Plan na dzis, to bylo dotarcie do Alty. Zmodyfikowalismy go nieco i postanowilismy spac pod Alta, a spedzic w niej troche czasu jutro.
Pogoda byla fatalna, czesto padalo albo kropilo i bylo zimno.
Spotkalismy (a raczej chlopaki) za to idola Piotrusia - polskiego kolarza, ktory jezdzi samotnie z bagazami i robi po 200 km dziennie. Caly dzien byli pod jego wrazeniem:)
Wieczorem rozbilismy sie pod Alta, mimo, ze bylo dosc wczesnie. I wtedy uswiadomilismy sobie jak blisko Tromso jestesmy (400 km) i jak strasznie duzo czasu mamy. Mi to bardzo odpowiadalo, natomiast chlopcy stracili poczucie celu i... zlapala ich zmula! Nie przejawialimy zadych checi do zycia, jedzenia, gier i zabaw. To bylo straszne.