Mówi się, że każda z nas jest księżniczką.
Że czasem tylko brak odpowiednich okoliczności, żebyśmy sobie to uświadomiły.
Ja dodam, że jeśli brak rycerskiego księcia z białym rumakiem, połowy królewstwa i dobrej wróżki-matki chrzestnej,
wystarczy przyjechać do Neuschwanstein, aby poczuć się jak w bajce.
Wszystko zaczęło się od epoki romantyzmu i powszechnej miłości do średniowiecznych legend rodem z czasów króla Artura i nordyckich bogów.
Dorastający w bawarskim zamku Hohenschwangau młody następca tronu, Ludwik (przyszły Ludwik II Bawarski) zaproszony na przedstawienie wagnerowskiego Lohengrina, popadł w zachwyt nad talentem kompozytora i fascynację głównym bohaterem. Mało tego, podobno nawet identyfikował się z Rycerzem Łabędzia, jak zwano Lohengrina.
Zresztą łabędź stał się jego ulubionym zwierzęciem i motywem przewodnim olbrzymiej kolekcji figurek czy obrazów, a gmina Hohenschwangau otoczona cudownymi Alpami Bawarskim, mająca w herbie właśnie tego ptaka została ulubionym miejscem księcia.
Traktowano to jako nieszkodliwą fanaberię nastolatka, dopóki ten nie stał się prawdziwym królem i nie zaczął dysponować wszystkimi środkami, aby swoje romantyczne wizje przekuwać w czyny.
Jednym z pierwszych rozkazów młodego króla było sprowadzenie na dwór ukochanego kompozytora, Ryszarda Wagnera. Władca stał się od tego czasu najwierniejszym i najhojniejszym mecenasem muzyka. Ten zaś odpłacał się Ludwikowi jak mógł najlepiej - wystawiał przedstawienia i pracował nad dziełami, które obrazowały odwieczną walkę Dobra ze Złem.
A król tymczasem zajął się realizacją dalszych śmiałych wizji. Przede wszystkim pragnął wybudować siedzibę godną najszlachetniejszego rycerza. Zdecydował się na swoją ulubioną lokalizację, tuż obok ojcowskiego zamku (Hohenschwangau) - na wzgórzu, w otoczeniu bajecznych, ośnieżonych alpejskich szczytów zaplanowano nowy zamek, Neuschwanstein (
'Nowy Łabędzi Kamień'). Projekt powierzono znakomitemu niemieckiemu... scenografowi Christianowi Janke.
Ten wybór za pewne po części tłumaczy rozmach i dekoracyjność kompozycji tego zamku - spiczaste wieżyczki, girlandy balkonów, kaskadowość budynków... całość wygląda jak wyjęta żywcem z magicznego, acz bardzo spójnego snu!
Walt Disney nie miał trudnego zadania adaptując bryłę tego pałacu do potrzeb bajkowych postaci;)
Parę lat temu miałam okazję być w pierwszym z obu zamków (starszym, Hohenschwangau), dlatego też ogromnie byłam ciekawa wnętrz drugiego - baśniowego Neuschwanstein. Nasze rozczarowanie było ogromne, wzmocnione tym, że wracaliśmy przecież dopiero co z krajów pełnych cudownych arabskich dekoracji, gdzie każdy detal i szczegół był dopracowany i estetyczny.
Po pierwsze, część udostępniona do zwiedzania (czyli ta, która została ukończona - król już za młodu odsunięty od władzy zginął wkrótce w tajemniczych okolicznościach, skończyło się więc i finansowanie ekscentrycznej budowy) jest niewielka - zwiedzanie trwa może 35 minut.
Po drugie, dominuje tu styl dyplomatycznie nazywany neoromańsko-pseudomauretańsko-neogotyckim, czyli tak naprawdę mieszanka wielu styli. Bez trudu znajdziemy także wstawki bizantyjskie czy barokowe. Nie mówiąc już o np. korytarzach zaaranżowanych jako groty ze stalaktytami i stalagmitami. Wszystko jest strasznie kiczowate - począwszy od złotej, mozaikowej sali tronowej, która nigdy nie doczekała się tronu z kości słoniowej po wielką Salę Śpiewaków i ozdobione niezbyt wyrafinowanymi freskami na ścianach, mającymi przypominać średniowieczne germańskie legendy.
Z pewnością ktoś zwróci mi uwagę, że kicz, przesadny romantyzm i stylowy zawrót głowy zapewne były zamierzone, z czym absolutnie się zgadzam. Wystarczy jednak porównać cudowną i lekką bryłę zamku, charakteryzującą się tymi samymi cechami i toporne wnętrza, aby wiedzieć o co mi chodzi.
Za to z interesujących odkryć, warto przypomnieć, że król, mimo iż odrealniony w swojej postępującej chorobie psychicznej i świecie pełnym marzeń, zainteresowany był także postępem technologii! Mało kto wie, że w tamtych czasach był to jeden z najnowocześniejszych budynków w Europie! Zamek został wyposażony system ogrzewania opierający się na cyrkulacji ciepłego powietrza, windę, a w kuchni i umywalni króla zainstalowana była bieżąca ciepła i zimna woda.
Na sam koniec zwiedzania zrobiliśmy sobie jeszcze krótki spacer do pobliskiego Marienbrücke, cudownego, żelaznego mostku, z którego rozciąga się wspaniała panorama na zamek (niestety trwa jego remont i częściowo otulony jest on rusztowaniami) i wąwóz rzeki Pollat.
Później nie zostało nam już nic innego, jak wsiąść do auta i szlakiem bawarskiego 'Szlaku Romantycznego' ruszyć już na prawdę do domu. Zapewniam Was jednak, że nieszczęśliwy i niezrozumiany przez społeczeństwo król długo pozostawał nam w myślach. Z całą pewnością był szalony, ale czy właśnie nie o takich ludziach najdłuższej się pamięta?
******************************************
Informacje praktyczne:
* Bilet (zwiedzanie w grupie z przewodnikiem, m.in. po angielsku) kosztuje 12 euro (jeśli zwiedza się także Hohenschwangau - 23 euro).
* Zamek leży w pewnej odległości (na wzgórzu) od kas biletowych. Można się tam przejść 20 min. spacerem lub wjechać do góry bryczką albo autobusem.
* Nie można robić zdjęć wewnątrz zamku.
* Neuschwanstein to tylko jeden z zamków szalonego króla. Pozostałe, Linderhof i Herrenchiemsee można znaleźć także w niedalekiej okolicy.