Wiec, gdy obudzilismy sie w poniedzialek rano, mielismy na koncie dokladnie 2438,6 km w 22 dni (mimo wszystkich przestojow) i bylismy koszmarnie zmeczeni.
Powoli sie zebralismy i zaczelismy odwrot. Na szczescie duzo, duzo latwiej sie wracalo - bylo niewiele i niezbyt stromych podjazdow. Za to zjazdy byly niesamowite! Prulismy szybko serpentynami w dol, nie bylo jeszcze ruchu samochodowego zbytniego, a widoki byly niesamowite! Majestatyczne gory, wodospady, zagubione gdzies miedzy nimi jeziorka i wstajaca mgla. Czyste piekno!
Zjechalismy do Honningsvag i naszym pierwszym zajeciem bylo znalezienie naszych rzeczy schowanych przez uczynnych Szwajcarow. Wyslali nam wskazowki: 'kolo flag, tam gdzie patrzy pies, w oponach'. I rzeczywiscie, dokladnie tam lezal ukryty nasz skarb. Bylismy pod wrazeniem tego, jak czadowe miejsce wybrali!
Kolejna misja bylo oczywiscie naprawienie extra wheela. Wydawalo sie, ze jest on zrobiony ze stali, wiec mielismy nadzieje, ze przyspawanie tych dwoch kawalkow zalatwi sprawe. Na szczescie znajdowalismy sie w miescie portowym, wiec Piotrek po prostu poszedl z tym mocowaniem do jednego z dokow, gdzie znalazl milego czlowieka, ktory nie dosc, ze poweidzial mu gdzie mozna cos zespawac, to jeszcze go tam zawiozl. Tak wiec w portowej spawalni (gdzie wszyscy robotnicy mowili swietnie po angielsku:)) raz dwa mu to zespawali i nie chcieli za to kasy, co lepsze:)
Szczesliwi zjedlismy obiad (ktory byl mila odmiana, bo mielismy wielka mielone zamiast tunczyka:)) i znalezlismy sklep, ktorego glownym haslem jest 'not everything is expensive in Norway', co wprawilo nas w doskonaly nastroj.
Spotkalismy jeszcze szwajcarskiego kolarza, ktory podal Piotrkowi wyniki Tour de France, co jeszcze polepszylo jego samopoczucie:)
Pozostal nam wiec juz tylko powrot przez znienawidzony przeze mnie tunel podwodny.
Tym razem na szczescie poszlo nam lepiej (albo po prostu wiedzielismy co nas czeka:)), zreszta mielismy lepsza strone - 10% w dol i 9% do gory. Powrotnie nie wzieto od nas pieniedzy, co sprawilo, ze cala wycieczka na Nordkapp nie kosztowala nas ani grosza:) W dol jechalismy z predkoscia nawet 61 km/h!