-
A może macie ochotę na piwo? - Humaid zaskoczył nas swoim pytaniem, gdy późnym wieczorem wróciliśmy do jego mieszkania.
Zdziwieni sugerowaliśmy, że byliśmy pewni, że w muzułmańskim i bardzo konserwatywnym kraju, jakim jest Oman, wieczorów raczej nie spędza się przy alkoholu. A już na pewno nie poza turystycznymi centrami, w małej wiosce, w prywatnym domu.
Najwyraźniej nieco rozśmieszyliśmy naszego gospodarza, bo zaczął nam z zapałem objaśniać zawiłości tutejszego, nie do końca legalnego, alkoholowego światka.
Rzeczywiście, co do zasady mieliśmy rację. Oficjalnie sprzedaż alkoholu poza luksusowymi hotelami przeznaczonymi dla turystów i biznesmenów z zachodu, jest zakazana. Nie znaczy to jednak, że społeczeństwo jest totalnie abstynenckie. Oczywiście, jeśli wiesz gdzie, alkohol możesz kupić w niemal każdej miejscowości. Co prawda czarnorynkowa cena jest znacznie wyższa, a i takimi zakupami lepiej się głośno nie chwalić, ale najwyraźniej koneserów procentów to zupełnie nie odstrasza. Humaid ma zawsze lodówkę pełna piwa.
Co więcej, w każdej miejscowości znajduje się mniej lub bardziej zakamuflowany bar, gdzie po prostu można iść na drinka. O hipokryzji tego rozwiązania najlepiej świadczy układ takiego lokalu, gdzie środek okupuje scena, na której tańczą tancerki brzucha, a otaczają ją loże, w których mężczyźni raczą się alkoholem. Dodajmy, loże osłonięte są jedna od drugiej, aby sąsiad przypadkiem nie przyłapał sąsiada oddającego się grzesznym rozrywkom.
Byliśmy w szoku, gdy Humaid opowiadał, ze wg niektórych szacunków aż 30% omańskiego społeczeństwa ma problem alkoholowy!*
My mimo wszystko nie zdecydowaliśmy się skorzystać z Humaidowej oferty i wieczór spędziliśmy na trzeźwo. Nie przeszkadzało to jednak rozmowie toczyć się do późnych godzin nocnych. Humaid stał się naszym pierwszym przewodnikiem po tajnikach omańskiego stylu życia.
Opowiadał, że (aranżowane) małżeństwa w wieku 15-stu lat wciąż się tu zdarzają, chociaż średni wiek kobiety wychodzącej za mąż znacznie wzrósł.. Ale jeszcze babcia Humaida wyszła za mąż mając lat 11 i nie mając nawet jeszcze okresu. Zmieniła się też średnia liczba dzieci w rodzinie spadając (!) do jedynie 6-ciu**. Chociaż konserwatywne siostry naszego gospodarza, chcą dobić do 12-ściorga dzieci, tak jak było dawniej.
O sprawach rodzinnych mówiąc, nie mogliśmy nie zapytać o kwestię ubioru.
Humaid twierdzi, że czarne abaje, w których chodzi większość tutejszych kobiet, to swoista nowość. Tradycyjny omański strój kobiet był kolorowy i strojny, a ponure abaje przybyły tutaj z sąsiedniej Arabii Saudyjskiej. Babcia naszego gospodarza nigdy czegoś takiego nie założyła, natomiast jego wszystkie siostry chodzą w abajach na co dzień.
Jak chodzi o zakrywanie twarzy, to zależy to od regionu. Akurat region Sur, w którym byliśmy, słynie z konserwatyzmu i wiele kobiet zakrywa całe twarze, ale np. kobiety beduińskie tradycyjnie chodzą w
maskach, a na południu, w Salali zakrywają usta zostawiając prostokąt na oczy.
Trzeba przy tym pamiętać, że pracując na posadzie rządowej, twarzy ani dłoni zakrywać nie można w ogóle (Humaid zżyma się, mówiąc, że Koran nigdzie nakazuje zasłaniać twarzy). Faktycznie, nawet sprzedawczynie, które widzieliśmy w sklepach miały zawsze odsłonięte twarze.
Mężczyźni z kolei zwykle chodzą w powłóczystych jasnych szatach zwanych
diszdasz. Zwyczajowo za pasem mają jeszcze długi nóż
handżar, ale przyznam szczerze, że tego nie udało mi się wypatrzeć na ulicy.
Dodatkowo, do pracy mężczyźni powinni ubrać na głowę turban albo chustę (chociaż turban jest lepiej widziany). Widzieliśmy też wielu panów noszących charakterystyczne, owalne czapeczki
kummy, które są uznawane za mniej formalne nakrycie głowy. Humaid narzeka, że coraz mniej młodych ludzi chce nosić kummy.
Swoją drogą ten zwyczaj wywodzi się z Zanzibaru, będącego dawną omańską kolonią. Okolice Sur i Ibry wciąż mają wiele związku z tą dawną zamorską prowincją. Wielu tutejszych mieszkańców ma ciemniejszą karnacją, a sporo osób tutaj zna suahili!
Drążymy dalej temat pracy.
Humaid opowiada, że pracuje się tu 7 godzin dziennie, od 7 rano do 14 (mówimy ciągle o sektorze publicznym). Co ciekawe, Oman szczyci się dużym udziałem kobiet na wysokich stanowiskach. Na uczelniach w ogóle jest znacznie więcej studentek niż studentów. Jest to dość naturalny proces, bo wielu chłopaków po liceum woli iść od razu do armii czy marynarki wojennej (Oman szczyci się sporą armią!), gdzie szybciej mogą liczyć na dobre wynagrodzenia niż spędzając kilka lat na studiach.
Tak jak pisałam w poprzednim poście, najlepsi studenci są wysyłani na całkowicie opłacane przez państwo studia na zachód (USA, Anglia czy Australia i Nowa Zelandia), a kolejni z najzdolniejszych są zaproszeni na elitarny Uniwersytet Sułtana Kabuza w Muskacie.
Duży udział kobiet nie kończy się na studiach.
Wiele z nich pracuje (zajmując ok. 30% miejsc pracy na rynku), nawet mając rodziny, mają równe prawa co mężczyźni w kwestii posiadania ziemi (od 2008 roku!), a prawo wyborcze kobiet to oczywiście standard. Co więcej, 2003 roku pierwsza kobieta w Zatoce Perskiej została tutaj ministrem (pani minister Sheikha Aisha bint Khalfan bin Jameel al-Sayabiyah miała wtedy 30 lat!).
Kobiety stanowią też całkiem pokaźny procent Szury czyli rady doradczej działającej przy sułtanie Kabuzie.
A do tego wszystkiego sułtan wydał dekret zgodnie, z którym każda kobieta wydawana wbrew swojej woli za mąż (lub nie mogąca wyjść za mąż ze względu na zbyt wygórowane oczekiwania rodziny względem posagu), może się odwołać do niego samego i poprosić o interwencję. W konserwatywnym kraju arabskim to prawdziwa rewolucja (dla zainteresowanych polecam
ten krótki artykuł).
W tej części świata niedaleko jest prawom kobiet to spraw religii, pytamy więc i o to.
Co ciekawe, Oman nie wpisuje się w tradycyjny podział świata muzułmańskiego między sunnitów i szyitów. Niemal wszyscy Omańczycy to wyznawcy jeszcze innego odłamu Islamu, zwanego
ibadytyzmem. To najbardziej umiarkowana jego wersja, charakteryzująca się przede wszystkim znacznie łagodniejszym podejściem w traktowaniu innych muzułmanów i innowierców.
Humaid, nieco śmiejąc się, tłumaczył nam to tak, że jeśli ktoś złamałby poważne muzułmańskie prawa, gdzie indziej prawdopodobnie zostałby skazany na śmierć, natomiast Omańczycy byliby nastawieni na dialog, a w najgorszym razie wypędziliby/odizolowali się od winowajcy.
Inna sprawa, że w społeczeństwie tak mocno opierającym się na relacjach, jest to kara niewiele lżejsza od pozbawienia życia.
Stąd też bierze się zupełnie inna, tolerancyjna polityka wobec innych religii - przykładowo w Arabii Saudyjskiej przyznanie się wyznawania innej religii niż Islam kończy się w najlepszym wypadku karą więzienia.
Na koniec Humaidowych opowieści ostatnia ciekawostka, którą odkryliśmy przy okazji prysznica - rzadko gdzie są tu wodociągi (Humaid podejrzewa, że pewnie w Muskacie są), tak samo nie ma studni, bowiem jest za sucho. Woda jest przywożona do domów cysternami 2-3 razy w tygodniu. I traktowana jest z dużym szacunkiem.
A gdy opuszczaliśmy Ibrę już na dobre, znaleźliśmy liścik zostawiony przez Humaida dla nas na stole:
'Gdy będziecie wychodzić, nie musicie zamykać drzwi do domu. To Oman.'*
Po długich wieczornych rozmowach, poranek też mocno nam się wydłużył. Zbierawszy energię przy omańskiej herbatce z mlekiem i miodem postanowiliśmy uczynić zadość naszej podróżniczej tradycji i odwiedzić lokalnego fryzjera, małomównego młodego człowieka z Bangladeszu. Efekty tej wizyty są na zdjęciach :)
* Próbowałam jakoś zweryfikować potem te informacje. Jedyne co udało mi się znaleźć to dane, mówiące o tym, że w Omanie rocznie spożywa się 0.9 l czystego alkoholu na osobę dorosłą (dla porównania - w Polsce jest to 10 razy więcej). Nie spodziewałabym się jednak, że są to dane zawierające cały alkohol dystrybuowany przez czarny rynek.
** Sprawdziliśmy potem oficjalne statystyki - na jedną kobietę w Omanie przypada 3.7 dzieci. Pamiętajcie tylko, że dozwolone jest wielożeństwo.
Informator* 1 OMR to ok. 10 zł
Ceny* fryzjer: 0.5 OMR
* proste śniadanie: 0.3-0.4 OMR
* tradycyjna herbatka z mlekiem i miodem: 0.1 OMR