Dolina Aosty to najmniejszy i najsłabiej zaludniony region Włoch, jako jedyny nie podzielona na mniejsze prowincje. Kształtem przypomina liść, którego osią jest rzeka Dora Baltea, od której odchodzi w bok 13 mniejszych dolin.
Schowana gdzieś między potężnymi pasmami Alpejskich szczytów, najwyższych gór Europy, kraina ta nigdy do końca nie stała się całkiem włoska. Usłyszymy tu mieszankę języka włoskiego z lokalnymi dialektami, którym właściwie bliżej do języka niemieckiego czy francuskiego (język tej doliny nazywa się Valdôtain). Język francuski zresztą jest tu zrównany w prawach z językiem włoskim, a francuskojęzyczna część ludności była główną osią ruchu oporu antynazistowskiego. Nic zresztą dziwnego - od wieków historia tego miejsca była o wiele mocniej związana z Francją niż Włochami. Przyczyniło się do tego zwłaszcza wieloletnie panowanie Sabaudczyków na tych terenach. Gdzieniegdzie można z kolei spotkać małe osady z domami jakby żywcem przeniesionymi z dolin Austrii czy Szwajcarii - to potomkowie prężnych, niemieckojęzycznych Walzerów, którzy osiedlili się na tych terenach już w XII wieku.
Życie na pograniczu, a jednocześnie w izolacji (stworzonej przez pasma Alp Pennińskich i Alp Graickich), klimat cięższy niż gdzie indziej, mieszanka etniczna i dolina rzeki, będąca swoistą bramą na świat, sprawiły, że kultura i styl życia, które tutaj się wytworzyły są specyficzne, a cały region cieszy się dużą autonomią.
Mimo iż dziś jest to kraina pozostająca nieco na uboczu głównych wydarzeń i centrów europejskich, kiedyś było to miejsce niezwykle strategiczne. Już w czasach rzymskich (podbili oni te tereny zamieszkałe wcześniej przez Celtów i w dzisiejszej stolicy regionu, Aoście założyli swój obóz) biegły tędy dwa trakty łączące Półwysep Apeniński z Francją-Galią. Także i później, w średniowieczu, właśnie tędy zdążali liczni kupcy i pielgrzymi do Rzymu, centrum świata;)
Ówczesna brama komunikacyjna - Mała i Wielka Przełęcz św. Bernarda wraz z tunelem pod Mt. Blanc do dziś jest ważnym miejscem na mapie dostępu do Doliny Aosty (choć teraz także jako tunel). Tradycyjnie ludzie trudnili się tu typowo górskimi zajęciami - pasterstwem, trochę rolnictwem, a potem hydroelektryką i przemysłem metalowym. Lokalni rzemieślnicy z kolei słynęli z wyrabiania drewnianych kielichów z drewna dębowego, tzw grolla z kilkoma dziubkami, zwany także kielichem przyjaźni (pije się z niego mieszankę... wina i espresso podając sobie go z rąk do rąk). Nic jednak nie przynosi takich zysków tutaj jak turystyka. Już od najdawniejszych czasów silna była tradycja zakładania hospicjów i schronisk po drodze dla podróżujących przez te tereny, a liczni lokalni lordowie pobierali od nich podatki. Dziś sposoby czerpania pieniędzy z turystów nieco się zmienił, ale jedno jest stałe - idealne warunki, aby na turystykę stawiać.
Na dnie doliny rozciągają się zielone łąki z uprawami winogron, wspinającymi się coraz wyżej na stoki na wąskich tarasach, powyżej nich są gęste lasy i rozsiane między nimi warowne zamki-rezydencje, wyglądające jak z bajki. Większość z nich została wybudowana przez lokalną możnowładczą rodzinę Challant, która sprawowała tutaj rządy przez 7 stuleci. Prawie na każdym stoku można dostrzec któryś z nich. Właśnie one zresztą sprawiają, że o Dolinie Aosty mówi się jako o drugiej, włoskiej Dolinie Loary!
Region ten słynie jednak najbardziej z narciarstwa i sportów zimowych. Sąsiedztwo wysokich szczytów sprawia, że istnieją tutaj 4 odrębne regiony narciarskie (najsłynniejsze to Courmayeur i Cervinia), a amatorzy pieszych wycieczek chętnie wybiorą się do największego parku narodowego Włoch, Gran Paradiso.Połączenie tradycji winnych i sportów zimowych sprawia, że mówi się tutaj wręcz o... Enonarciarstwie!:)
Co do tradycji kulinarnych, to znajdziemy tu oprócz włoskich, także i szwajcarskie i francuskie wpływy. Z racji klimatu, je się trochę ciężej, bardziej sycąco i tłusto. W menu znajdziemy więc serowe fondue (bazujące na lokalnym krowim serze fontina z charakterystyczną pieczątką przedstawiającą Monte Bianco), wiele zup (m.in zupę kasztanową), żytni chleb, długo dojrzewające wędliny i wiele dań zapiekanych z serem. Pija się tu też oczywiście wiele wina, zwłaszcza białego. Amatorzy kofeiny mogą spróbować tutaj kawy przyrządzanej w lokalny sposób - z grappą i skórką cytrynową parzonej w specjalnych, drewnianych czajniczkach.
Na koniec moja ulubiona historia.
Stąd właśnie bowiem pochodzi kojarzony powszechnie z Alpami pies Bernardyn. Jego legenda pochodzi, jak wskazuje nazwa, od przełęczy Gran San Bernardo, stanowiącej od wieków ważny, acz wymagający szlak komunikacyjny między Włochami a Szwajcarią. W XI w. archidiakon Aosty, św. Bernard z Menthon, założył na przełęczy schronisko, które miało oferować utrudzonym podróżnym schronienie, nocleg i darmowy, ciepły posiłek (pieczone mięso i chleb!). Nie tak łatwo było jednak przygotować tyle pieczystego dla pielgrzymów - opracowano więc specjalny ruszt, który obracano dzięki kieratowi, do którego zaprzęgane były psy - duże i silne. Szybko okazało się, że sprawdzają się one doskonale także jako poszukiwacze zasypanych na szlaku podróżnych, a od nazwy przełęczy i założyciela schroniska zaczęto nazywać je bernardynami.
Co prawda prawdopodobnie nigdy nie biegały z małymi beczułkami z alkoholem przy szyi, trwale jednak wpisały się tradycje alpejskich służb ratowniczych. A schronisko, wciąż prowadzone przez mnichów, można zwiedzać do dziś. Niestety już nikt nie częstuje darmowym mięsem;) Za to jest tam schronisko i muzeum bernardynów!