Niedzielna trasa była przyjemnym relaksem w porównaniu do dwóch poprzednich dni. Nie żeby wcześniej było nam jakoś ciężko, ale po prostu niedziela, jak na niedzielę przystało było wyjątkowo łatwa i 'z górki' (nomen omen;)).
Przyznam, że postanowiliśmy sobie sprawę ułatwić już w sobotę dochodząc do schroniska
Pod Durbaszką. Po drodze mijaliśmy obojętne owce, nadaktywne psy i zrelaksowanych pasterzy zganiających stada na wieczorny wypoczynek. Na szczycie czekał nas bardzo miły i typowo schroniskowy wieczór z górską kwaśnicą, zimnym piwem (które trzeba tam przynieść samemu, bo w tym schronisku nie sprzedaje się alkoholu) i wesołymi grami.
Rano został nam już tylko szybki marsz
niebieskim szlakiem do Rezerwatu Wysokie Skałki i najwyższy szczyt Pienin,
Wysoką, kilka pamiątkowych zdjęć i zejście tą samą trasą w stronę Szczawnicy. Po drodze obowiązkowo zatrzymaliśmy się w bacówce na kubek żentycy i kawałek owczego oscypka. Mimo, że wyszliśmy stamtąd mocno pachnąc dymem, fajnie było zobaczyć jak powstają te smakołyki!
Końcówka trasy, niebieskim szlakiem po grzebiecie i potem
żółtym przez Szafranówkę i
Palenicę (chociaż niektórzy zdecydowali się schodzić na przełaj) była wyjątkowo piękna - pogoda dopisywała, widać było Trzy Korony w oddali, znów mijaliśmy stada owiec i było nam po prostu dobrze!