Ile razy zdażyło mi się zobaczyć okazyjne ceny lotów do Mińska albo słuchałam entuzjazmu mojego towarzysza podróży, z jakim mówił o wycieczce do tego miasta, zastanawiałam się czego doprawdy można tam szukać.
Szare, ohydne blokowiska z wielkiej płyty, kilka pseudonowoczesnych budowli w fatalnym stylu i zniszczony duch miasta - nie spodziewałam się wiele więcej. Już sama nazwa Mińsk (swoją drogą przypominająca mi stareńką lodówkę, którą pamiętam z dzieciństwa) jakoś nie przynosiła do głowy pozytywnych skojarzeń.
Gdy białoruski stołeczny pociąg się zatrzymał i wysiedliśmy, właśnie tak jak się spodziewałam, na super nowoczesnym-kiczowatym dworcu z widokiem na klockowate budynki z dziwnymi ornamentami w stylu tych na warszawskim PKiN. I gdy więc pierwsze parę godzin spędziliśmy na łażeniu po mieście z ciężkimi bagażami na plecach bezskutecznie szukając jakiegokolwiek noclegu*, a potem z racji naszego plecakowego wizerunku nie zostaliśmy obsłużeni w jednej z nowobogackich knajp, ze złością syknęłam w kierunku Rafała:
'No masz ten swój Mińsk!'.
*
Hola, hola, sprawiedliwość jednak powoli, ale skutecznie, zawsze wyjdzie na wierzch.
Nie minęło wiele czasu, gdy zdałam sobie sprawę, jak bardzo byłam wobec tego miasta niesprawiedliwa. Bo do Mińska trzeba podchodzić z wyczuciem, trochę jak do kapryśnej damy, która albo pozwoli Ci się sobą zachwycić, albo schowa się za parawanem obojętności.
Mińsk, czy jak woli historia (i opozycja) Mieńsk, to miasto z bardzo krwawą historią.
O Mińsku bowiem słyszało się głównie przy okazji wojen - najdawniejsze kroniki i źródła historyczne, mówiąc o Mińsku wspominają niemal wyłącznie potyczki, najazdy, wojny i zniszczenia, jakie dotknęły miasto. Na chwile zabłysły tu Złote Lata Litwy i Korony, ale żelazny wiek XVII i krwawe wydarzenia późniejsze zasiały tutaj trwałe zniszczenia.
Nic jednak tak nie dotknęło tego miasta na jak lata II WŚ. Mało osób wie, że Mińsk to trzecie, po Warszawie i Berlinie, najbardziej zniszczone miasto tej wojny. Mało tego, wstrząsające mordy idące w rekordowe liczby ofiar (dosłownie - licytowano się niemal kto wyeliminuje większą liczbę wrogów ludu), zaczęły się jeszcze w radzieckich latach '30 i zniszczyły zupełnie rodzącą się dopiero białoruską elitę intelektualną czy mniejszość polską i żydowską (żeby wspomnieć tu tylko Kuropaty czy marsz śmierci na Czerwień).
Lata powojenne przyniosły miastu odbudowę w jedynym obowiązującym stylu. Powstała wtedy duma władz radzieckich (i tak naprawdę jedyny radziecki projekt realizowany z takim rozmachem) -
Prospekt Niepodległości, który nawet dziś robi wrażenie swoją skalą i spójnością. Wieczorny, ładnie podświetlony prospekt wyglądał, ku mojemu zdziwieniu, naprawdę ładnie i wielkomiejsko!
Nic dziwnego, że to poważny kandydat do wpisania na listę UNESCO.
Początek tej alei stanowi dumny
Plac Niepodległości, gdzie siedzibę ma biały
Dom Rządowy (w ciekawym stylu radzieckiego modernizmu), dwa mińskie uniwersytety i
Czerwony Kościół św. św. Szymona i Heleny (na cześć patronów dzieci fundatora, polskiego Mińszczanina).
W dziwnym sąsiedztwie stoją tu obok siebie Lenin i Jan Paweł II!
Sam plac całkiem niedawno przeszedł istną metamorfozę. Z wyasfaltowanego parkingu stał się ciekawą przestrzenią z zielenią, ławkami i wielką fontanną ozdobioną wszelkimi białoruskimi emblematami. Do tego niespodzianka - pod powierzchnią placu znajduje się olbrzymie centrum handlowe, którego kopułę stanowi właśnie ta fontanna. Kto wie, może to dobre rozwiązanie i dla naszych miast - aby ukryć wszystkie galerie pod ziemią;)?
Drugi koniec gwarnego prospektu to wielki, płaski
Plac Październikowy, miejsce będące sercem miasta.
To tu miały miejsce ostatnie rozruchy po sfałszowanych wyborach, na tutejszej stacji metra doszło do tragicznego w skutkach zamachu w 2011 roku (do dziś ludzie składają tu kwiaty), tutaj też mieszczą się najważniejsze urzędy - siedziba MSW,
Pałac Prezydencki, siedziba KGB (lepiej nie robić tu zdjęć!) i zupełnie niepasujący do swojego otoczenia
Pałac Republiki (gdzie zaprzysięgany jest od 1994 ten sam prezydent kraju).
Wystarczy jednak wejść w kilka ulic na tyłach pałacu, aby znaleźć się w nieco innym świecie!
Nie spodziewałam się tego tutaj zupełnie, ale wśród małych parterowych i piętrowych domków jakby ukrytych w nowoczesnej stolicy, jeśli tylko się wsłuchać, czuć klimat jak sprzed wojny. Zaokrąglone drzwi z drewnianymi skrzydłami, stylizowane szyldy, piękne w stylu kościoły (będący dziś cerkwią
kościół Jezuitów, i zamienione na archiwa, sale koncertowe czy magazyny dawne
klasztor Bernardynów czy
klasztor Bazylianek).
To Górne Miasto, dawne centrum miasta.
Podobny klimat można znaleźć także i na
Troickim Przedmieściu (tu z przyjemnością można usiąść na kawę wśród zadbanych uliczek) czy (niestety już tylko częściowo) w dawnej dzielnicy żydowskiej, a późniejszym gettcie,
Rakowskim Przedmieściu. Na próżno jednak szukać tu dziś najpiękniejszych synagog...
Warto za to wrócić w okolice rzeki Świsłocz, gdzie w ciepłe popołudnie koncentruje się życie miasta. Małą
Wyspę Łez (z pomnikiem poświęconym 771 Białorusinom poległych na wojnie w Afganistanie) okupują weseli, piknikujący ludzie przyglądający się kajakującym po wodzie młodym.
Może ten Mińsk i Białoruś jednak nie są takie złe? - myślę na patrząc na to wszystko.
A tymczasem żegnamy się z tym krajem, a nasza droga skręca na północ!
* Z racji długiego weekendu 1-9. maja (Święto Pracy do Dnia Zwycięstwa) miasto było zawalone turystami z Rosji.
******************************************
Informacje praktyczne:* 1 zł to ok. 2 000 BYR
* Elektryczka z Haradziei do Mińska - 7 350 BYR
* Nocleg w Hotelu 'Sportowym' (standard bardzo niski, pokoje niekoedukacyjne) - 120 000 BYR
* Żeton na przejazd metrem - 1 700 BYR
* Karnet na metro na 10 dni - 25 000 BYR (!)
* Przechowalnia bagażu na dworcu - 3 600 BYR
* Omlet z bekonem - 25 000 BYR
* Racuchy serowe - 27 000 BYR
* Podwójne cappuccino - 28 000 BYR
* Pociąg z Mińska do Wilna - 17 200 BYR