Jeśli będziecie kiedyś w Beer-Shevie, nie dajcie zwieść się pytaniu, które zadawać Wam będą wszyscy:
'Po co właściwie przyjechaliście do Beer-Shevy? Przecież tu nic nie ma!'.
To nieprawda.
Może rzeczywiście dzisiejsza Beer-Sheva nie jest najważniejszym kierunkiem dla izraelskich turystów, ale to pytanie, które słyszeliśmy na każdym kroku z pewnością jest dla miasta bardzo krzywdzące.
Bo gdy będziecie w Beer-Shevie, to dajcie się porwać romantyzmowi jej historii - opowieści o
Studni Przysięgi, gdzie Abraham zawarł przymierze z Filistynami, albo o
Siedmiu Studniach (inny wariant tłumaczenia nazwy) proroka Jakuba. Najbardziej wysunięte na południe miasto starożytnego Izraela opowie Wam historię niejednego patriarchy.
Albo, gdy będziecie w Beer-Shevie, to wybierzcie się na słynny
Tel Beer Sheva, miejsce, gdzie odkryto starożytne miasto. Chodząc między jego ruinami, wytężcie wyobraźnię, a może uda Wam się zobaczyć uliczki, którymi chodzili najwięksi prorocy? Pogładźcie mury bramy z X w. p.n.e. albo kamienie starego, rzymskiego fortu, które nie uchroniły jednak miasta przed wielokrotnymi zniszczeniami. Walczono tu ze wszystkimi bodaj odwiecznymi wrogami Izraela.
A może, gdy będziecie w Beer-Shevie, będziecie woleli szukać śladów I Wojny Światowej, która przetoczyła się i przez te ziemie? Jej tutejszą kulminacją był bohaterski atak australijskiej kawalerii na to miasto.
A gdy będziecie w Beer-Shevie w czwartek, przejdźcie się na beduiński targ na obrzeżach miasta. Dyskretnie wmieszajcie się w tłum koczowników, a zobaczcie co na codzień kupują i jakie sprawy sprowadzają ich do miasta. Gdzie indziej lepiej zobaczyć autentyczniejsze życie i jego potrzeby?
A może, gdy będziecie w Beer-Shevie, tak jak i my, traficie na cudownych ludzi, spotkanie z którymi zrekompensuje brak czasu poświęconego miastu? Może uda Wam się nawiązać ciekawą dyskusję, spróbować solonego, młodego groszku albo wspólnie posłuchać żydowskiej muzyki? Może przenocujecie w studenckim mieszkaniu albo w prawdziwym kibucu?
Albo, gdy będzicie w Beer-Shevie, to może rozpoznacie wśród setek nieznanych słów, słyszanych na ulicy słowiańską dźwięczność języka rosyjskigo? Nie byłoby to niczym dziwnym - Beer-Sheva stała się rajem obiecanym dla tysięcy rosyjskich Żydów, pozostawionych samym sobie po wojnie. To dzięki nim miasto tak się rozrosło i stało się czwartym ośrodkiem w kraju. Niektórzy się zżymają, że rosyjskojęzyczni Izraelici nie chcą się hebraizować, ale tutaj nikomu to nie przeszkadza. Może nawet tak i lepiej - liczni wakacyjni bogaci turyści z Rosji czują się tu jak u siebie.
A może w Beer-Shevie poczujecie oddech groźnej pustyni Negew? Nie na darmo to miasto zwane jest jej stolicą. A kto wie, może Wasze nogi powiodą Was w kierunku uniwersytetu Negew? Ci, którzy tam się uczą, twierdzą, że to najlepsza uczelnia w kraju. Czy tak jest, nie nam to oceniać, z pewnością za to studenci i wykładowcy mają do dyspozycji jeden z piękniejszych kampusów uniwersyteckich jakie widziałam!
A, kto wie, może Beer-Sheva stanie się dla Was dobrym miejscem, żeby zanurzyć się w żydowskiej kuchni? Spróbować jej najsłynniejszego dania, wszechobecnego na ulicach
falafela. Nie ważne czy w bułce czy w towarzystwie elegancko podanego
hummusu, zawsze smakuje wspaniale. Jeśli zaliczacie się do wielbicieli mięsa, nie pogardzicie z pewnością dobrym
kebabem (jakże różnym od tych serwowanych u nas na ulicach!),
szaszłykiem albo
kubehem o dziwnym kształcie. A może, jak prawdziwy łakomczuch, będziecie woleć bardziej arabską
baklawę, popijaną jedyną w swoim rodzaju arabską kawą?
Cokolwiek wybierzecie w Beer-Shevie, obiecajcie mi jedno: nie uwierzcie, że nie ma tu co robić!