Jeśli szukaliście kiedyś informacji na temat Słowenii lub googlaliście ją w internecie, to z całą pewnością jednym z pierwszych obrazów, na jaki natrafiliście było
Jezioro Bledzkie. Nic zresztą dziwnego, ten prześliczny obrazek - malownicza wysepka ze strzelistym kościółkiem na polodowcowym, turkusowym jeziorku otoczonym Alpami na długo zostaje w pamięci.
Najwyraźniej jednak nie tylko my doszliśmy do tego wniosku - na przeciwko kościółka, po drugiej stronie jeziora usytuowało się miasteczko Bled, słynące z geotermalnych uzdrowisk i... koszmarnie wysokich cen. Rzesze licznych średniowiecznych pielgrzymów przybywających do
kościółka Wniebowzięcia NMP zastąpiły hordy burżujskich kuracjuszy. Dziś pozostaje się tu raczej na brzegu, a wypożyczenie łódki, aby dostać się na wyspę sporo kosztuje.
Obojętnie od przyczyn, dla których wszyscy tu przybywają, od zawsze było to miejsce niezwykle popularne i magiczne. Cofając się w daleką przeszłość, gdy nikt nie słyszał o luksusowym resorcie, ani nawet o chrześcijańskich pielgrzymkach, ujrzymy tutaj tajemniczą pogańską, słowiańską świątynię bogini Żywii. Miejscem tym opiekował się stary kapłan Staroslav wraz z piękną córką Bogomilą, o której względy zabiegał zakochany Črtomir. Tę nieco zbyt sielankową scenkę zaburzyło podobno nadejście chrześcijan, którzy podczas walki z broniącymi miejsca poganami zniszczyli świątynię, a po wygranej wojnie wybudowali na jej miejscu dzisiejszy kościół. Jest to dla nich także miejsce niezwykłe - niedaleko stąd, pod pięknym wodospadem
Sawica Słowenia symbolicznie przyjęła chrześcijaństwo.
Czar tego miejsca nie maleje.
Gdy wysiedliśmy z auta, długo z zachwytem wpatrywaliśmy się w całą panoramę. Gdy postanowiliśmy obejść jezioro dookoła, Rafał co chwilę musiał mnie dosłownie popychać do przodu, bo każde miejsce, aż prosiło się o uwiecznienie na zdjęciu. Gdy wreszcie wracając zobaczyliśmy nad jeziorem spektakularny zachód słońca, obiecaliśmy sobie, że na pewno tu wrócimy!