Witam po dluzszej przerwie - ciezko nam dostac sie do neta:)
Otoz z rafalowym rowerem w poniedzalek udalo sie naprawic go do 17, wiec jeszcze tego samego dnia ruszylismy dalej. Wjechalismy jakies 80 km za kolo - jechalo sie swietnie.
Oczywiscie zrobilismy przystanek u sw. mikolaja przy przekraczaniu kola, ale w sumie nie zachwycilo nas to miejsce. W ogole sw. Mikolaj tam to niesamowity biznes! Mozna np. kupic prezent i zaplacic sw. Mikolajowi, zeby dal twojemu dziecku. Albo zaplacic za zrobienie z nim zdjecia, a potem jeszcze je kupic. W samym Rovaniemi np. serwis samochodowy nosi nazwe oficjalnego serwisu samochodowegho sw. Mikolaja. Smiesznie.
Za kolem jechalo sie sweitnie. Pogoda czadowa, wiatr w plecy no i najwazniejsze - renifery!
Gdy pierwszy wyszedl mi na droge zaczelam za nim biec, oczywiscie zrobilismy mase fot gdy wyszla jeszcze jego rodzina i w ogole bylismy gorsi od japonskich turystow. Renifery sa smieszne, prawie w ogole sie nie boja i maja ludzi gdzies.
Znalazlam poroze renifera, mam nadzieje, ze na lotnisku pozwola mi je przywiezc:)
A, jeszcze jedna rzecz. Smutno nam bylo, ze ciagle nie mamy polskiej flagi na trzecie kolo. Trcohe zalowalismy, ze w Rovaniemi nie kupilismy czerwonego materialu (bo mielismy jeden bialy podkoszulek, ktory mozna poswiecic w celach patriotycznych). No i tuz za kolem kolo drogi lezy sobie... niemiecka flaga! Troche glupio bezczescic cudza flage, ale lezala na poboczu taka nieuzywana i niechciana, wiec przynajmniej jej srodkowy pasek nam sie do czegos przyda...:D