Geoblog.pl    marianka    Podróże    Za Kaukazem    Nad jezioro!
Zwiń mapę
2010
25
sie

Nad jezioro!

 
Armenia
Armenia, Sevan
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 499 km
 
Rano, gdy tylko sie obudzilismy, a nasi gospodarze to dostrzegli, zaczely sie przygotowania do sniadania. Chociaz czulismy sie pelni jeszcze po kolacji, nie moglismy nie sprobowac pysznego prazonego makaronu, ryzu z soczewica, rybki itd. Gdy rodzina Gochar namawia nas, zebysmy zostali jeszcze jeden dzien, nie mozemy uwierzyc, ze taka goscinnosc istnieje! Oczywiscie jednak decydujemy sie jechac nad Sewan (gdzie sa juz Pajaki), wiec nasz gospodarz podwozi nas (i nasze jedzenie na droge, ktore dostalismy od mamy Gochar) kawalek w strone glownej drogi. Jestesmy nimi oczarowani!

Wraz z Tomkiem i Rafalem lapiemy czadowego stopa, jeszcze na tej bocznej, polnej drodze - facet jest prawnikiem, nauczyl sie podstawowego angielskiego z interneetu i piosenek (!), a z lamanych rozmow z nim wnioskujemy, ze ma naprawde bardzo otwarty umysl i ciekawe poglady. Oczywiscie, jak to Ormianin jest niewiarygodnie goscinny - zaprasza nas po drodze na herbate, zatrzymuje sie w kosciolku sw. Tyrdata w Wajk, abysmy go sobie obejrzeli i kupuje nam tradycyjnie tam palone cieniutkie swieczki - kazdy z naszej trojki mial zapalic takie dwie w jakiejs intencji. Gdy rozstawalismy sie w Jeghnadzor (on jechal do Erewania, a my chcielismy odbic do Martuni), to on dziekowal nam za spotkanie. Nie wiem skad tacy ludzie sie biora na swiecie!

Droga Jeghnadzor - Martuni jest duzo mniej uczeszczana i duzo ciezej nam bylo zlapac stopa. Trzeba przyznac, ze ludzie, nawet gdy nie mogli nas wziac, zatrzymywali sie, albo machali albo pozdrawiali klaksonami. W koncu wzial nas facet pracujacy w monastyrze w Norawank, niestaty tylko to wioski znajdujacej sie w 2/5 drogi, gdzie mieszkal. Nastepnie spedzilismy z chlopakami we trojke 3,5 h pod orzechem na drodze w koszmarnym upale. Nie bylo szans nic zlapac. Chociaz raz zatrzymalo sie dosc podejrzane auto z kobieta, ktora miala regularny zarost (albo facetem, ktory mial rysy i biust kobiety), ktore koniecznie chcialo nas wziac (ale za pare godzin), a raz jakies dzieci samodzielnie prowadzace tira, ktore oferowaly nam przewiezienie za jakas kosmiczna sume.
Gdy bylismy juz lekko zaniepokojeni (a Basia z Pawlem od dawna czekali juz w Martuni na nas), w koncu zatrzymal sie wesoly busik. Siedzalo w nich 5ciu starszych panow, ktorzy jak sie okazali byli specjalistami od montazu anten. Byli bardzo zabawni, a co wiecej zaproponowali nam, ze zawioza nas az do Sewanu, a na wiesc, ze po drodze musimy zgarnac nasza dwojke przyjaciol nawet sie ucieszyli ('moze dla policji nas za mnogo, ale dla nas, nas za malo!').

Gdy wysadzili nas za Sewanem (chyba troche sie nie dogadalismy...:D), bylo juz calkiem ciemno. Wiedzielismy, ze gdzies w okolicy sa Pajaki i ze mamy wreszcie szanse sie spotkac, ale nie bylo sensu ich szukac. Weszlismy wiec w przyjemny lasek rosnacy nad brzegiem jeziora i rozbilismy namioty. Wieczor zakonczyl lawasz z miodem od rodziny Gochar:D
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (3)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
marianka
Marianka
zwiedziła 37.5% świata (75 państw)
Zasoby: 673 wpisy673 3883 komentarze3883 12828 zdjęć12828 25 plików multimedialnych25
 
Moje podróżewięcej
31.12.2021 - 01.01.2024
 
 
31.03.2016 - 26.07.2023