Madryt nie był dla nas łaskawy - przywitał nas deszczem, chłodem i chmurami.
Przewrotnie czasem je odganiał i ukazywał kawałek czystego nieba, aby chwilę później zaskoczyć nas mżawką.
Nie daliśmy się jednak przestraszyć, zgodnie z zasadą, że odkrycie tego, co najpiękniejsze wymaga najwięcej zachodu;)
Zresztą Madryt nie raz jeszcze zdumiał nas swoją przekorą.
Chlubi się tytułem trzeciej metropolii UE, ale zupełnie nie wydaje się przytłaczający swoimi rozmiarami jak Paryż czy Londyn. Kilka razy z niedowierzaniem spoglądałam na plan miasta czy mapę metra, które nie pozostawiały wątpliwości co do ogromu miasta. Za to chodząc jego uliczkami i alejami ma się wrażenie jakby wałęsało się po roześmianym, niedbającym o jutro, tętniącym życiem mieście. Takim może tylko nieco większym niż Kraków (choć z pewnością mniej zadufanym w sobie;)).
Ale nie odbierzcie mnie źle, Madryt nie ma nic z prowincjonalności!
Bo choć był jeszcze niedawno będąc pozbawioną znaczenia wioseczką (wśród stolic europejskich to w końcu dopiero podlotek!), to dziś jest to jedno z elegantszych miast Europy. Szerokie aleje i bulwary takie jak
Gran Via czy
Paseo del Prado tylko to potwierdzają. Włócząc się po centrum miasta nie trudno zresztą mieć głowę stale zadartą w górę - piękne i wysmakowane kamienice śmiało mogą konkurować z tymi paryskimi. A chyba najczęściej fotografowaną z nich jest smukły
Metrópolis z charakterystyczną kopułą. Każdy chyba przewodnik po mieście prezentuje jego nocne zdjęcie z pulsującymi światłami u jego stóp.
To zresztą kolejna cecha tego miasta - tu życie nigdy nie zamiera!
Madryt budzi się wieczorem, szykując się do nocnego życia, bawi się całą noc, rano siada na kawie lub czekoladzie, nie zwalniając wcale tempa w ciągu dnia. Czasem przysiądzie na lunch, choć tradycyjnej siesty tu ciężko uświadczyć. Może nieco spokojnie i wolniej bywa tu po południu, gdy czas na drugą, mocniejszą kawę. Ale to tylko po to, aby znów zebrać siły przed nadchodzącym wieczorem...
Ale nie dajcie się zwieść, że Madryt nie odpoczywa. Odpoczywa i to w jakim stylu! Madrileños mają do dyspozycji wiele parków (ok. 40!), z których najpiękniejszy to
Park Retiro. Olbrzymie, zielone serce Madrytu to dawne ogrody królewskie, dziś otwarte dla publiki. Spokojne łódki dryfujące po stawie, Pałac Krysztołowy, wygrzewające się na trawie koty i budki bukinistów na obrzeżach, to własnie Retiro.
Jeśli ktoś jednak ceni sobie inną rozrywkę, to nie będzie zawiedziony, niezależnie od tego czy są to bardziej brutalne doznania (corrida w
Las Ventas), sportowe (stadion Realu) czy też bardziej wyrafinowane. Madryt słynie bowiem z najwspanialszych muzeów w Europie. Szczególnym uwielbieniem darzony jest zwłaszcza trójkąt -
Muzeum Prado z kolekcją sztuki taką, że po wejściu marzyłam o tym, żeby stamtąd nie wychodzić, nieco bardziej współczesne
Muzeum Narodowe Centrum Sztuki Królowej Zofii (czyli popularna
Reina Sofia) oraz
Muzeum Thyssen-Bornemisza.
Madryt to zresztą jedno z miast o najwyższej jakości życia. I chociaż zwykli obywatele mają się tam świetnie, nie można zapomnieć o tym kto zawsze był tam na pierwszym planie. Madryt to w końcu miasto królewskie - od początku zaprojektowane jako siedziba najbogatszych władców świata. Wizyta w przypominającym z zewnątrz Wersal*
Palácio Real nie pozostawia zresztą złudzeń kto panował nad bogactwami Nowego Świata. Przyznam, że moim zdaniem wnętrza hiszpańskiego pałacu pozostawiają francuską perełkę daleko w tyle!
Ustanowienie królewskiej stolicy w Madrycie wiąże się zresztą z mniej szlachetnym epizodem w jego historii - tak poważne miasto musiało móc poszczycić się wspaniałą historią. W końcu opowieść o wiosce założonej przez niewiernych Maurów nijak nie pasowała do jego majestatu. Trochę więc podrasowano jego dzieje, opowiadając o jego rzymskim rodowodzie. Aby dopełnić dostojnego obrazu metropolii, przez lata projektowano też budowle i place, które miały olśnić przybyszów. Mamy więc prawie idealnie symetryczny
Plaza Mayor** nazywany najpiękniejszym placem Madrytu, jest wspaniała noeklasyczna (i neogotycka) katedra
La Almudena, plac
Cibeles z najładniejszym budynkiem poczty na świecie
Palacio de Comunicaciones czy absolutną
strefę zero Puerta del Sol, gdzie znajduje się symbol miasta, pomnik niedźwiedzia jedzącego z drzewa (sic!) poziomkowego. To właśnie stąd mierzone są odległości z Madrytu i do Madrytu. Jeśli kiedykolwiek będziecie tutaj w Sylwestra, nie zapomnicie o północy zgodnie z tradycją zjeść 12-stu winogron!
Fani bardziej alternatywnych rozrywek powinni zdecydownie wybrać się na któryś z olbrzymich pchlich targów (zwykle rozkładających się na kilku sąsiednich ulicach w niedzielę) czy wybrać się na jeden z licznych, nietypowych festiwali, jakie regularnie mają tu miejsce.
Obojętnie zresztą co wybierzecie, pamiętajcie o tym co mówią prawdziwi znawcy miasta -
Madrid entrar y salir, co w wolnym tłumaczeniu znaczy
Madryt nieustannie w centrum wydarzeń!!
Informacje praktyczne:* wejście na stadion Realu: 18 euro
* wejście do Pałacu Królewskiego: 10 euro
* na dwie godziny przed zamknięciem do Prado i Reiny Sofii można wejść za darmo! Warto jednak być sporo wcześniej, gdyż kolejki do wejścia o tej są nieziemskie.
* w kwestii komunikacji warto zaopatrzyć się w kartę 10-ciu przejazdów metrem za 12 euro
********************************************************
* Budowniczy madryckiego pałacu, król Filip V swoje dzieciństwo spędził właśnie na dworze francuskim.
** Otoczony niemal identycznymi budynkami, z pyszniącym się pomnikiem budownicznego, króla Filipa III, dziś jest centrum życia miasta. Tłumy młodych i starszych siedzą tu na bruku korzystając z łaskawej pogody albo, gdy jest chłodniej, oddają się leniwym dyskusjom w jednym z licznych kawiarnianych ogrodków.