Morze nie było ani niespokojne, ani nie zbierało się na szkwał.
W powietrzu czuć było ekscytację, podziw i ciekawość.
Z pewnością trudno było przekrzyczeć gwar rozgorączkowanych głosów.
Kto wsiądzie na pokład? Czy kapitan naprawdę jest tak surowy? Czy król Gustaw Adolf byłby zadowolony ze zdobień na rufie i z rozmiarów tego kolosa? Czy to prawda, że do budowy zużyto 1000 dębów, a prace trwały przez 3 lata? I wymagały zaangażowania ponad 400-stu majstrów?Nie wiem czy z okazji wodowania rozbito o burtę butelkę szampana lub innego trunku, za to z pewnością oddano salwę honorową, a ilość wygłoszonych mów przyprawiała o zawrót głowy.
Obojętnie czy więcej było okrzyków zachwytów czy też szmeru dezaprobaty, królewski galeon 'Vasa' na wszystkich robił wrażenie. Jeden z największych statków jakich w Szwecji wybudowano (największy, a jednocześnie niezwykle smukły), bogato zdobiony, zdawał się być połączeniem artyzmu i mistrzostwa w sztuce stoczniowej. Dodawał otuchy zaniepokojonym Szwedom w 1628 r., podczas szczytu antypolskiej histerii*.
Konstrukcja była sprawdzona, a jednocześnie super nowoczesna, wnętrze wcale nie takie luksowe (wszak to okręt wojenny!), a jego surowość nadrabiały zewnętrzne barokowe zdobienia. Grozy dodawały 64 działa i... figury znienawidzonych polskich szlachciców umieszczone wprost pod latrynami.
Cóż to była za potęga!
Uosobienie majestatu króla Szwecji, przyszłego hegemona Morza Bałtyckiego i jego wartości - pracowitości, wytrwałości i waleczności.
Największy okręt na Bałtyku!
Ale co z tego, gdy przepłynąwszy nawet niecałą milę, duma królestwa po prostu zatonęła, jak pierwszy lepszy łatany kuter rybacki!
Plotkom i niedowierzaniu nie było końca - co mogło zawieść?
Przecież nie wspaniała konstrukcja, mocne materiały czy wielokrotnie sprawdzone obliczenia i waga! Może to tajny wywiad największego wroga - Polski, zdołał coś popsuć? A może to Opatrzność Boża wysyłała znak, aby zaniechać wojny?
Trwające rok śledztwo nie wykazało niczyjej winy. Dziś jednak mówi się o dysproporcji między niedostatecznym kamiennym balastem, a ciężarem i ilością wojennych dział.
Dalsze losy okrętu były nie mniej spektakularne.
Musiał on co prawda odczekać ponad 300 lat zapomniany na dnie morza, skutecznie konserwowany przez słabo zasoloną wodę sztokholmskiej zatoki.
Ale gdy w 1961 roku go wydobyto, cała akcja logistycznie nie miała sobie równych. Również i późniejsza konserwacja używała najbardziej nowatorkich ówcześnie metod.
W ich niesamowite szczegóły można zagłębić się w stworzonym kilka lat później muzeum
Vasamuseet. Oprócz nich, prezentuje ono przede wszystkim efekty tej akcji, czyli ogromny wrak w stanie prawie nienaruszonym (95% materiałów, z których jest zbudowanych jest oryginalna, XVII-wieczna!!). Jego rozmiary robią rzeczywiście niezwykłe wrażenie.
Nie można pominąć też ekspozycji ze wszelkimi detalami życia na jego pokładzie, geopolityki tamtych czasów, przyczyn zatonięcia, a także szczegółowymi informacjami na temat akcji wydobycia i rekonstrukcji właśnie (a nawet odtworzonym na podstawie kości twarzom załogi!).
Gdy więc ogląda się Wazę dziś ze wszystkich stron, spacerując w delikatnym półmroku po wielopoziomowych balkonach, wdychając słaby zapach konserwującego wosku, naprawdę można dać się oczarować jego urokowi. Temu samemu, który każe nazywać go 'Wehikułem Czasu'!
* wbrew pozorom Szwecja nie była wcale wielką potęgą morską - rozegrali tylko jedną bitwę na wodzie, rok wcześniej, i do tego ją przegrali (co dobrze znamy z lekcji historii;)).