Nie ma chyba na Malcie lepszego miejsca na spacer niż Klify Dingli...* położone na południowym końcu wyspy przez wielu uznawane są za jej najpiękniejsze miejsce;
* rozciągają się wzdłuż południowego wybrzeża i stanowią piękne wykończenie lądu;
* swoją nazwę przejęły od położonego nieopodal miasteczka Dingli, niegdyś będącego niemal jedyną osadą pustego południa kraju;
* są najwyższymi klifami południowej Europy, osiągają do 250 m.n.p.m.;
* przez wieki zabezpieczały południe kraju, stanowiąc jego naturalną fortecę. Wszelcy nieprzyjaciele widząc tę przeszkodę, odpuszczali sobie szturm na tę stronę Malty;
* ale ta zaleta w kwestiach obronności miała też i wadę - klify nie sprzyjały połowom morskim, okoliczna ludność musiała utrzymywać się jedynie z uprawy ziemi. Świadczą o tym liczne, niewielkie tarasowe ogródki ulokowane tuż nad klifami;
A jeśli spacer, to wiosenna wędrówka...* malownicze klify ciągną się wzdłuż sporego kawałka południowego wybrzeża. Postanowiłam więc przejść na piechotę z Dingli do Wied iz-Zurrieq i mieć dużo czasu aby na spokojnie rozkoszować się piękną Maltą;
* widoki rzeczywiście były piękne - ogromne klify, pustkowie i praktycznie żadnych zabudowań;
* wzdłuż drogi rosną kaktusy (opuncje) i krótko zielone drobne krzaczki (akurat miałam szczęście, że nie nastało jeszcze upalne maltańskie lato, wypalające całą tutejszą roślinność);
* szłam górą, choć można też podobno iść dołem, plażą. Chociaż najlepsze klifowe widoki gwarantuje rejs statkiem. Ponoć taka perspektywa z podnóża skał nie ma sobie równych!
* mój spacer miał kilka punktów orientacyjnych: pierwszym z nich był
radar meteorologiczny z futurystyczną, dużą białą kopułą (nie wiem czemu przywodzi mi na myśl Disneyland!).
* drugim punktem został malutki
kościółek św. Marii Magdaleny. Takich niewielkich kapliczek znajdziemy na Malcie wiele. Każda z nich ma jeden dzień w roku, gdy w dniu swojego patrona odbywa się dookoła niej wielki fest. A że kościołów jest tu naprawdę wiele, można zaryzykować tezę, że codziennie jakiś świąteczny festiwal się na Malcie znajdzie. Tutaj świętuje się 22. lipca.
* trzecim punktem, którego właściwie to poszukiwałam była najwyższa góra Malty,
Ta'Dmejrek. Wprawdzie jej wysokość nie jest imponująca, ale zawsze to 253 m. nad poziomem pobliskiego morza. Jest to właściwie porośnięty roślinnością pagórek, nieoznaczony w żaden sposób, a do tego w pobliżu kamieniołomu z zakazem wstępu. Niestety minęłam więc ten szczyt z Korony Gór Europy, ale zyskałam za to powód aby na Maltę wrócić (i tym razem wziąć GPS!).
Idąc wybrzeżem trudno nie zauważyć niewielkiej, skalistej wysepki nieopodal brzegu...* to bezludna wyspa
Filfla, jedna pięciu maltańskich wysp.
* przed bezlitosnym trzęsieniem ziemi znajdowała się tutaj kapliczka Matki Boskiej. Dziś z kolei urzęduje tutaj liczne ptactwo, wyspa została więc rezerwatem przyrody (czyli nie ma na nią wstępu).
* a pewnie niejeden chciałby się tu wybrać, jest to bowiem najdalej na południe wysunięty punkt kraju (gwoli ścisłości, właściwie jest to malutka skałka tuż przy Filfli, Filfoletta).
* ciekawostką jest, że Filfla podobno nie zawsze była taka mała. To właśnie trzęsienie ziemi w 1856 r. zatopiło jej część (a wraz z nią i fort, latarnię i klasztor), pozostawiając tylko to, co widać obecnie.