Gdy mówiliśmy, nikt nas nie słuchał,
Więc przyjęliśmy huk prochu za rytm,
A dźwięk karabinów za melodię,
Uważamy, że Algieria powinna być.
Hymn Algierii (fragment)Pewnie są jeszcze wśród Was tacy, których nie udało mi się przekonać do Algierii.
Specjalnie dla Was wyciągam więc mojego asa z rękawa - miasto niepodobne do żadnego innego, które swoją niezwykłą architekturą, unikalnym położeniem i, przede wszystkim, eksplozją algierskiej gościnności sprawiło, że tęsknię do niego jak do żadnego innego miejsca tej podróży.
Szanowni Państwo, oto Konstantyna!
*
Turysta, który przybędzie do tego miasta, znajdzie tu wszystko, czego mógłby szukać.
Konstantyna ma i długą, sięgającą czasów Fenicjan i Rzymu (gdy nosiła wdzięczną nazwę Cirta) historię, i bazary pamiętające handel ze średniowiecznymi metropoliami Genuy i Pizy, romantyczną medynę, przyjemne kafejki i ładnie położone nowsze dzielnice.
Turysta zapewne skierowałby swoje pierwsze kroki do górującego nad miastem przepięknego, białego
meczetu emira Abd El Kadera, drugiego największego meczetu Maghrebu. Zbudowany już po odzyskaniu przez Algierię niepodległości, w 1994 r. przy pomocy większości państw islamskich, harmonijnie łączy w sobie wszystkie style architektury muzułmańskiej - piękne perskie minarety (po 120 m. każdy), główną bryłę bardziej w stylu północnoafrykańskim i zdobienia rodem z Andaluzji i lokalnej, algierskiej tradycji.
Nikt nie robi problemu z wejściem niewiernych do środka, można pożyczyć stosowne szaty (patrz: zdjęcia) i zadumać się nad 99-cioma imionami Boga, wypisanymi na kopule wewnątrz.
Każdy podróżny pewnie przeszedłby się nigdy nie cichnącą
medyną miasta, gdzie nie tak trudno się zgubić, zahaczyłby o stragany oferujące chyba wszystko, zrobił zdjęcie miejskiej panoramy z
Łuku Zwycięstwa na wzgórzu (postawili go Francuzi na pamiątkę dzieci, które zginęły w czasie IWŚ, a Algierczycy zaadoptowali po roku 1962) i powoli doszedłby do
Pałacu Ahmeda Beja. To jedno z tych muzeów, gdzie nikt nie zabrania robić zdjęć czy zakładać tureckich czapek-rekwizytów, a każde misterne zdobienie zachwyca. I mimo, że pałac jest pamiątką po okupacji tureckiej, Algierczycy zdają się darzyć go sporym sentymentem.
Bardziej dociekliwi turyści zajrzą jeszcze do
Muzeum Cirty, pełnego pamiątek po numidyjskiej, fenickiej i rzymskiej przeszłości miasta. I choć muzeum zaaranżowane mało ciekawie (poza cudownymi makietami!), nabiera smaku gdy znajdzie się ktoś, kto umie o tym wszystkim wspaniale opowiadać. Ci, których zainspirowały te historie, z pewnością udadzą się do położonego na dzisiejszych przedmieściach miasta greko-punickiego
Mauzoleum Masynissy, grobu na w pół mitycznego króla Numidów o przysłowiowej wręcz jurności.
Turyści-studenci mogliby być zainteresowani biało-niebieską
Kliniką Uniwersytecką w otomańskim stylu, gdzie na przemian z wykładami toczą się strajki lekarzy, albo super nowoczesnym (jak na lata 90-te) kampusem
Uniwersytetu Abd El Kadera, malowniczo położonym na wzgórzu. Podobno, gdy patrzy się na niego z nieba poszczególne budynki układają się w książki, gumki, ołówki i wszelkie szkolne przybory.
Jeśli turysta będzie miał szczęście, to spotka też niezwykle gościnnych i serdecznych ludzi (czy spotkaliśmy w Algerii innych? No może poza taksówkarzami;)), tak jak my. Ramy'ego, który był naszym gospodarzem, na naszą cześć nauczył się kilku słów po polsku i serwował najlepsze śniadania na świecie, Hamida, który jest niezwykle konserwatywny w kwestii wyboru knajpek na obiad, nigdy nie pozwala płacić gościom i na wakacje jeździ do Chin, czy Nassimę, uroczą panią architekt, która była lepszym przewodnikiem po mieście niż mogliśmy sobie wyobrazić.
*
Ale jestem pewna, że to nie żadna z tych rzeczy będzie tą, która tego turystę tak naprawdę oczaruje i będzie tym, do czego pamięcią będzie wracał po latach. Bo urok Konstantyny nie leży w jej historii, zabytkach ani nawet w szwendających się po uliczkach kotach. To, co na prawdę w Konstantynie jest niezwykłe to położenie, jakiego nie widziałam nigdzie indziej.
Słusznie mówi się o niej
'Miasto mostów', bo naliczyć ich tu można sporo. Nie bez przyczyny - środek miasta przecina wielki, majestatyczny wąwóz. I nie jest to bynajmniej taki sobie parów - to potężny, głęboki na 600 metrów, skalisty, gdzieniegdzie zielony kanion. Gdzieś dołem płynie mała rzeczka i aż nie chce się wierzyć, że to jej cierpliwe wody rzeźbiły w takiej potędze skał.
Mosty Konstantyny są różne. I ruiny starych, rzymskich, i resztki akweduktu, i trzęsące się piesze, i te z wieku post żelaznego, gdzie ruch samochodowy puszczony jest tylko w jedną stronę (słynny
Sidi M'cid) i takie, których nie powstydziłaby się największa metropolia. Jest i ukochana przez Algierczyków kolejka linowa z przystankami. Brzegi mostów łączą serpentyny i tunele rzeźbione w skale, a jeżdżąc tu na prawdę trzeba się dobrze orientować w ich labiryncie.
Podobno najpiękniej tu jest, gdy nadchodzi zima, a ranek otula mosty mgłą.
Mimo, że nie było nam dane tego zobaczyć, pewną namiastkę daje to zdjęcie:
Konstantyna we mgle.
Zresztą, nawet bez mgły było wyjątkowo pięknie. Jeśli kiedyś będę układać swoją prywatną listę cudów świata, to Konstantyna będzie miała na niej swoje miejsce.
******
A na pożegnanie z Algierią na końcu znajdziecie zdjęcia z antycznego
Tiddis o zachodzie słońca. To miasteczko oddalone od Konstantyny o 28 km, pięknie położone na stoku wzgórza, słynęło kiedyś z rozmaitych świątyń poświęconym egzotycznym bóstwom, a przede wszystkim Mitrze.
Algierio, będę tęsknić!
Informator:* Kurs walut: 100 dinarów to ok. 1 euro.
Ceny:* karmelowy flan - 80 DA
* pizza orientalna - 400 DA
* sałatka owocowa - 100 DA
* przejazd kolejką linową - 20 DA
* przejazd nielegalną taksówką do Tunisu - 2500 DA
Przydatne pojęcia:* Mitra - irański bóg słońca (obecny także w mitologii indyjskiej), będący także jednym z bóstw zaraturianizmu, 'zaadoptowany' przez Rzymian.
* Medyna - najstarsza część arabskich miast, zwykle z zachowaną średniowieczną architekturą, wąskimi, krętymi uliczkami i zaułkami, w których łatwo się pogubić.
* Emir - dawniej dowórda turecki, później zarządca w imieniu sułtana, dziś tytuł władców w krajach arabskich.
* Bej - dawniej turecki wódz, namiestnik, dziś forma grzecznościowa.