Nie mogliśmy wyjechać z Bahrajnu nie zaliczywszy jego najwyższego punktu, góry
Jabal ad-Dukhan - co po arabsku znaczy dosłownie
„Góra Dymu”. Nazwa wzięła się podobno od lekkiej mgły, która często unosi się nad tym miejscem, nadając mu lekko tajemniczy wygląd (my akurat mgły nie uświadczyliśmy, więc nie mogę tego potwierdzić :)).
Zdobycie tej góry to i proste, i trudne zadanie. Proste, bo sama góra ma zaledwie około 134 metry n.p.m., a podejście nie sprawia żadnych technicznych trudności. Trudne, ponieważ w okolicach szczytu mieści się baza wojskowa Bahrajnu, a wspinanie się tam jest formalnie zabronione.
Wczytując się w relacje naszych poprzedników, wiedzieliśmy jednak, że szanse na wejście „po cichu” istnieją, więc postanowiliśmy spróbować. Zgodnie z rekomendacjami, zaparkowaliśmy na ustronnym parkingu po północnej stronie góry (o
tutaj). Pierwsi w trasę ruszyli Rafał z Różą, ale wrócili po paru minutach - Róża mocno spanikowała na widok drutu kolczastego na drodze.
Rafał ruszył więc sam, a po jego powrocie ja.
Trasa jest prosta, choć - jak to mówi Genek - trzeba iść na rympał. Najpierw skałkami mocno pod górę, aż dojdzie się do wygodnego wypłaszczenia. Tam człowiek jest widoczny jak na dłoni z górującej nad wszystkim bazy wojskowej. Tego dnia jednak nikt nie był nami zainteresowany. Nie wiem, czy to zasługa piątkowego poranka, czyli czasu modłów, czy też po prostu wojskowi przymykają oczy na przemykających górskich zapaleńców.
Wojskowy spokój raczej nie wynika z wiary w potęgę ich zapór z drutu kolczastego - które szybko napotykamy na drodze. Faktycznie przecinają całe wypłaszczenie, ale wystarczy przejść kawałek wzdłuż, by odkryć, że po prostu się kończą. Można je więc łatwo obejść.
Dalej znów na rympał - w kierunku już dobrze widocznego wierzchołka. Jest trochę stromiej, ale zdecydowanie nic trudnego. Po drodze można dostrzec wapienne skały, które są pozostałością po czasach, gdy cały Bahrajn był zatopiony w ciepłym morzu. Kilka fotek z wojskowym radarem w tle i gotowe. Najwyższy szczyt Bahrajnu zdobyty, hurra!
Z góry roztacza się szeroki widok na pustynny środek wyspy. Trudno tu mówić o spektakularnych panoramach, ale świadomość, że stoi się na
dachu Bahrajnu i to na lekkim nielegalu, daje sporą satysfakcję :) A jeśli wierzyć miejscowym legendom, to właśnie tu, w jaskiniach pod Jabal ad-Dukhan, miał mieszkać dżinn strzegący ukrytych pod piaskiem skarbów. My skarbów nie znaleźliśmy, ale trochę dreszczyka emocji zdecydowanie tak.