Cóż w takim razie pochodzi od ciebie w tym, co inni mówią
i co w tym, co ty mówisz, pochodzi od innych?
I jakim prawem to robisz?
“L’oeil et la nuit”, Abdellatif LaâbiKontrastowo, ze spokojnego, konserwatywnego Kairuanu przenieśliśmy się do rozbawionej Sousse.
Krótka jazda louage i drzemka, która sprawiła, że czuliśmy się jakbyśmy się teleportowali, i już byliśmy w zupełnie innym świecie.
Pełnym zagranicznych turystów, bardziej europejskich cen, gwaru i straganów zastawionych pseudotunezyjskimi wyrobami made in China.
Nie znaczy to, że Sousse należy omijać szerokim łukiem, jeśli nie jest się miłośnikiem takich klimatów.
Bo choć rzeczywiście wydaje się, że miasto zostało wzięte we władanie przez środkowo-europejskie biura podróży, trudno nie oprzeć się jego urokowi.
Wszystko tutaj jest kontastowe.
Ostre światło słońca znad plaż gubi się w półmroku wąskich zaułków medyny. Rozświetlony, rozbawiony tłum urlopowiczów i urlopowiczek miesza się z arabskimi kupcami, żigolakami i mieszkańcami medyny.
Im dalej wchodzi się z jej kręte uliczki, tym droga prowadzi wyżej i wyżej, a tłum gdzieś znika. Na południowym krańcu znaleźliśmy tylko hamam, milczące białe domy i puste brukowane uliczki. Patrząc się w dół w stronę centrum, trudno zdecydować gdzie kończy się horyzont - czy to niebo czy jeszcze morze?
Z daleka widzimy też zupełnie inną Susę. A właściwie to Sousse - nową, francuską dzielnicę. Jeszcze bardziej europejską dzięki nowym kolonizatorom - wakacyjnym turystom. Nocne kluby, takie-sobie restauracje z klimatyzacją i francuska architektura pozwoliłyby zapomnieć w jakim kraju jesteśmy, gdyby nie dobiegające zewsząd modlitewne śpiewy muezinów.
Na górze, na zapomnianej północy medyny ceny są niższe niż na dole, w turystycznym pępku Tunezji. Choć i tak trzeba uważać. Jeden ze sprzedawców wyjawił nam sekret, który pewnie w zaufaniu poznaje co drugi turysta - tanie przyprawy to tylko atrapy i dekoracje. Aby cieszyć się prawdziwym tunezyjskim smakiem trzeba zapłacić trochę więcej niż jeden dinar, inaczej czeka nas smutne rozczarowanie.
O dumę Susy, potężne
mury (mają 2 km i do 8 m wysokości!) i majestatyczny
ribat opierają się kruche straganiki. Ich brzydota i kolory to przeciwwaga dla bieli i porządku budynków medyny. Mamy wrażenie, że to najbardziej zadbane stare miasto w Tunezji. Nawet sprzedawcy są jakby mniej rozkrzyczani i znają pojęcie 'fixed price'. Mimo to trochę się targujemy. Po miesiącu spędzonym tutaj idzie nam już znacznie lepiej, ale i tak mam wrażenie, że to nie my kontrolujemy negocjacje.
Na tych arabskich straganach, jak nigdzie indziej, kicz miesza się z misternym, delikatnym pięknem. Zresztą wędrując po Sousse mam uporczywe wrażenie, że wystarczyłoby tylko odgarnać ręką całą tę plastikową tandetę z kramów, a tuż pod tą powierzchnią odnalazłoby się pulsującą życiem prawdziwą tradycję. Trochę przysłoniętą przed wścibskimi oczami, ale nie tak znowu bardzo ukrytą, wiodącą sobie własne życie, niezbyt zainteresowaną przypływami i odpływami turystów. Tylko które Sousse jest prawdziwe?
Informator:* Kurs walut: 1 dinar (DN) to ok. 2 zł.
* Na liście UNESCO - medyna ('Medyna (Stare Miasto) w Susie').
* Mury medyny nie są udostępnione do zwiedzania, ale korzystając ze skarp, można się na nie wdrapać i w ten sposób spoglądać na miasto.
* Warto tutaj także zajrzeć do
Wielkiego Meczetu, surowej świątyni z IX w.,
Muzeum Mozaik/Archeologicznego, które jednak nie umywa się do tuniskiego Bardo, i do rzymsko-chrześcijańskich
Katakumb Dobrego Pasterza.
Ceny:* louage z Kairuanu do Sousse - 4 DN.
* taksówka ze stacji louage do centrum miasta - 1.6 DN.
* porządny obiad - 10/13 DN.
* cola - 2 DN.
* sok pomarańczowy - 3 DN.
* fatalny mus czekoladowy - 3 DN.
* bilety wstępów - 3/4 DN, fotografowanie - DN.
Przydatne pojęcia:* Medyna - najstarsza część arabskich miast, zwykle z zachowaną średniowieczną architekturą, wąskimi, krętymi uliczkami i zaułkami, w których łatwo się pogubić.
* Muezin - mężczyzna obdarzony dobrym głosem (a i optymalnie, dobrym charakterem) wzywający pięć razy dziennie z minaretu śpiewem ludzi do modlitwy.
* Suk - targ, bazar położony w wąskich uliczkach, często z krytym dachem.
* Ribat - ufortyfikowany muzułmański klasztor.