Kolejny raz przekonuje sie, ze nie nalezy nic odkladac na pozniej.
Mielismy mape krajow baltyckich, ktora obejmowala spory kawal Finlandii, dlatego tez postanowilismy dopiero tam poszukac finskiej mapy drogowej (juz nie mowiac o tym, ze najlepsze mapy Finlandii na pewno sa tamze). Nie wzielismy pod uawge tego, ze w niedziele, jadac bocznymi drogami, moze byc z tym ciezko.
Tu dygresja: w Finlandii SA prawdziwe autostrady, co oznacza, ze nie mozemy jezdzic kazda droga, ktora nam odpowiada. Za to przy kazdej autostradzie biegnie alternatywna droga o standardzie naszej drogi ekspresowej, a takze bardzo czesto jeszcze swietna droga rowerowa! Jedynym mankamentem tego czadowego rozwiazania, ze stacje benzynowe, z ktorymi wiazalismy nasze nadzieje mapowe, przy tych drogach bocznych sa z reguly automatyczne i nie ma tam sklepow.
Nie zrazalismy sie jednak brakiem mapy, tylko ruszylismy w droge. Zeby skrocic opowiesc, powiem od razu, ze udalo nam sie kupic ja dopiero poznym wieczorem i okazalo sie, ze pojechalismy oczywiscie jednak troche zbyt na zachod:)
Z innych wrazen dotyczacych tego dnia:
- okropny upal (spotkani Finowie mowia, ze nie pamietaja kiedy ostatni raz w Finladnii tak dlugo utrzymywala sie taka pogoda)
- szok cenowy, zwlaszcza po taniej, nawet jak na polskie warunki, Estonii. Do tego fakt, ze dziennie schodzi nam min. 9 l wody, ktora tu jest koszmarnie droga, grozil, ze nasza wyprawa przestanie byc niskobudzetowa. Jednak przed bankructwem ochronilo nas to, ze w calym kraju mozna pic wode z kranu. Poniewaz zjechalismy z trasy autostradowej i napotykamy normalne stacje benzynowe, stalismy sie ich wodnymi pasozytami!
- widzielismy bloki z wielkiej plyty:)