Geoblog.pl    marianka    Podróże    Śladami Cesarza - w Etiopii    Cztery razy w Addis Abebie
Zwiń mapę
2013
29
gru

Cztery razy w Addis Abebie

 
Etiopia
Etiopia, Addis Abeba
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 3 km
 
Za pierwszym razem Addis Abeba nas przerosło.

Przyjeżdżając tu, w głowie miałam jeszcze opisy mistrza Kapuścińskiego, który w roku 1963 przyjechał do chaotycznego miasta, kilkutysięcznej wsi właściwie, która mieniła się stolicą cesarstwa.
Jakaż to zresztą była stolica, gdy zamiast ulic miasto przecinały błotniste aleje, w których grzęzły nieliczne auta, gdy drogę tarasowało wszędobylsko pasące się bydło i kozy, a większość zabudowy stanowiły rachityczne lepianki! Książkowe historie o zatrzymywaniu dyplomatycznych aut, po to, by przepuścić leniwie poganiane wielbłądy, o trawnikach obgryzanych przez brykające kozy czy o mijaniu koczowniczych osiedli, układały mi się w obraz Etiopii lat 60-tych, z ostatnich chwil rządów cesarza, czyli dawno minionej już epoki. W wizję tę wpasowywały się także i nieco prześmiewcze relacje o tym, jak Hajle Sellasje postanowił ze swej siedziby uczynić prawdziwą stolicę Afryki. Zbudował więc kilka, nieprzystających zupełnie do otoczenia, nowoczesnych gmachów rządowych, gdzie z przodu rezydowali dygnitarze, a na tyłach żebrał odganiany agresywnie motłoch. Burzone lepianki, ruch na ulicach bez asfaltu, rozkopane miasto dążące do nowoczesności dostępnej nielicznym - to wszystko brzmiało jak odległa bajka z innej krainy, sprzed dobrych 50 lat.
Inne czasy, inna historia.

Nic podobnego.
Gdy wylądowaliśmy na jednym z najlepszych lotnisk Afryki**, po obejrzeniu najpiękniejszego zachodu słońca na Nilu w sudańskim Chartumie (międzylądowanie), wzięliśmy pierwszy haust ciepłego, wieczornego powietrza i leniwie zaczęliśmy szukać taksówki, która podwiozłaby nas do miasta. Nie mieliśmy jeszcze wtedy pojęcia, że tamta historia i atmosfera sprzed 50-ciu lat wcale nie minęła bezpowrotnie. Ba, że właściwie zatoczyła koło i nic się tu nie zmieniło.
Ulice dalej w większości nie mają chodników, albo nawet i asfaltu, a koła aut nie boksują w błocie tylko dlatego, że zimą akurat jest tu pora sucha. Najpopularniejszy materiał budowlany to blacha falista, z której sklecone są liche baraki, tworzące nieprzebrane morze milionowych slumsów - ciągnących się przez centrum aż po obrzeża miasta. Brak im kanalizacji, podstawowej infrastruktury i czystości. Ludzie idąc przekopują śmieci kawałek dalej, od czasu do czasu przeskakując strumyczek ścieków.
Środek miasta jest rozkopany - trwa tu intensywna z pozoru, a w istocie niezwykle leniwa budowa. Gdy zresztą słońce praży mocno w południe, mało komu chce się wystawiać na jego działanie spracowane plecy.

Swoją drogą, miastu właściwie brak prawdziwego centrum - główny plac miasta to pyliste klepisko, a rozsiane instytucje czy placówki dyplomatyczne wydają się być nieprzyzwoitymi wyspami luksusu i dobrobytu w morzu biednej, parterowej zabudowy. Kilkoro pnących się do góry budynków oplatanych jest przez rachityczne, drewniane rusztowania, a co bardziej reprezentacyjne domostwa odgradzają swój świat od pospólstwa grubymi murami i… drutem kolczastym!
Nie dajcie się zwieść jednak tym ostrzeżeniom - jak na afrykańską metropolię, Addis Abeba jest wyjątkowo bezpieczne. W Etiopii, może przez to, że jako jedyny kraj w Afryce nigdy nie została skolonizowana, nie wytworzyła się taka straszna i groźna nienawiść do białych. Nie oznacza to oczywiście, że można być tu całkiem beztroskim, ale prawdopodobnie jedynym niebezpieczeństwem i niedogodnością w wieczornym wędrowaniu przez miasto będą bandy nastoletnich kieszonkowców.
Na drobne złodziejstwo uważać należy zwłaszcza w najbardziej ruchliwych i zdradzieckich częściach miasta czyli Mercato i włoskiej Piazza. Gdy będziecie przeciskać się przez tłum, śledzić Was uważnie będą tysiące bystrych oczu, a może nawet się zdarzyć, że czyjeś chytre ręce bezczelnie i na mgnienie oka wylądują w Waszych kieszeniach.

I tu właśnie dotykamy tego, co w Addis, tym głośnym, okropnym mieście bez atmosfery i zabytków, jest najtrudniejsze.
Jak wiele by się o tym miejscu nie czytało, to nie da się na wizytę w nim do końca przygotować. Przytłacza tu nieprawdopodobna bieda, okaleczenia i choroby, o których dostatnia Europa dawno już zapomniała. Męczy hałas i chaos. Wszechobecna nędza, koło której nie można przejść obojętnie i nachalna, napastliwa roszczeniowość, która nie pozwala tej biedzie pomóc, to tylko dwie przykładowe skrajności.
O stolicach Afryki mówi się zresztą, że przyjeżdża się tam tylko po to, żeby jak najszybciej z nich wybyć na krajobrazową prowincję. Mimo to, w Etiopii wyjazd w spokojniejsze i odleglejsze miejsca nie uwalnia od dysonansów moralnych.

*

Za drugim razem Addis Abeba nas zdziwiło.
Gdy wracaliśmy do Addis z południa, byliśmy brudni, spoceni i wymięci. Wszystko wtedy wydawało się nam tu takie wielkie, całkiem cywilizowane i oświetlone. Kładziony właśnie asfalt i kostka brukowa nie były już dla nas maskowaniem biedy, ale mówiły o rozwoju; przejście dla pieszych w kompletnie niefunkcjonalnym miejscu nie było już bezmyślnością, a cywilizowanym udogodnieniem; kawiarnia z wysłużonymi stolikami jakoś tak też lśniła dla nas czystością. Czuliśmy się, jakbyśmy przyjechali do innego miasta niż to, z którego wyjeżdżaliśmy parę dni temu. Do metropolii, stolicy dużego i prężnie rozwijającego się kraju, który brawurowo wychodzi z zakurzonej biedy. Tym razem wszędzie dostrzegaliśmy nieprawdopodobną aktywność zawodową tubylców. Setki małych sklepików oferujących wszystko, co potrzebne i otwieranych czasem nawet i o 5 rano, małe, amatorskie firmy przewozowe, które odbiorą z domu i tanio zawiozą do celu o dowolnej porze czy tysiące wiecznie przemieszczających się ludzi - skądeś, dokądś, z czymś, za kimś, dla czegoś… Ta wielka potrzeba znalezienia sobie zajęcia jest imponująca. I najdobitniej wyjaśnia skąd w tym kraju rekordowy wzrost gospodarczy - te 11% to prawdziwa duma Etiopii.
Etiopii, na którą coraz bardziej łasym okiem łypią Chiny, spoglądają Indie, po którą wyciągają ręce Amerykanie. Gdzieś w szczerych polach stoją olbrzymie szklarnie czy fabryki pod chińską flagą, na gruncie 'wynajmowanym' od Etiopii za bezcen. Ta żyzna, dziewicza gleba zostaje odebrana wędrownym pasterzom, zatruta pestycydami i wyeksploatowana do granic możliwości. Są miejsca, gdzie wytwarzanie i hodowla są jeszcze tańsze niż w Chinach…

*

Za trzecim razem w Addis byliśmy po prostu zadowoleni.
Wracaliśmy do miejsca już trochę poznanego, oswojonego. Takiego, gdzie wiadomo, że sklep z kawą jest tu, a najlepsze kitfo znajdziemy tam. Gdzie sieć niezliczonych hoteli i hotelików daje możliwość wyboru i gwarancję spędzenia nocy w miłym miejscu (polecamy stuletni hotel cesarzowej Taitu), a znajomość etiopskiego menu zdecydowanie umili wieczorną kolację. Tym razem umieliśmy już i wiedzieliśmy gdzie prosić o pomoc i starannie wybraliśmy miejsca odwiedzin. Wiedzieliśmy jakie miejsca omijać, nauczyliśmy się gdzie odwrócić wzrok, a gdzie wyciągnąć rękę. Przyzwyczailiśmy się do wszechobecnego chaosu.
Jakkolwiek by to nie zabrzmiało, po prostu beztrosko cieszyliśmy się odpoczynkiem, jak w domu u dobrego, znanego przyjaciela.

*

Dopiero za czwartym razem zaczęliśmy Addis rozumieć.
W żadnym wypadku nie chcę pisać - 'zrozumieliśmy', bo nie wiem czy kiedykolwiek dane mi będzie użyć tego słowa w kontekście Etiopii czy jakiegokolwiek innego kraju. Ale tym ostatnim razem zostaliśmy w Addis na dłużej. Poświęciliśmy temu miastu chwilę czasu i staraliśmy się go słuchać. Widzieliśmy już nie tylko nachalnych 'my friends' i bezczelnych naciągaczy, ale i niesamowicie krwawą i okrutną historię rządów Dergu czyli etiopskiej partii komunistycznej*** (zainteresowanych tematem odsyłamy do trudnego, ale ważnego Muzeum Czerwonego Terroru). Wstydziliśmy się znieczulicy, która nas dopadła wśród tej ogromnej biedy, ale i nauczyliśmy się lepiej reagować na to, gdy chciano nas zwyczajnie oszukać. Na uniwersytecie (znajduje się tu świetne Muzeum Etnologiczne) słuchaliśmy opowieści o cesarzu i jego dworze, a mały niebieski meczet przy głównej arterii miasta mówił nam o tym, jak bardzo Etiopia nie jest jednorodna i spójna kulturowo. Podaliśmy piłkę chłopakom grającym w ruinach boiska, przestaliśmy się bać owoców ze straganu i nauczyliśmy się na wszelki wypadek wyciągać wszystko z kieszeni idąc w rejon Piazzy, oglądać jego śliczne acz zrujnowane włoskie kamieniczki.
Nie mogę powiedzieć, żebyśmy się do Addis Abeby przekonali, ale rzeczywiście to wielkie, hałaśliwe, ruchliwe i brudne miasto stało się skomplikowanym kluczem i przygotowaniem do poznania Etiopii.
ጤና ይስጥልኝ ኢትዮጵያ!!



** W 2010 roku międzynarodowe lotnisko Addis Abeba - Bole zostało wybrane najlepszym lotniskiem Afryki, a co roku znajduje się na liście Top 10 afrykańskich lotnisk.
*** Reżim komunistyczny w Etiopii należał do wyjątkowo okrutnych i krwawych. Do porządku dziennego należały krwawe pacyfikacje protestów, tajemnicze zabójstwa czy wyrzucanie na ulice zmasakrowanych zwłok ludzi, którzy wcześniej niby zaginęli, i których to zwłok pod najwyższą karą nie wolno było ruszyć czy pochować - absolutne zastraszanie psychologiczne, militarne i ekonomiczne.


************************************************************

Informator:
* Kurs walut: 6 birr to ok. 1 zł.
* Jednorazową wizę etiopską bez problemu dostaniemy po przylocie na lotnisku. Koszt: 20 USD (można też płacić w euro).
* Wizę wielokrotną trzeba załatwiać już wcześniej, prze wyjazdem. Niestety w Polsce nie ma etiopskiej ambasady i formalności trzeba załatwiać np. w Berlinie.

Ceny:
* Busik z centrum do Mercato - 5 birr
* Coca-cola w lokalnej restauracji - 10 birr
* Coca-cola w wypasionej restauracji - 15 birr
* Herbata w restauracji - 4 birr
* Piwo w restauracji - 18 birr
* Obiad w lokalnej knajpce dla 2 osób - 100 birr
* Stek w wypasionej restauracji - 100 birr
* Butelka lokalnego wina w wypasionej restauracji - 100 birr
* Duża butelka wody w sklepie - 11 birr
* Taksówka z lotniska do miasta - min. 250 birr
* Taksówka z centrum w okolice Bole - 150 birr
* Taksówka z Bole na Mercato o świcie - 300 birr
* Świeży ananas ze straganu - 20 birr
* Nocleg w trójce z dzieloną łazienką w hostelu - 7 USD
* Nocleg w trójce z własną łazienką w hotelu - 12 USD
* Nocleg w trójce z dzieloną łazienką w obskórnym hotelu - ok. 70 birr

Przydatne adresy:
* Martin's Cozy Place - bardzo przyjemny i czysty hostelik w dzielnicy Bole. Warto jednak rezerwację mieć potwierdzoną pisemnie (najlepiej ją zrobić przez internet), bo inaczej może być ciężko z jej wyegzekwowaniem, zwłaszcza w szczycie sezonu, gdy hostel jest pełny.
* Taitu Hotel - najstarszy hotel w Addis, założony przez cesarzową. Piękny budynek w klasycznym stylu ze świetną restauracją. Trzeba tylko uważać, bo oferują przeróżny standard pokoi, a że w sezonie hotel pęka w szwach, można trafić na bardzo słabe warunki. Warto więc rezerwować wcześniej.
* Nasza ulubiona knajpka to 'Sokem' położona na przeciwko hostelu Martins Cozy Place. Serwowane tam Kifto, to najlepsze danie jakie jedliśmy w Etiopii!
* Na kawę z kolei warto się wybrać do bardzo przyjemnej kawiarni 'Pic Nic' położonej na rogu ulic Gambia i Yohannis.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (16)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (10)
DODAJ KOMENTARZ
danach
danach - 2014-03-10 14:34
jestem w szoku i czekam na więcej relacji aby wyrobić sobie zdanie o kraju
 
mirka66
mirka66 - 2014-03-10 14:37
Marianka nie wiesz jak ja Wam zazdroszcze tej Etiopii ( i Tobie, i mojej siostrze ).Ona byla zachwycona tym krajem i mysle,ze Ty tez.
Chetnie poczytam i poogladam zdjecia ( tym razem jako pierwsza :))) ).
Pozdrawiam.
 
zula
zula - 2014-03-11 09:02
Miło ,że przygody z podróży czas zacząć!
....gdy przeczytałam pierwsze spotkanie z Addis Abebą nie wzbudziło mego zachwytu. Czwarte podejście już było inne.
Witaj w Afryce...
 
geminus
geminus - 2014-03-13 21:41
Maria czytajac twore relacje ma sie wrazenie ze jest sie tam razem z Toba. Tradycyjnie wspaniale wyczucie i piekne fotki. Gratuluje.
 
geminus
geminus - 2014-03-13 21:41
Maria czytajac twore relacje ma sie wrazenie ze jest sie tam razem z Toba. Tradycyjnie wspaniale wyczucie i piekne fotki. Gratuluje.
 
mamaMa
mamaMa - 2014-03-16 07:05
Perspektywa to jest to! Jak wiele od niej zalezy, jak bardzo przy jej zmianie mozemy odczuc, ze jednak jestesmy szczesliwi. Zdjecia takie nie "stoliczne", ale bardzo ciekawe:-)
 
stock
stock - 2014-03-20 22:53
Bardzo dobry wpis, świetnie ujęłaś te różnice w postrzeganiu miasta podczas kolejnych wizyt. Swoją drogą, trochę się po tej Etiopii chyba najeździliście :-)
 
marianka
marianka - 2014-03-21 10:51
Dzięki:))
Oj, najeździliśmy się. Sieć komunikacji publicznej w Etiopii jeszcze jest dość słabo rozwinięta i często żeby przejechać z jednego miasta do drugiego trzeba jednak niestety jechać przez Addis. Za to dzięki temu mogłam była się lepiej przyjrzeć temu miastu;)
 
zuzkakom
zuzkakom - 2014-03-28 14:06
Bardzo szczery i wciągający wpis. No i potwierdza że nie tylko to co piękne i zachwycające jest interesujące.
 
c'est la vie!
c'est la vie! - 2017-03-24 09:41
Wspaniały opis. Dziękuję!
 
 
marianka
Marianka
zwiedziła 38% świata (76 państw)
Zasoby: 677 wpisów677 3902 komentarze3902 12918 zdjęć12918 25 plików multimedialnych25
 
Moje podróżewięcej
31.03.2016 - 26.07.2023
 
 
22.02.2023 - 11.03.2023