'Życzymy Wam pobożnego Thaipoosam Cavadee!'Na takie życzenia natykałyśmy się co krok. Widniały na banerach reklamowych, na ogłoszeniach albo na przystankach.
Miałyśmy szczęście - byłyśmy na Mauritiusie akurat wtedy gdy odbywało się
Thaipoosam Cavadee, doroczne hinduskie święto, celebrowane na tej wyspie ze szczególnym oddaniem (zwłaszcza przez społeczność tamilską). To jedno z tych wydarzeń, których tutaj lepiej nie przeoczyć!
Ale o co chodzi?
SpołeczeństwoTrudno było mi uwierzyć, że Mauritius, rajska wyspa na Oceanie Indyjskim z idealnymi warunkami do życia, była pierwotnie niezamieszkana. Dawno temu był tu tylko las hebanowy, ptaki dodo i gigantyczne żółwie. Dopiero potem, w epoce wielkich odkryć dotarli tu kolonizatorzy (Holendrzy, Francuzi i Brytyjczycy), którzy zniszczyli pierwotną roślinność tej wyspy i zjedli dodo i żółwie (do tego jeszcze wrócimy później). Przywieźli też ze sobą wielu ludzi rozmaitych nacji, jako wolnych robotników i niewolników. Dlatego też dzisiejsze maurytyjskie społeczeństwo jest mieszanką chrześcijańskich Europejczyków, Hindusów i Tamili, Kreoli, Chińczyków i Muzułmanów.
Co ciekawe, jako, że nikt z nich nie może powiedzieć, że pierwszy osiedlił się na wyspie i jest jej pierwotnym właścicielem, to wszystkie te nacje, kultury i religie żyją tutaj w pokoju, otwartości i tolerancji, której naprawdę moglibyśmy się uczyć.
ReligiaPrzy tak olbrzymim zróżnicowaniu etnicznym, maurytyjskie zróżnicowanie religijne nie powinno nikogo dziwić. Cudownym faktem jest to, że wszystkie obecne tu religie koegzystują tutaj harmonijnie, a wolność wyznania zagwarantowana jest w konstytucji. Co więcej, jak z entuzjazmem opowiadał nam napotkany Maurytyjczyk,
'jeśli jedna religia ma tu święto, to wszyscy mają święto'. I faktycznie, w oficjalnym kalendarzu dni wolnych na Mauritiusie znajdziemy zarówno Wszystkich Świętych i Boże Narodzenie, jak i hinduskie Diwali, Chiński Nowy Rok czy muzułmańskie zakończenie Ramadanu.
70% Maurytyjczyków ma pochodzenie z subkontynentu indyjskiego, a większość z nich praktykuje hinduizm stanowiąc 52% społeczeństwa. Dlatego też to hinduskie festiwale religijne są w tym kraju najhuczniej i najliczniej celebrowane.
A najsłynniejszym z nich jest właśnie
Thaipusam Kavadi.
Poświęcone jest ono bogu wojny, Lordowi Muruga, synowi Śiwy i Parwati, który pokonał złe demony, a tego dnia dodatkowo obchodzi swoje urodziny. Jest to święto bardzo radosne, będące wyrazem wdzięczności za miniony dobry rok i prośbą o powodzenie w kolejnym.
Świętowanie zaczyna się 10 dni wcześniej, gdy wyznawcy dbają o oczyszczenie przez rygorystyczny post, pokutę i modlitwę. W dzień głównego święta, wierzący spotykają się nad brzegami rzek lub oceanu, aby dokonać ablucji. Towarzyszą temu modły i śpiew, a także składanie bogu ofiary z owoców, kadzidła, mleka czy masła (!). Po oczyszczeniu, wyznawcy ubierają piękne stroje, głównie w intensywnych odcieniach fuksji i szafranowego żółtego i dołączają do głównej procesji niosącej ozdobne 'łuki' kwiatowe (zwane właśnie 'kavadi') oraz posąg Murugi. Procesje ze wszystkich świątyń hinduistycznych zdążają do jednej z kilku tamilskich świątyń na wyspie (zwanych koyil lub kovil). Jeżdżąc tego dnia po wyspie autem nie trudno natknąć się na korek spowodowany jedną z takich procesji :)
Dookoła Thaipusam narosło też trochę kontrowersji ze względu na tradycyjne samookaleczenie, którego dokonują na sobie wdzięczni pątnicy w czasie procesji. Internet jest pełen krwistych opisów tych obrzędów, a prawda jest taka, że chodzi zwykle o piercing czy wbijanie małych haczyków pod skórę, po czym zwykle po paru tygodniach nie ma nawet śladów. Oczywiście zdarzają i poważniejsze 'ofiary', ale po pierwsze należą one do rzadkości, a po drugie wielu wyznawców wybiera zamiast tego zawiązanie buzi szarfą jako symboliczne zachowanie ciszy w drodze do świątyni.
W samej świątyni jest już czas na świętowanie - są modły i śpiewy, są ofiary składane u stóp bóstw (m.in. i kolczyki i haczyki użyte do umartwień w czasie procesji) oraz wegański świątynny posiłek serwowany przybyłym na liściach bananowców.
Atmosfera jest radosna i przyjazna. Wchodząc do świątyni początkowo miałyśmy obawy, że będziemy świętującym przeszkadzać jako intruzi, ale zostałyśmy bardzo serdecznie zaproszone do przyglądania się uroczystościom, a nawet poczęstowane świątynnymi jabłkami. Z życzeniami pobożnego Thaipusam Kavadi!