Dzisiejszy dzien minal pod znakiem koszmarnie mocnego wiatru, ktory wial nam niestety w twarz.
Przed tym tripem nie docenialam sily tego zywiolu.
Wialo tak mocno, ze zwialo Rafala z calym rowerem i bagazami na barierke, przez co rozwalil sobie troche noge.
Piotrus sie zmienil. W zyciu nie widzielismy takiej zmainy u jednej osoby w przeciagu tak krotkiego czasu. Juz nas nie pogania, nie staje sie nerwowy na postojach, na ktorych nawet siada z nami, zamiast sie rozciagac i w ogole mu sie nie spieszy. Malo tego, sam proponuje postoj na batona i czekolade po sniadaniu.