Z zasady nie piszę o miejscach, w których sama nie byłam.
Zdecydowałam się jednak mimo to umieścić tu wspomnienie o miejscu, w którym sama nie byłam. Przeczytacie więc o mieście Mamszit tylko ze względu na to, że było ono na naszej trasie i w naszych planach, no i części naszej ekipy rzeczywiście udało się tam trafić.
A dlaczego tylko części?
No właśnie, to wszystko przez autostop!
Autostop w Izraelu to jedna z tych rzeczy, co do których do końca nie wiadomo jak to z nimi jest.
Bo sporo osób nam go odradzało ze względów bezpieczeństwa, bo legenda Izraela sprawia, że mało kto decyduje się tam na taką formę podróży, bo mówiono, że zwyczaj takich podwózek jest akceptowany tylko jeśli dotyczą one żołnierzy.
Z drugiej strony spotkani po drodze backpackerzy mówili, że to wcale nie jest taki abstrakcyjny pomysł i że autostop działa w Izraelu całkiem nieźle.
Jak jest w rzeczywistości?
W tej materii nie da się uzyskać wiarygodniejszej informacji niż samodzielnie ją weryfikując!
Podróżując autostopem mieliśmy różne doświadczenia, choć właściwie wszystkie z nich były bardzo pozytywne. Zarówno Żydzi, jak i Palestyńczycy, oraz całkiem spore grono turystów sprawiło, że absolutnie możemy polecić wszystkim tę formę podróżowania w tym kraju.
Mam tylko jedną radę - nie próbujcie szukać podwózki dla trzech osób naraz.
Bo inaczej... nie dojedziecie nigdzie, że zaplanowaliście!!
****
Wielki Ben Gurion marzył podobno, aby z suchej pustyni Negew zrobić urodzajną, zieloną ziemię, na której odrodzone państwo Izrael na nowo zasieje życie. Ukoronowaniem tego utopijnego planu miało być przeniesienie stolicy kraju do Mamszitu.
Piękny symbol obudzenia ruin potężnego niegdyś miasta.
Mamszit w dniach swojej wielkości (czyli w I p.n.e.) był prężnym Nabatejskim miastem na handlowej trasie kadzidlanej Gaza-Petra. Utrzymywał się z karawan, a także z wysoko rozwiniętego rolnictwa. Zmyślny system kanałów i cystern utrzymujących wodę deszczową pozwalał nawadniać tutejsze ziemie, aby wyrwać je pustyni. Później dołączono do tego hodowlę koni, która przyniosła miastu bogactwo za czasów rzymskich. Jako bizantyjski posterunek graniczny Mamszit przeżył jeszcze drugą młodość, która jednak nie dała mu energii na to, aby przetrwać czasy arabskiej zawieruchy. Miasto 'umarło' śmiercią naturalną, a ziemie dookoła stały się kolejnym kawałkiem pustyni.
Nikt by o nim nie pamiętał, gdyby nie nasze ciekawskie czasy i legenda tajemniczego, kadzidlanego szlaku. Badacze zauroczeni podaniem o kilkunastu tonach rocznie przewożonych tędy kadzideł, postanowili odebrać pustyni zapomniane synagogi, budyneczki miejskie, kanały irygacyjne, obwarowania i karawanseraje. Zdobienia, ceramikę i mozaiki. Odciśniętą w kamieniu pamięć o dawnych zwyczajach i stylu życia.
Słowem wszystko to, co tworzy charakter miasta. Wszystko, poza ludźmi, którzy już stąd dawno odeszli.
****
Mamszit, po jakimś tysiącu pięćset lat doczekał się uznania i w 2005, jako jedno z czterech pustynnych miast szlaku kadzidlanego, został wpisany na listę UNESCO.
Poniższe zdjęcia są autorstwa mojej siostry Ani i Piotrka.