewą stroną? - zaskoczył nas pytaniem znienacka.
Podobno w zamierzchłych czasach, gdy większość komunikacji odbywała się konno czy na wozach, jadący lewą stroną i mijający się z naprzeciwka ludzie mogli sobie podać sąsiadujące prawe dłonie na znak pozdrowienia i braku złych intencji. Dopiero Napoleon, na fali tworzenia nowego świata i nowych porządków, nakazał to zmienić, a za nim podążył cały świat.
Pravesh twierdzi, że na Mauritius przybywa najwięcej turystów z Wielkiej Brytanii, a potem z Francji, a zwłaszcza z sąsiedniego Reunionu. Ostatnimi laty mnóstwo pojawiło się tutaj także zwiedzających z Chin, którzy masowo wykupują na pamiątkę produkowane na Mauritiusie drewniane modele statków. Pravesh chyba trochę się na nas obraził, gdy mimo jego namów, nie chciałyśmy jechać do sklepu z modelami statków.
A w jaki sposób można się po Mauritiusie przemieszczać?Oprócz wynajęcia auta, wiele osób decyduje się na całodzienne lub półdniowe wynajęcie taksówki. Oprócz oczywistych zalet jak kierowca znający lokalne zwyczaje, drogi i ruch lewostronny, trzeba dodać całkiem przystępną cenę. Jedna uwaga: odradzam wynajem taksówek hotelowych - znacznie taniej jest skorzystać z niezależnych firm taksówkarskich.
Inną opcją, preferowaną także i przez miejscowych, jest maurytyjska sieć autobusów. Linii autobusowych jest całe mnóstwo, i choć żadna z nich nie jest bardzo dalekobieżna, świetnie nadają się na bliższe wycieczki. Busy jeżdżą z różną (z góry określoną) częstotliwością, zatrzymują się na przystankach co dosłownie kilkaset metrów i są przyjemnie tanie, chociaż bywają mocno zatłoczone. Tabor jest co prawda mocno wysłużony, ale za to klimatycznie ozdobiony sztucznymi kwiatami, wizerunkami bóstw czy hinduskimi napisami. Obowiązkowo, w każdym pojeździe jest sprzedawca biletów z mini kasą fiskalną (swoją drogą system przypominał nam ten z byłego sojuza), a od czasu do czasu zdarza się też i dodatkowa kontrola biletów.
A gdzie konkretnie jeżdżą Maurytyjczycy?To ostatnie, najważniejsze pytanie, które zadałyśmy Praveshowi.
Wiemy, że oczywiście wszystko zależy i nie każdy lubi to samo, ale interesowały nas takie najpopularniejsze wybory lokalsów. Pravesh wymieniał różne miejsca, od imprezowego Grand Baie na północy, chłodnego Trou aux Cerfs czy centralnego płaskowyżu słynnego z uprawy guawy (zwłaszcza koło Wielkanocy to miejsce cieszy się szczególną popularnością).
Ale młodzi ludzie chyba najczęściej wybierają wyjazd do
Alexandra Falls w okolicach parku narodowego
Black River Gorges. To największy (prawie 3.5% powierzchni kraju!) i najsłynniejszy teren chroniony w kraju. Wśród okolicznych, malowniczych wzgórz udało się tu zachować fragment lasu deszczowego pierwotnie obecnego na całej wyspie. Żyje tu też kilka endemicznych gatunków zwierząt (zwłaszcza ptaków - ale o tym będzie jeszcze więcej w jednym z kolejnych wpisów), których nie zdołali wytrzebić kolonizatorzy. Niektórzy decydują się na trek po jednym z wytyczonych szlaków (z czego, z oczywistych względów musiałam z bólem serca zrezygnować), inni zadowalają się oglądaniem zapierającej dech w piersiach panoramy i droczeniu się z małpiszonami żyjącymi w lesie.
Co ciekawe, ani małp ani obecnych w puszczy saren czy dzików pierwotnie na wyspie nie było. Poza nielicznymi gatunkami nietoperzy, nie żyły tutaj żadne ssaki. Te, które można na Mauritiusie spotkać dziś, zostały sprowadzone przez kolonizatorów. Specjalnie (jak dziki czy sarny) albo zupełnie przypadkowo, jak małpy i szczury, które po prostu uciekły ze statków Portugalczyków.
Jeszcze innym sposobem spędzenia czasu w okolicy, wybieranym chyba najczęściej przez uczniów, którzy właśnie rozpoczęli wakacje, jest wybranie się w okolice Alexandra Falls (punktu widokowego na piękne wodospady) i rozłożenie namiotów wśród 'papierowych' drzew (zwanych tak przez miejscowych, 'paper trees' ze względu na specyficzną korę wyglądającą jak cienki papier. Wydaje mi się, że chodzi o
Melaleuca quinquenervia), piknikowanie, palenie ognisk i kąpiele w rzece. Idealny sposób na świętowanie wakacji, podróży, wolności!
Informator* 1 PLN to ok. 9 MUR (rupii maurytyjskich)
* My korzystałyśmy z firmy Taxis Mauritius (tutaj jest ich strona internetowa: http://www.taxismauritius.com/), którą z czystym sercem możemy polecić. Ich usługi wyszły znacznie taniej niż taksówka zaaranżowana przez hotel.
* Na teren parku Black River Gorges nie ma biletów wstępu.
Ceny* całodzienny wynajem taksówki (8h): 2800 MUR
* przejazd autobusem do sąsiedniej miejscowości: 27 MUR