Mauritius nie jest jednym z tych wyspiarskich państw, którym grozi zatopienie w wyniku ocieplania się klimatu. Mimo tego, że kojarzy się głównie z pięknymi plażami i rafami koralowym, wnętrze wyspy jest całkiem górzyste i upstrzone uśpionymi wulkanami.
Taka naturalna bariera wyjaśnia dlaczego w południowej i północnej części tej niewielkiej wyspy może panować zupełnie odmienna pogoda*, a jej centrum charakteryzuje się nieco innym klimatem niż wybrzeże.
Co więcej, położony wyżej, a więc chłodniejszy, interior uznawany jest za znacznie bardziej luksusowe i przyjemniejsze miejsce do życia niż nadbrzeże. Co wydawałoby się niezbyt intuicyjne, ceny nieruchomości w rejonie z dala od morza i położone na wyżynie są znacznie wyższe niż te nad oceanem. Jak twierdzi Pravesh, zaprzyjaźniony taksówkarz - jeśli masz dom na wyżynie, oznacza to, że albo jesteś niebotycznie bogaty albo miałeś szczęście do otrzymania niezłego spadku. Rzeczywiście, tutejsze rześkie powietrze sprawia, że jesteśmy w stanie w to uwierzyć.
Raczej nie ma opcji na to, żeby coś tu wynająć na stałe - prawie nie ma tutaj takiego rynku. 95% społeczeństwa posiada swoje domy i ziemię, nie ma kultury wynajmu.
Nie dziwi więc, że w tych luksusowych okolicach, mieszczą się centra prestiżowych firm, a także Clarisse House czyli siedziba premiera, będącego główną osobą w państwie (tak jak i u nas, prezydent pełni raczej funkcję reprezentacyjną).
Jest tu też jeszcze jedno miejsce, które stało się mini ikoną Mauritiusa -
Trou aux Cerfs, jak twierdzi Pravesh najzimniejsze miejsce w kraju. Chcąc dać nam wyobrażenie o tym jak zimno tu bywa, opowiadał, że zimą temperatura spada tu do 19-stu stopni, a nocą nawet i do 12-stu. I ludzie w okolicy zmuszeni są do założenia skarpetek!
Z drugiej strony ten 'chłód' sprawia, że jest to ulubione miejsce biegowe Maurytyjczyków. Wśród biegaczy spotkać można nawet i żonę premiera (jest tutaj także i siłownia na wolnym powietrzu).
Trou aux Cerfs to uśpiony wulkan górujący nad
Curepipe, jednym z głównym miast tego wyspiarskiego kraju. Ma całe 605 m, rozciągają się więc stąd cudowne widoki okoliczne skały i sąsiednie wulkany. Obejście krateru zajmuje może 20 minut (jego średnica to ok. 300 m), a mimo, że środek jest mocno zalesiony, od czasu do czasu da się dostrzec niewielkie jeziorko znajdujące się na jego dnie. Spacery na dół krateru są niepolecane ze względu na stromiznę i podmokłość.
*
Spędzamy chwilę na szczycie i patrzymy na centrum wyspy. A Pravesh opowiada nam o tym jak tu się żyje.
Na przykład o tym, że jeszcze nie zdarzyło, żeby premierem tego kraju nie był polityk o hinduskim pochodzeniu (w końcu jakieś 70% społeczeństwa ma właśnie hinduskie korzenie). Ale i o tym, że panuje zasada, że w Zgromadzeniu Narodowym muszą być reprezentowane wszystkie mniejszości etniczne (do głównych należą Hindusi, Tamile, Kreole, potomkowie białych Chrześcijan, Chińczycy i Muzułmanie), a jeśli nie zdobędą wystarczająco wiele głosów, to ich reprezentanci zajmują specjalnie zarezerwowane dla nich miejsca**.
Albo o tym, że sam zna 5 języków: oficjalny angielski, francuski, najpowszechniej używany kreolski (tych trzech uczy się dzieci już w wieku 4-5 lat), a także jego rodzime urdu i hindi. Uczniowie mogą w szkole uczyć się także arabskiego.
W ogóle z językiem na Mauritiusie jest całkiem ciekawie. Jako pozostałość po czasach kolonialnych, urzędowym językiem jest tutaj angielski, ale jako pierwszego języka używa go niewielki procent społeczności. Zdecydowana większość komunikuje się sfrancuszczonym kreolskim. Natomiast prasa w głównej mierze używa francuskiego. A wszystko to podlane jest dominującą i widoczną na każdym kroku kulturą hinduską. Mieszanka jest fascynująca.
Co ciekawe, mimo tak olbrzymiej mieszanki kultur i narodowości, a także pokojowego ich współegzystowania (chociaż wiadomo, pewne etniczne niesnaski się zdarzają), małżeństwa wśród tej samej kultury zdarzają się stosunkowo rzadko. Mieszane małżeństwa stanowią jedynie 8% wszystkich.
Gdy pytamy się o wiek zawierania małżeństw, Pravesh wzdycha - tak jak wszędzie to się zmienia. Kiedyś kobiety wychodziły za mąż w wieku ok. 20 lat, dziś średnia przesunęła się na 23-25 lat. To samo mężczyźni - kiedyś powszechny był ożenek w wieku 23 lat, a teraz panowie czekają raczej do 26-26 roku życia. Pravesh sam ma 23 lata i mu się nie spieszy.
Zresztą ślub to prawdziwe przedsięwzięcie. Małe wesele to takie z około 500 gośćmi, średnia oscyluje w okolicach 1000 weselników, chociaż zdarzają się naprawdę duże, 2000-osobowe imprezy! Zasada jest taka, że zapraszasz wszystkich, których znasz, a przyjęcie czasem odbywa się w domu, ale częściej w olbrzymich salach weselnych. A niektóre trwają nawet 3 dni.
Nieśmiało pytamy o koszta, ale Pravesh tłumaczy tylko, że każda rodzina płaci za swoich gości. I dodaje, że muzułmańskie wesela są jeszcze większe.
Zasad jest zresztą jeszcze więcej, Hindusi na przykład podają tylko dania wegetariańskie, a Tamilowie żenią się tylko w poniedziałki. Mozaika kulturowa jest tutaj widoczna jak nigdzie indziej.
Jedno jest wspólne dla wszystkich - przed ślubem raczej nikt tu razem nie mieszka, a po ślubie młodzi zamieszkują z rodzicami. Chociaż tak jak wszędzie, to się zaczyna zmieniać, bo coraz więcej dziewczyn chce mieszkać z mężem z dala od teściów.
A skoro już o tym mowa, wracamy jeszcze raz do kwestii finansowych. Pravesh twierdzi, że średnia pensja w kraju to ok 10 000 MUR (czyli 1100 PLN; chociaż oficjalne statystyki mówią o wyższych kwotach). Obowiązuje podatek liniowy w wysokości 15% dochodu.
*
Pravesh aż się prostuje z dumy, gdy mówi o wysokim wzroście gospodarczym kraju. Obecnie jest to 3.ci najbogatszy kraj Afryki (pod względem PKB per capita), z perspektywami na stanie się numerem 1 w ciągu kilku lat. A jak chodzi o wskaźnik rozwoju społecznego, to rzeczywiście Mauritius jest już najbardziej rozwiniętym krajem Afryki, plasując się w kategorii wysoko rozwiniętych państw również na tle całego świata (wyżej niż np. Serbia).
Gospodarka oprócz na turystyce opiera się na uprawie trzciny cukrowej, outsourcingu (mnóstwo ludzi studiuje kierunki związane z IT), a także przemyśle włókienniczym i odzieżowym. Do pracy w wielkich fabrykach sprowadzani są robotnicy z biedniejszych krajów (Bangladesz, Sri Lanka), mieszkający w obskurnych robotniczych barakach o bardzo złym standardzie. To jeden z tych widoków pozostających w dysonansie do rajskiego wizerunku wyspy.
Opieka zdrowotna jest darmowa dla obywateli na bardzo wysokim poziomie, dzieci mają też darmowe busiki dowożące je do szkół, a starsi cieszą się darmową komunikacją. Edukacja również jest bezpłatna, obowiązkowa aż do szkoły średniej. Studia na uniwersytecie oczywiście nie są już obowiązkowe, ale bardzo popularne. Jest tu aż 10 uczelni (4 lokalne, 6 filii zachodnich) na 1.2 mln obywateli. Mnóstwo osób studiuje tu medycynę (wielu Hindusów przyjeżdża tu z kontynentu na studia), IT i finanse.
Studia są płatne, a coś takiego jak kredyt studencki nie istnieje. Dlatego też mnóstwo ludzi studiuje zaocznie (tak jak Pravesh), aby móc w międzyczasie na edukację zarobić.
Do tego Mauritius to bardzo bezpieczne państwo. Raczej nie będziecie tam narażeni na więcej niż sporadycznych kieszonkowców, chociaż oczywiście warto uważać. Poza niektórymi obszarami stolicy, spacery po zmroku są także bezpieczne. Pravesh twierdzi, że najczęściej karanym przestępstwem są zdrady małżeńskie, ale szczerze mówiąc nie znalazłam żadnego potwierdzenia, żeby tak było.
To raj czy nie raj?
* W sezonie deszczowym (styczeń-luty) polecam serdecznie pobyt na północy - tutaj prawie nie pada, podczas gdy południe może moknąć w deszczu.
** Sprawdzałam - to prawda! Więcej
tutaj.