Wszyscy znamy chyba to uczucie, gdy przypadkiem, opierając się na jakiś pogłoskach, nadłożymy drogi i zjedziemy kawałek, aby coś zobaczyć. I gdy to coś jest zdecydowanie tego warte.
Tak właśnie musi zacząć się krótki opis Arc-et-Senans. Jechaliśmy na niedługi, weekendowy wypad do Burgundii, lał deszcz, było okropnie zimno, ale mimo to zdecydowaliśmy się nieco zjechać z trasy i zobaczyć to niewielkie miejsce z listy UNESCO - Saliny Królewskie. I z wielką satysfakcją mogliśmy sobie powiedzieć, że szkoda by było, gdybyśmy tego nie zrobili;)
Każdy z nas pewnie był w Wieliczce, niektórzy i w Bochni, więc historia wydobycia soli nie jest nikomu obca. Każdy też zapewne wie jak cenny i drogi był to niegdyś surowiec. Tak więc wszelkie sposoby jego otrzymywania czy wydobycia były pilnie strzeżone przez najwyższe władze państwowe. Wioski rozwijające się w sąsiedztwie kopalni soli i salin zwykle szczyciły się specjalnymi przywilejami i bogactwem. Tak było i w przypadku tego miejsca.
Zaczynała się właśnie epoka Oświecenia, kiedy to szczególnie doceniano postęp, pracę ludzką i myśl techniczną. Kompleks w Arc-et-Senans miał idealnie wpisywać się w założenia tych czasów. Właśnie w roku 1775 ruszyło pierwsze wielkie przedsięwzięcie architektury przemysłowej we Francji - stanąć tutaj miało niewielkie industrialne miasteczko skupione wokół żup solnych. Idea, która w ciągu XIX i XX wieku zdążyła się społeczeństwu opatrzyć, wtedy była iście rewolucyjna (nomen omen, w najlepsze trwały wtedy rządy Ludwika XVI;)) i świeża.
Nie byłoby w tym miejscu jednak nic nadzwyczajnego gdyby nie osoba, która podjęła się zaprojektowania tego miejsca - architekt i prawdziwy wizjoner Claude-Nicolas Ledoux. Człowiek ten musiał być na owe czasy geniuszem, bowiem nawet teraz jego projekty robią olbrzymie wrażenie. Całość budynków manufaktury miała być rozmieszona w postaci koncentrycznych okręgów, które z założenia sprzyjały hierarchizacji i racjonalizacji organizacji pracy. Dalej, owo centrum otaczać miało idealne przemysłowe miasto. Produkcja cennego surowca miała bazować na dostarczanej pompami słonej wodzie z pobliskich salin Salins-les-Bains i drewnie opałowym (do wytrącania soli) z lasu Chaux.
W zamysłach Ledoux widać duże inspiracje architekturą klasycystyczną, ale i stylem francuskiej wsi. Niestety późniejsze lata Rewolucji oraz (a może nawet przede wszystkim) prawa wolnego rynku sprawiły, że budowy nigdy nie dokończono (produkcję zakończono w 1895 r.), ale udało się postawić budynki służące do produkcji soli i budynek zarządu.
Można je oglądać od środka i nawet te budynki, przeznaczone do właściwie dość prostych celów, oczarowały mnie funkcjonalnością i prostotą uszlachetnioną drobnymi detalami (chcę mieć taki dom!). Dziś znajduje się tu muzeum poświęcone Ledoux. Wystawione tu na widok publiczny rekonstrukcje jego modeli i szkiców (w ilości oszałamiającej) oraz krótki film na temat tego człowieka, pozwalają uświadomić sobie jak ponadprzeciętnym był twórcą (to chyba najlepsze słowo aby go opisać;)).
Z całą pewnością miał obsesję na punkcie kul i okręgów - motywy te przewijają się w większości jego planów. Patrząc na te konstrukcje, które nigdy nie powstały (gotowy był projekt całego miasta - m.in. futurystycznego cmentarza, sal koncertowych i kulturalnych czy dalszych budynków przemysłowych), byliśmy pewni, że mało który współczesny architekt ma taką wyobraźnię i odwagę.
Szkoda wielka, że nigdy nie udało się ich zrealizować do końca, a kompleks w początkach XX wieku zaczął popadać w zapomnienie aż do.. niechlubnych dni II WŚ. Niemcy urządzili wtedy tutaj przejściowy obóz dla rodzin cygańskich wywożonych z Francji dalej na wschód. Na lepsze czasy obiekt musiał poczekać jeszcze niemal 40 lat - w 1982 w dowód uznania swojej niezwykłości królewskie żupy solne zostały wpisane na listę UNESCO.
Nam też należał się jakiś dowód uznania za spacer w deszczu i wietrze, udaliśmy się więc do pobliskiego bistro na tutejszą specjalność - gorącą saucisse de Morteau à la cancoillotte. A co to dokładniej jest - następnym razem;)