Geoblog.pl    marianka    Podróże    Za Kaukazem    Dwa dni w Erewaniu cd.
Zwiń mapę
2010
19
sie

Dwa dni w Erewaniu cd.

 
Armenia
Armenia, Yerevan
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 24 km
 
Skonczylam na restauracji iranskiej. Bylo to nie byle jakie miejsce, bo polecone nam przez naszego gospodarza, Ushera. Usher jest przekochany. Troche z niedowierzaniem go podziwiamy - nie dosc, ze horda obcych ludzi zwalila sie do jego malutkiego mieszkanka, zawalila mu rzeczami caly dom, takze musi on zalatwiac swoje sprawy biznesowe gdzies w korzytarzu, nie ma swojej strefy prywatnej, to jeszcze ciagle sie usmiecha, pomaga nam znalezc noclegi na dalszej trasie, a na pytanie czy moglibysmy zostawic u niego nasze rzeczy jeszcze na jeden dzien dluzej odpowiada, ze nie powinnismy nawet zadawac takich pytan, bo to przeciez jasne! Naprawde, jestesmy pod wrazeniem jego goscinnosci, o ile to jeszcze mozna nazwac zwykla goscinnoscia.
Wspomniana iranska knajpka miesci sie w centrum miasta i ma dosc niewielkie rozmiary. Bylismy chyba najwieksza odwiedzajaca ich grupa, bo widac bylo, ze brakuje im czasem sprzetu na tylu gosci i chyba mieli tam zakulisowe drobne spory z tego powodu:) Cala siodemka zgodnie zamowila Abgusht, potrawe, ktora polecil nam Usher. Kelner co prawda nieco sie zdziwil, ale zamowienie przyjal. Czulismy sie dosc dziwnie, gdy na stole zaczely sie pojawiac rozne dziwne rzeczy, od koszykow z dwoma rodzajami pieczywa, po miski i tluczki (a raczej mozdzierze) dla kazdego z nas. Widac bylo, ze kelnerow dosc bawi nasz przerazony wzrok.
W koncu zdobylismy sie na odwage, aby dopytac sie jak sie zabrac za te potrawe (w menu byla to: baranina, ziemniaki i fasola). Kelner powiedzial nam, ze wlasnie dlatego byl zdziwiony naszym zamowieniem, poniewaz dla niezaznajomionych, poczatki z abgushtem moga byc dosc ciezkie. I rzeczywiscie, okazalo sie, ze przygotowanie tego dania to caly rytual. Kazdy z nas musial z otrzymanej miseczki (w ktorej znajdowaly sie kawalki miesa, niekiedy z koscmi, ziemniaki i fasola) odlac cala 'wode', czyli wywar z tej mieszanki, do osobnej miski. To wcale nie bylo takie latwe!
Nastepnie do tej 'zupy' trzeba bylo drobno pokruszyc specjalny chleb, ktory byl podany jako rulon. To wymieszaniu, taka zupe sie zjadalo. Dopiero potem mozna bylo zajac sie reszta. Kazdy z nas chwycil tluczek i pracowicie zaczal ugniatac mieso, ziemniaki i fasole na jednolita papke. To ukonczeniu tej ciezkiej roboty moglismy ja zjesc z drugim rodzajem chleba (takim nalesnikowym). Do tego przegryzalismy kwasna smietana z pietruszka. Wszystko, byc moze wbrew opisowi, bylo bardzo dobre. Aczkolwiek to danie zdecydowanie dla fanow baraniny:)
Przy placeniu rachunku niestety okazalo sie, ze za wszystko placi sie jako za 'serwis', ktory jest wliczony do rachunku. Malo tego, potem od tego wsyztskiego naliczono nam jeszcze 15% napiwku, ktory obowiazkowo sie placi. Dziwne.
Bylismy juz dosc zmeczeni goracem, wiec postanowilismy sie zamelinowac gdzies w chlodzie na dobra kawe. Po dluzszych poszukiwaniach wybor padl na niepozornie wygladajaca kawiarnie bardzo blisko naszego domu. Dosc zdziwilismy sie, gdy w srodku okazala sie ona dosc sporym lokalem, a kelner wygladajacy na niezlego mafioza zaczal prowadzic nas gdzies w glab. W koncu okazalo sie, ze dostalismy najwiekszy stolik w klubie, a samo miejsce jest bardzo przyjemne. Nie mowiac juz o kawie z sheridanem, ktora potem pilismy!
Zastanawialismy sie, czy tu mozna pic alkohol na ulicy, nie widzielismy nikogo, kto by to robil, ale nie wiemy czy to kwestia innej kultury picia, czy zakazu. Do tego w ogole, ale to w ogole nie widac tu pijanych ludzi!
Gdy chcielismy juz wrocic do domu, okazalo sie, ze Usher wraz z kluczami sa we wczorajszej knajpce. Wybralismy sposrod siebie delegacje (Sabina, Pajak, ja i Rafal), ktora wsiadla do wolgi (bialej!) i odbyla najbardziej szalona jazde taksowka w zyciu! Kierowca (Misza), szczerzacy w usmiechu caly garnitur zlotych zebow okazal sie starym zolnierzem, ktory z armia objechal wszystkie mozliwe komunistyczne panstwa, na czele z Kuba. Do tego nasz przyjaciel Karol okazal sie byc najlepszym poliglota swiata i gdy gwarzyl sobie lamanym ruskim ('da, da', 'haraszo', 'zupelnie niet!'), niemieckim i angielskim z kierowca, umieralismy ze smiechu. Co gorsza kierowca tez umieral, co skutkowalo tym, ze co chwile albo prawie przejezdzal bezbronnego pieszego, albo zatrzymywal na srodku drogi i pekal ze smiechu. Szalenstwo!
Z waznych informacji - odnalazl sie zaginiony bagaz Rafala, bedzie za 2 dni w Erewaniu.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
marianka
Marianka
zwiedziła 37.5% świata (75 państw)
Zasoby: 673 wpisy673 3884 komentarze3884 12828 zdjęć12828 25 plików multimedialnych25
 
Moje podróżewięcej
31.12.2021 - 01.01.2024
 
 
31.03.2016 - 26.07.2023