Spalismy na plazy i gdy rano wstalismy, okazalo sie, ze jest na niej masa malzy. Piotr sie na nie zajawil i pozbieral, wiec mielismy potem sweitna przystawke do obiadu:) Na deser mielismy tez odkryta przez nas przekaske, ktorej nie moge zdradzic:)
Na sniadanie tez jedlismy ulepszona owsianke, bo z bananami i czekolada. Szczerze mowiac, musimy byc juz strasznie wyglodniali, bo zachwycamy sie absolutnie kazdym jedzeniem, ktore nie jest chlebem z dzemem i makaronem z tunczykiem:)
Obiad jedlismy w swietnym miejscu - na plazy lezala wyrzucona przez kogos calkiem dobra lawka, ktora podnieslismy do obiadu. Wygladalo to troche jak scena absurdalnego teatru.
W czasie obiadu Rafal nagle poczul, ze ma mokra stope. Okazalo sie, ze gdy bylismy pochlonieci jedzeniem, woda nagle przybrala i zaczal sie przyplyw, wiec musielismy przeprowadzic super szybka ewakuacje:)
Pogoda dalej siwetna, swieci slonce i z przyjemnoscia siedzi sie na kamienistej plazy.
Wieczorem w ramach unikania zmuly zrobilismy sobie ognisko i pieklismy grzanki z serem i zurawinka.
Komary powrocily.