Poranek spedzilismy jeszcze w Tallinie (wreszcie napilismy sie dobrej kawy, o czym marzylam od tygodnia!), po czym ruszylismy w strone portu, aby dostac sie na prom do Helsinek. Mielismy ogromne szczescie, ze udalo nam sie kupic bileety na ten sam dzien (i to z rowerami), bo po nas dwom kobietom nie udalo sie kupic nawet na dzien pozniej. Co prawda poplynelismy pozniej niz zakladalismy, ale za to pozostaly czas spedzilismy na obiedzie i poszukiwaniach sklepu rowerowego. Odprawa promowa zaczynala sie na 2 h przed wyplynieciem (czyli o 15:30), przezornie wiec postanowilismy stawic sie tam ok 16. I to byl blad. Okazalo sie bowiem, ze najpierw na prom 'laduja' auta osobowe, autobusy i campery, a dopychaja rowerami i motorami. Musielismy wiec czekac dobre pol godziny na sloncu zanim wpuszczono nas na poklad (a i tak mimo wszystko bylismy jednymi z pierwszych).
Rejs trwa 3.5 h. Swietnie sie bawilismy obserwujac tych wszystkich koszmarnie znudzonych ludzi, ktorzy prawie caly czas sie obzerali jakims jedzeniem. Na serio, jedli non stop:) Zwiedzilismy caly statek, nawet znizylismy sie do grania w jakies gry w sali zabaw dla dzieci (tzn. kto sie znizyl, to sie znizyl, mi sie bardzo podobalo i wcale nie chcialam stamtad wychodzic!), ale rzeczywiscie po 2,5 h mielismy dosc. Aha, zaobserwowalismy jedna z dosc zadziwiajacych rzeczy, ktora jak sie pozniej okazalo, dosc dobrze charakteryzuje Finlandie - otoz wszedzie, absolutnie wszedzie sa automaty do gry (takie jak u nas w jakis podrzednych barach, np. takie, ze trzeba wylosowac 3 takie same owocki w rzedzie). I masa ludzi na tym gra! Nie moglismy sie na dziwic - niby kazdy wie, ze ogolnie sie na tym przegrywa, bo inaczej nie oplacaloby sie robic tych automatow, ale jednak wszyscy sie ludza sie, ze do nich szczescie sie usmiechnie.
O 21 zacumowalismy w Helsinkach. Pierwotnie planowalismy gdzies tu spac, w niedziele pozwiedzac i wieczorem jechac dalej.
Jednak Helsinki, choc przyjemne raczej nie sa zbyt wciagajacyh miastem, wiec po przejazdzce po miescie i kawie postanowilismy ruszyc w dalsza droga (chociaz podobno moglismy nie wyjezdzac z miasta, tylko spac w parku - tak nam radzili mieszkancy, dla ktorych takie rozwiazanie bylo oczywiste:)).
Przejechalismy moze z 20 km za miasto i to byl chyba ostatni dzien, kiedy noca bylo jeszcze ciemno (chociaz i tak o 24 ich czasu jest tam dopiero szarawo).