Geoblog.pl    marianka    Podróże    Arabia Szczęśliwa - Oman i Emiraty    Kwestie obyczajowe
Zwiń mapę
2015
03
paź

Kwestie obyczajowe

 
Oman
Oman, Nizwá
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 2372 km
 
Nizwę na zawsze będę pamiętać z perspektywy wysokiego, wygodnego balkonu, na którym spędzaliśmy długie godziny wieczorne przy sziszy, omańskich przekąskach i opowieściach o życiu młodych arabskich chłopaków, Sulejmana i Mustafy.

Czasu mieliśmy niby sporo, ale przy takiej ilości spraw do poruszenia i obgadania, wieczory mijały nam ultra szybko.

No bo co się dzieje, jeśli młodemu Omańczykowi spodoba się dziewczyna?

To wcale nie jest to taka prosta sytuacja. Zacznijmy od tego, że nie jest tak łatwo mu poznać jakąś obcą, młodą kobietę, na tyle, żeby móc stwierdzić, że jest nią poważnie zainteresowany. Jedyne na co może liczyć to przelotne spojrzenie gdzieś w mieście, rzadko kiedy nawet może do dziewczyny sam zagadać. Nieco lepszą sytuację mają studenci albo pracownicy instytucji publicznych. Oczywiście w grę nie wchodzą dłuższe rozmowy z nieznaną kobietą, ale czasem wymiana kilku zdawkowych zdań wystarczy, aby wzbudzić zainteresowanie.
No więc, kiedy Omańczyk polubi dziewczynę, to zaczyna się cały, skomplikowany proces, w całości kontrolowany przez rodzinę. Chłopak może w zaufaniu zapytać się o nią swoich sióstr albo zwierzyć się matce. Czasem zdarzy się tak, że siostry znają tę dziewczynę ze szkoły, albo matka zna jej matkę. A czasem kobiety są w stanie własnymi kanałami dowiedzieć się czy panna nie jest już przypadkiem zajęta. Jeśli jednak nic nie stoi na przeszkodzie, a obiekt westchnień pochodzi z porządnej rodziny, matka chłopaka może zadzwonić do matki dziewczyny i zaproponować wspólne spotkanie rodzin. Czasem po prostu też organizuje się mniej formalne spotkanie chłopaka z dziewczyną, na którym obowiązkowo jest obecny ktoś trzeci (np. rodzeństwo). To daje potencjalnej parze nieco więcej przestrzeni do rozmowy i poznania się.

Ten etap nie trwa jednak zbyt długo. Albo nic z tego nie wychodzi, albo jeśli wszystko gra, to jeden ojciec dzwoni do drugiego ojca i proponuje spotkanie w celu dogrania szczegółów. To tak naprawdę oznacza konkretną decyzję, a para, po takim spotkaniu, uznawana jest za zaręczoną.
Co ciekawe, narzeczeństwo może mieć różne konsekwencje, w zależności od regionu. Czasem nie jest to żadne zobowiązanie prawne (tak jak u nas), a czasem bycie zaręczonym oznacza, że dziewczyna dziedziczy po chłopaku, mimo, że przecież nawet nie mieszkają razem.

Kolejnym krokiem jest ślub. Zwykle nie czeka się na niego zbyt długo, chociaż bywają wyjątki, że przygotowuje się go nawet i dwa lata. W tym czasie, zaręczona para ma więcej przestrzeni i bywa, że pozwala się jej nawet spotykać bez przyzwoitki. Zwykle, aż do ślubu młodzi mieszkają z rodzicami.
Oczywiście absolutnie nie ma możliwości, żeby para wyjechała gdzieś razem przed ślubem, nawet jeśli miałby to być wyjazd w większej grupie.

Cały ten proces nie jest dla młodych wcale taki łatwy. Prawda jest taka, że młodzi mężczyźni często nie potrafią nawet zagadać do dziewczyny, bowiem w całym obszarze publicznym obowiązuje ścisła segregacja płciowa, zaczynając od tego, że nawet szkoły nie są koedukacyjne. Jedyne kobiety, które tacy chłopcy znają to ich własne siostry i matki. A przyznajcie, że to trochę inna rozmowa:)
Dlatego też, często jest tak, że idealną kandydatkę na żonę po prostu znajduje matka.
Co ważne, to rodzina ostatecznie decyduje o tym, czy para może być razem czy nie. Czasem przeszkodą może być nieodpowiednie pochodzenie potencjalnego małżonka albo wyznawana religia (wyznawca ibadi w żadnym wypadku nie ożeni się z sunnitką albo szyitką!). Co ciekawe, mężczyźni nie mają monopolu na oświadczyny. Równie dobrze z taką propozycją może wyjść rodzina kobiety.

Dla nas, wychowanych w kulcie miłości romantycznej, taki dobór drugiej połówki może brzmieć przerażająco, ale trudno z naszej perspektywy oceniać tamtejszą, bardzo plemienną kulturę. Kulturę, gdzie tak bardzo ważna jest rodzina, własna plemienna wioska i bycie 'takimi jak my'. Gdzie największą karą, jaka może kogokolwiek spotkać jest odrzucenie poza nawias społeczeństwa, a bycie indywidualistą może sprawić, że reszta rodziny będzie musiała borykać się z ostracyzmem (a jej poszczególni członkowie mogą mieć problem ze znalezieniem męża/żony).
Tutaj nie przepada się za nowościami i jako społeczeństwo Omańczycy nie są otwarci na inność. Oczywiście, jako bardzo pokojowy naród, tolerują współistnienie kogoś innego, ale nigdy nie pozwoliliby mu wejść do swojej społeczności. Dlatego uważny wybór małżonka to sprawa olbrzymiej wagi dla całej rodziny.
Takie podejście ma tę zaletę, że w społeczeństwie prawie nie ma osób niezamężnych. Podobno czasem, niezwykle rzadko, zdarza się nieszczęśliwa, samotna kobieta, której nikt nie chciał. Ale nasi przyjaciele z Nizwy nikogo samotnego nie znają.

Omański ślub to kosztowna sprawa, na który trzeba długo odkładać.
Przede wszystkim mężczyzna musi dać żonie 5000 OMR (ok. 50 000 zł) w gotówce. To są tylko jej pieniądze, do których nikt inny nie ma prawa. W zamyśle mają stanowić zabezpieczenie dla niej na wypadek rozwodu albo śmierci męża.
Następnie trzeba wydać przyjęcia zaręczynowe, osobne dla kobiet i osobne dla mężczyzn. Koszt każdego z nich to minimum 1500 OMR (15000 zł).
Z okazji ślubu kobieta dostaje rownież kufer darów od przyszłego męża. Tradycyjnie znajdują się tam przeróżne perfumy, luksusowe tkaniny i słodycze. Koszt to co najmniej 1000 OMR (10000 zł).
Samo przyjęcie weselne to już przy tym wszystkim finansowy pikuś, około 1500-2000 OMR (15000 do 20000 zł).

Przyjęcie oczywiście jest bezalkoholowe, ale obowiązuje na nim podobna zasada co u nas: jeśli zabrakłoby na omańskim weselu ryżu, to byłby to taki wstyd dla rodziny jak u nas niewystarczająca ilość wódki.

Poligamia jest w Omanie dozwolona, zgodnie z prawem szariatu. Mimo, że można mieć aż do czterech żon, to jednak większość mężczyzn ma jedną.
Chociaż Mustafa opowiadał nam o tym, że jego matka w wieku lat 18-stu dowiedziała się, że za tydzień ma wyjść za mąż za 25 lat starszego mężczyznę, który ma już jedną żonę i 10-tkę dzieci. Jak się domyślacie nie była zachwycona, ale w tamtych czasach jej zdanie i tak się nie liczyło.
Teraz szczęśliwie jest inaczej - jeśli dziewczyna odmówi wyjścia za mąż za danego kandydata, bierze się jej zdanie pod uwagę.

Do poligamii wracając, nie trudno się domyślić, że pierwsza i kolejne żony często żyją jak pies z kotem, rywalizując o względy ukochanego mężczyzny i dbając o potrzeby swojego potomstwa.
Często nie zapobiega temu koraniczna zasada absolutnie równego traktowania żon. Każda z nich powinna mieć swój własny dom, dostawać taką samą ilość prezentów o tej samej wartości, i oczywiście tyle samo względów męża. Trudno powiedzieć na ile w praktyce ta zasada jest respektowana.
Co ciekawe z kolei, nasi przyjaciele zarzekali się, że niechęć matek rzadko przechodzi na dzieci, które utrzymują dobre kontakty między sobą.

Czasem jednak zdarza się, że para się rozwiedzie. Chociaż bądźmy szczerzy - mężczyzna rozwiedzie się z kobietą. Oczywiście sytuacja odwrotna, kiedy to kobieta występuje o rozwód praktycznie się nie zdarza i jest bardzo trudna do przeprowadzenia prawnie.
Za to rozwód z inicjatywy mężczyzny jest banalnie prosty - wystarczy, że ten po prostu powie swojej żonie, że od teraz są rozwiedzeni. Ona nie ma od tego odwołania.
Co ciekawe, rozwiedzeni mogą do siebie wrócić i ponownie stać się małżeństwem. Ale takie wahania dozwolone są maksymalnie 3 razy - po trzecim rozwodzie tej samej pary, nie wolno im już zmienić zdania i zejść się z powrotem. Ale i od tej reguły jest wyjątek - jeśli po trzech rozwodach kobieta wyjdzie za mąż za kogoś innego i z nim także się rozwiedzie, wtedy pierwszy mąż może do niej wrócić! Nie wierzyliśmy własnym uszom, gdy usłyszeliśmy, że takie fikcyjne małżeństwa i rozwody dla par, które chcą się zejść po trzykrotnym rozwodzie, to całkiem niezły biznes!!

Po rozwodzie mężczyzna musi kobiecie i jej dzieciom zapewnić utrzymanie (chyba, że ona wyjdzie potem za mąż za kogoś innego), zwyczajowo zostawia jej też dom. W teorii kobieta jest więc bardzo chroniona przez prawo na wypadek rozwodu, tak aby nie została bez środków do życia. W praktyce oczywiście bywa różnie, chociaż często sama lokalna społeczność stoi na straży prawa. Zwykle nie ma walki o dzieci, rozwiedziona para się dogaduje (chociaż zgadnijcie kogo faworyzuje prawo), a w rozmowach i respektowaniu umów pomaga im rodzina.

Wpływ rodziny na życie jednostki jest olbrzymi, ale podobną prawidłowość widać też w drugą stronę - zbuntowana jednostka może też mocno wpłynąć na reputację rodziny.
Sprawia to, że Omańczycy bardzo ostrożnie podchodzą do dzielenia się niewygodnymi, prywatnymi sprawami, zwłaszcza tymi naprawdę kontrowersyjnymi.
Przykładowo, jeśli ktoś jest niewierzący (co tak naprawdę zdarza się nie tak rzadko), to nigdy tego głośno nie powie. A już na pewno nikomu bliskiemu, ew. mógłby się zwierzyć jakiemuś anonimowemu obcemu. Gdyby taka informacja wypłynęła do wody lokalnej społeczności, to po pierwsze ludzie będą gadać i nie dadzą spokoju rodzinie, po drugie, będzie to uznane za błąd rodziców, którzy nie potrafili wychować dziecka w wierze, a po trzecie cała rodzina będzie bardzo źle postrzegana. Rodzeństwo ateisty będzie mieć olbrzymi problem ze znalezieniem męża/żony.
Co ciekawe przy tym, Oman to jedyny kraj w Zatoce Perskiej, gdzie apostazja albo konwersja na inną religię niż islam nie jest karana śmiercią. Inna sprawa, że taki delikwent traci cały majątek i jest wykluczony ze społeczności, co już samo w sobie jest olbrzymią karą.

Społeczność mocno reguluje też sprawę ubioru.
Pokazanie nóg jest absolutnie niedopuszczalne (także dla mężczyzn). Kobiety zakrywają całe włosy, a często, w bardziej konserwatywnych regionach i twarze (chociaż nie wolno im tego robić gdy pracują na posadzie publicznej). Małżeństwa nie chodzą też po ulicy za rękę (chociaż chętnie to praktykują, gdy tylko wyjadą na wakacje za granicę!).

Jak chodzi o turystów, to zasadniczo mogą się ubierać jak chcą, tak długo jeśli ramiona (zwykły t-shirt jest ok) i całe nogi są zakryte - dotyczy to obu płci w ten sam sposób.

*

Jeden z naszych przyjaciół jest lekarzem i trochę nam opowiadał o leczeniu praktykowaniu swojego zawodu w Omanie.
Zacznijmy od tego, że w kraju nie ma mężczyzn ginekologów. A już na pewno nie praktyków - jeśli jacyś rzeczywiście są, to są teoretykami i co najwyżej mogą wykładać na uczelni.

Zwykły lekarz-mężczyzna może co prawda normalnie leczyć i diagnozować obie płcie, ale do badania klatki piersiowej albo podbrzusza zawsze musi poprosić lekarza kobietę.
Inna sprawa, że często nawet te 'dozwolone' badania musi robić przez ubranie (np. sprawdzenie czy kobietę boli brzuch) albo wręcz musi uwierzyć pacjentce na słowo, jeśli ta nie pozwoli mu się dotknąć.
Bywało, że nasz przyjaciel badał kobietę, nie widząc nawet jej twarzy! Pacjentka po prostu odsłaniała żądany kawałek ciała (dajmy na to, że ucho) spoza burki, który od razu po badaniu skrzętnie zakrywała.

Niestety czasem zdarza się, że kobiety nie zgadzają się na badanie przez mężczyznę nawet jeśli boli je coś mało kontrowersyjnego (np. kolano) i chcą czekać na żeńskiego lekarza. O ile jeszcze przypadek jest niegroźny, to nie ma wielkiego problemu, ale jeśli w grę wchodzi zagrożenie życia, a kobieta nie pozwala zbadać sobie brzucha i żąda doktora-kobiety, robi się niebezpiecznie. Często wszyscy w szpitalu są bardzo zajęci i trudno szukać nowego lekarza, a liczy się każda minuta. Niestety niektóre pacjentki są tak uparte, że nawet w sytuacji podbramkowej nie pozwalają się dotknąć mężczyźnie, ryzykując śmiercią lub trwałą utratą zdrowia!!
Pocieszające jest to, że na szczęście takie pacjentki zdarzają się coraz rzadziej i większość kobiet szczęśliwie umie oddzielić sferę prywatną od zawodowej.

*

Na koniec jeszcze kilka słów o samej Nizwie.
Przy wjeździe do miasta królowały same nowoczesne salony samochodowe i sklepy meblowe, mocno kontrastujące ze starym centrum otoczonym murami.
Stare miasto Nizwy jest bardzo malownicze ze swoimi ruinami wiekowych domostw, budowanych w dużej mierze z błota. Podobno kiedyś wszystkie domy w mieście wyglądały identycznie, a więc ich właściciele rywalizowali pięknymi, rzeźbionymi drzwiami.
Starówkę otaczają mury z bramami po dwóch stronach miasta. Bramy były zamykane o zmroku i otwierane o świcie. Tego, kogo noc zastała poza miastem, musiał ją spędzić za murami, a kogo ciemność zastała w środku, musiał na noc zostać w mieście. Tuż za murami znajdują się, często niewielkie, plantacje daktyli zasilane słynnymi omańskimi kanałami irygacyjnymi, centrum Nizwy prezentuje się więc bardzo malowniczo.

Co ciekawe, nie spotkaliśmy zbyt wielu ludzi w obrębie starego miasta (co innego na tradycyjnym, żywym suku!). Nie ma ono już zbyt wielu mieszkańców. Dziś wszyscy wolą nowoczesne mieszkania i domu, tutaj zostali tylko ci, którzy chcą płacić minimalny czynsz. Czyli dziś głównie imigranci.
Zresztą, zobaczcie sami na zdjęciach.




 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (25)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (5)
DODAJ KOMENTARZ
BPE
BPE - 2016-10-18 16:44
no widzisz....a u nas niby całymi latami randkują, a i tak potem połowa się rozwodzi ......
 
genek
genek - 2016-10-18 21:45
"..My , wychowani w kulcie miłości romantycznej..." Marianko teksty to Ty masz powalające :) uwielbiam je:))
 
tealover
tealover - 2016-10-19 07:56
Łałałiła! Widze bardzo dużo podobieństw z Uzbekistanem, czyli pewnie po prostu z państwami muzułmańskimi, których kultura opierała się na handlu. A pytaliście może o to, co po ślubie? Synowa służy teściom? Tak jest m.in. w Azji Środkowej. Całe szczęście, że u nas nie ^^
 
mamaMa
mamaMa - 2016-10-19 08:24
Brzmi tak...sucho...
Znam Kurda, który coś podobnego przeżył w Syrii, od dzieciństwa wybrana przyszła żona, w której się...zakochał, wyobrażał miłość, romantycznie, pierwsze muśnięcie dłoni, pierwszy jej uśmiech dla niego - jak on o tym opowiadał!!!
Gdy wyjechał do Niemiec przysyłała mu kartki, słodkie, kolorowe, kiczowate aż do bólu, czyniąc go najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. A on nagle wśród kobiet, z którymi mógł normalnie rozmawiać. Po krótkich zawirowaniach, zachłyśnięciu się inną kulturą, ściągnął ją do siebie, ożenił, mają dzieci i żyją tutaj pomyślnie. A jego brat ożenił się z Polką i ...przeszedł na katolicyzm:-)
 
migot
migot - 2016-10-19 10:47
Zdecydowanie dla nas to trudny do wyobrażenia scenariusz małżeński... Ale może też po prostu innych rzeczy się oczekuje od małżeństwa - małżonek ma wychować dzieci, prowadzić dom, zapewnić byt, a małżeństwo jest stabilną cegiełką w społeczności pełnej złożonych relacji. Zapewne w takim zaaranżowanym małżeństwie z czasem, wraz ze wzajemnym szacunkiem, zaufaniem i generalnie - pożyciem - przychodzi i prawdziwa miłość... Myślę że u nas z założenia mąż/żona musi być jednocześnie zaufanym przyjacielem, ale i niezawodnym partnerem, także romantycznym kochankiem, osobą która dzieli nasze marzenia i pragnienia, czasem bywa całą rodziną... To duże brzemię, nie dziwię się, że często nie wychodzi ;)

A tak na marginesie - świetne gary sprzedają w tej miejscowości ;)
 
 
marianka
Marianka
zwiedziła 37.5% świata (75 państw)
Zasoby: 673 wpisy673 3884 komentarze3884 12828 zdjęć12828 25 plików multimedialnych25
 
Moje podróżewięcej
31.12.2021 - 01.01.2024
 
 
31.03.2016 - 26.07.2023