Wstaliśmy ultra wcześnie i ruszyliśmy sennymi uliczkami na dworzec.
Nie uwierzycie - nawet Bośnia ma lepsze pociągi niz Polska! Następną wyprawę robimy w poszukiwaniu kraju, gdzie pociągi są gorsze niż u nas. Jechaliśmy w przedziale z bardzo ciekawym Brazylijczykiem, który od miesiąca podróżuje po Europie, a do Sarajewa przyjechał, bo interesuje go pierwsza wojna światowa. Namawialiśmy go na wizytę w Krakowie:)
Granica bośniacko-chorwacka była całkiem blisko stacji kolejowej, na której wysiedliśmy.
Szybko ją przekroczyliśmy i zabraliśmy się za machanie (tak, żeby wszyscy stojący na przejściu doskonale nas widzieli, mieli czas się oswoić z nami i zacząć się litować nad marznącymi dzieciakami:)). Zabrało nas ósme auto, po czym okazało się, że nie zauważyliśmy, że stoimy na ziemi niczyjej i przed nami jeszcze jedno przejście!
Jechaliśmy autem z dwoma mężczyznami, z których jeden musiał chodzić o kulach, a drugi miał bardzo pokiereszowane oko i nie miał niektórych palców. W tych okolicach Chorwacji jeszcze bardzo czuć niedawną wojnę (o czym przekonaliśmy się rozmawiając z podwożącymi nas potem Chorwatami).
Niewielką trasę przez Chorwację zrobiliśmy na kilka razy - trochę od wioski do wioski. Co było najdziwniejsze, po doświadczeniach stopowych w Serbii i Bośni, gdzie było z tym tak sobie, Chorwacja okazała się autostopowym rajem! Było tam niemal tak dobrze jak w Turcji - wszyscy do nas machali, uśmiechali się, brali jak tylko mogli, prawie nie musieliśmy machać!
Tajemnica szybko się wyjaśniła. W Beli Manastyr podwoziła nas bardzo sympatyczna para mówiąca dobrze po angielsku. Od nich dowiedzieliśmy się, że w Chorwacji teraz w telewizji jest nowe reality show - słynny chorwacki aktor wybiera turystów i razem z nimi łapie stopa, a wszystko jest filmowane ukrytą kamerą. Dlatego właśnie wszyscy Chorwaci tak chętnie nas podwozili! Niesamowite:)