Mówiąc o Alpach, nie można nie wspomnieć o ich najważniejszym symbolu - Mont Blanc. Najwyższa góra Alp, a i wg niektórych klasyfikacji także i Europy, zwana 'Dachem Europy'. Leży blisko trójstyku granic Francji, Włoch i Szwajcarii, a jego pięknie odcinający się na niebie kształt od wieków przyciągał tych, którzy żądni byli wrażeń.
Wysokość, 4810 m. robi wrażenie, a dodać trzeba, że góra ta wciąż najprawdopodobniej rośnie. Zdobyty oficjalnie pierwszy raz pod koniec XVIII wieku, dziś nie stanowi bardzo wielkiego wyzwania. Wciąż niestety jest miejscem wielu tragicznych wypadków - mimo stosunkowo umiarkowanej trudności jest to wciąż wysoka góra, a jej zdobycie wymaga solidnego przygotowania, ćwiczeń i doświadczenia, o czym zbyt wielu zapomina.
Jadąc tędy, bardziej skoncentrowani byliśmy na tunelu pod tą górą (swoją drogą, to niesamowite jechać nim i mieć świadomość tego, co nad nami!), wybitym między 1957 a 1965 r., co znacznie skróciło połączenie między miastami po różnych stronach Alp. Co prawda przejazd jest dość drogi, w zimie, gdy prawie wszystkie przełęcze w okolicy są zamknięte, jest to trasa kluczowa.
Sam szczyt już niejednokrotnie widziałam z oddali, tym razem pierwszy raz byłam tak blisko. Mieliśmy szczęście - światło, pora, zachmurzenie, mgły w dolinach i cudowny księżyc nam sprzyjały!