Cannes to...centrum Francuskiej Riwiery,
szyk, snobizm i elegancja,
luksusowe sklepy, restauracje i zacumowane spokojnie jachty,
delikatnie stawiane kroki w wymuskanych butach i wymowne spojrzenia,
narosła legenda, powtarzane opowiadania i dużo autopromocji (tej dotyczącej miasta, choć może i bardziej nawet tej zwykłej, ludzkiej),
wygodne piaszczyste plaże, starsze panie wyciągające nogi do słońca na ławkach i dzieciaki fikające na usypanych z piasków kopczykach,
najbardziej znana nadmorska promenada świata (de la Croisette), którą przejść się można w niemym towarzystwie tych Najsłynniejszych,
ale i nieco zapomniane, choć równie urocze uliczki starego miasta,
jedno z miejsc, gdzie łatwiej bywać niż żyć.
Wszyscy wiedzą też, że Cannes to także...odbite dłonie zastygłe w najdziwniejszych gestach, próbujące wyrazić najróżniejsze przesłania,
zmagania artystyczne w ramach Festiwalu Filmowego pod znakiem Złotej Palmy,
nuta przesadnej pewności siebie, niedowierzania, zazdrości i inspiracji,
czerwony dywan raz w roku zapełniający się gwiazdami najwyższego i najniższego formatu,
a który w pozostałe dni zadeptywany się przez turystów, uporczywie próbujących zrobić sobie tam takie samo zdjęcie,
miejsce, gdzie jedno się nie zmienia - nieustanny błysk fleszy!
Dla nas Cannes to...duże oczekiwania i lekki niedosyt,
spalone nosy i odsłonięte ramiona,
relaks w cieniu w towarzystwie teryny z łososia, delikatnych wieprzowych polędwiczek i najlepszego, jak do tej pory, różowego prowansalskiego wina!