Z tym Nieświeżem to do końca nie wiadomo jak to było.
Czy to księżna Vischniovietskaya czy książę Radziwill, czy to Commonwealth czy WKL, czy mówiono tu po polsku czy po rusku.
Czy to marmur czy farba, a może meble są oryginalne?
I wreszcie, czy to co widzimy to prawdziwa bryła pałacu czy też wynik dziwnych wyobrażeń przebudowujących go socjalistycznych architektów?
Wszystkie te pytania zadawaliśmy sobie i podczas drogi do miasteczka i spacerując przez ryneczek i stojąc przed pałacem i wędrując po jego wnętrzach.
Co tu jest prawdziwe?
*
A zaczęło się dawno temu - w XVI w. z niewielkiej mieścinki gdzieś na Kresach magnat z fantazją (znany jako Mikołaj Krzysztof 'Sierotka' Radziwiłł) postanowił uczynić prawdziwe gniazdo rodu. A że ród był najpotężniejszą siłą na tych terenach, to i jego siedziba musiała prezentować się równie okazale. Radziwiłłowie nie poprzestali jednak tylko na zamku, ale i przebudowali całe miasteczko, dając mu rynek, ratusz i zdobywając dlań prawa miejskie. Prawdziwy rozkwit miastu przyniosły jednak czasy późniejsze, manufaktury włókiennicze i XVIII w.
Na krach nie trzeba było jednak długo czekać - tuż przed I rozbiorem Polski pałac został zdobyty i doszczętnie złupiony przez Rosjan. Na powrót do radziwiłłowskich rąk musiał czekać ponad 100 lat, a i wkrótce potem odcisnęła na nim swoje piętno I WŚ. Jednak i tak temu miejscu nic nie zaszkodziło tak bardzo jak utworzone tam za czasów radzieckich sanatorium...
*
Przybywając do Nieświeża 1. maja, w Święto Pracy, znając już trochę tutejszą specyfikę, spodziewaliśmy się być świadkami rozległych i patetycznych obchodów rodem z ZSRRu. Nic z tych rzeczy!
Na ryneczku, z którego świetności (i zabytków zapowiadanych w przewodniku) niewiele zostało, tylko gdzieś w kąciku grupa przedszkolaków bawiła się z wychowawczyniami. Ktoś przez megafon ogłaszał konkursy i słuchać było poprawnie politycznie śpiewy, ale poza tym śladu po świętowaniu nie było!
Obeszliśmy bardzo polski w stylu, biały ratusz i rozczarowani ruszyliśmy w stronę głównej atrakcji miasta. Strasznie byłam ciekawa w jakim stanie zastaniemy pałac.
Zanim jednak dojrzy się pałac, to pierwszy przystanek, na jaki natrafia tutaj turysta to jezuicki kościół Bożego Ciała, bardzo przywodzący na myśl słynny rzymski wzór dla jezuickich budowli - kościół Il Gesù. W nasze serca wstąpiła otucha - kościół jest w starannym remoncie, żyje i prezentuje się obiecująco. Minęliśmy więc zakręt a tam... autobusy wycieczkowe (głównie polskie i białoruskie), wyprawowi rowerzyści, kramy z pamiątkami, stylizowana na dawną karczmę kawiarnia (z koszmarnymi cenami) i ogólnie cały turystyczny kram.
Wtedy to dowiedzieliśmy się jak skończyła się cała nieświeska historia...
*
W 1994 roku niepodległa już, wracająca jeszcze do swoich niezależnych korzeni (chodzi o czasy biało-czerwono-białej flagi) Białoruś uznała nieświeski pałac za pomnik historii i zabytek będący pod ochroną państwa. Wkrótce później zaczął się mozolny i kontrowersyjny* proces przywracania temu miejscu oryginalnego wyglądu i klimatu, podczas którego wyburzono jedną z zamkowych galerii, część pałacu spłonęła, a konserwatorom zarzucano zbytnią lekkomyślność. Mimo to, szczęśliwie (także dzięki działaniu środowisk polskich) w roku 2005 wpisano pałac i jego otoczenie na listę UNESCO, co przyczyniło się to zwiększenia rangi miejsca także w świadomości białoruskich władz. Dziś, po otwarciu zamku dla zwiedzających w 2012 roku jest to jedno z najpopularniejszych turystycznych miejsc w kraju, a w samym zeszłym roku tutejsze muzeum zarobiło ponad 1 mln dolarów!
Nic zresztą dziwnego - widok, który rozpościera się przed przybyłymi, po przejściu wąskiej i długiej grobli robi wrażenie! Piękna, harmonijna linia zabudowań pałacowych wtapia się w zieleń parku, a odbicie w wodzie zamkowej fosy dodaje całości symetrii. Pałac wygląda okazale także i na brukowanym dziedzińcu, gdzie przybyłych kusi piwnica win (z napisami w języku polskim i białoruskim!).
Gorzej jest wewnątrz. Bilety wstępu są drogie, ale ja nie umiałam sobie podarować wejścia do środka - umierałam z ciekawości czy udało się odtworzyć autentyczny wygląd pałacowych pomieszczeń, doszczętnie rozgrabionych podczas wojen. Przyznam, że miałam bardzo mieszane uczucia - z jednej strony wykonano tu olbrzymią pracę, z drugiej czuć było, że jest to nieco mieszanka tego, co udało się uratować z zawieruchy wojennej. Z drugiej strony, czy nie jest tak trochę z naszym cudownym Wawelem?
Szurałam więc muzealnymi papciami (!) po wypolerowanych podłogach i na zmianę się zachwycałam (salą kominkową) albo zamierałam ze zniesmaczenia (pałacowa kaplica i straszliwy arsenał). Ciekawa też byłam w jaki sposób przedstawiona została historia tego miejsca, jakby nie było, ściśle związana z polską magnaterią - unika się tu tego tematu jak ognia. Wszystkie nazwiska więc pisane są na modłę 'angloruską' (czyli zamiast księżnej
Wiśniowieckiej mamy księżnę
Vischniovietskayą), a gdy mowa jest o dawnej Koronie i Litwie słowo
Poland zastępuje się niewiele mówiącym zagranicznym turystom hasłem Commonwelth. Cóż, ich prawo.
Mimo wszystko, jedźcie do Nieświeża.
Dajcie się mu zachwycić, rozczarować, oszukać i zamyślić. Bo przecież trochę o to chodzi;)
* Największą chyba kontrowersją dot. renowacji pałacu było zastąpienie oryginalnego hełmu wieży zegarowej przez dziwne nakrycie w stylu pseudoruskim, nijak nie pasujące do całości. Szczęśliwie w zeszłym roku przywrócono hełm w oryginalnej postaci. Jeśli ktoś jest ciekawy jak wieża miała wyglądać w zamyśle białoruskich konserwatorów, tutaj można znaleźć zdjęcie z czasów remontu:
ZDJĘCIE******************************************
Informacje praktyczne:* 1 zł to ok. 2 000 BYR
* Pociąg z Baranowicz do Haradziei - 3 200 BYR
* Herbata na dworcu w Baranowiczach - 4 400 BYR
* Bus z Haradziei do Nieświeża - 5 150 BYR
* Kawa w Nieświeżu - 15 000 BYR
* Wstęp do pałacowego muzeum - 60 000 BYR