Gwajakil vel
Guayaquil to była krótka piłka. Największe miasto Ekwadoru, tradycyjnie liberalne (w kontrze do konseratywnego Quito) i wielkomiejskie, zrobiło na nas bardzo miłe wrażenie.
Mimo, że zaczęliśmy od nieprzyjemnego zgrzytu - przylecieliśmy tu z Galapagos wczesnym popołudniem, ale lotnisko opuściliśmy dopiero ciemnym wieczorem. Wszystko przez opisywane już przede mnie problemy z wypożyczeniem fotelika samochodowego dla niemowlaka. Kilka godzin nerwów nie przyniosło oczekiwanego rozwiązania - w trasę po Ekwadorze wyruszałam przypięta pasem z dzidziusiem w nosidle.
Na szczęście potem już w samym Gwajakil było nam lepiej.
Przede wszystkim miło było zakosztować wreszcie tropikalnych temperatur - było ciepło, wilgotno, chociaż wcale nie nazbyt upalnie. Po prostu idealnie. Wieczorny spacer po centrum był samą przyjemnością.
Gwajakil leży na ekwadorskim wybrzeżu, przy ujściu rzeki Guayas do Zatoki Guayaquil w Oceanie Spokojnym. Jest największym portem kraju i to stąd na szerokie wody wypływają eksportowane banany (te, które potem kupujemy w sklepach). Okolice miasta to tropikalna, niezwykle żyzna część Ekwadoru (nie mogliśmy nacieszyć oczu kolorowymi straganami z owocami przy okolicznych drogach). Niestety w większości jest to strefa malaryczna. Gwajakil jest jednym z nielicznych miejsc na wybrzeżu, gdzie nie ma zagrożenia tą chorobą, dlatego zdecydowaliśmy się spędzić tutaj jeden dzień. Natomiast większość gringo nieprzejmujących się malarią, ucieka z Guayaquil do miejscowości
Montañita słynącej z tropikalnych plaż, beach barów i imprez.
Nasz program zwiedzania był bardzo luźny.
Przede wszystkim wyruszyliśmy na dłuuuugi spacer po kolorowym
Malecón Simón Bolívar (lub
El Malecón 2000) nad brzegiem rzeki Guayas, podziwiając jego najważniejszy zabytek, XVIII-wieczną Wieżę Zegarową. Ten Malecon szczególnie przypadł nam do gustu, bo jest właściwie długim deptakiem-parkiem, oddzielonym od jezdni, pełnym roślin, kawiarni, a nawet placów zabaw. Na ławkach obok Ekwadorczyków wylegiwały się iguany. Wielbiciele tych gadów powinni zresztą koniecznie wybrać się do pobliskiego
Parque de las Iguana (albo
Parque Seminario), który zamieszkuje mnóstwo tych stworzeń, tak oswojonych z ludźmi, że ponoć dają się głaskać (przy tym parku znajduje się też gwajakilska Katedra Metropolitalna, ale zdecydowanie przegrywa popularnością z przyjaznymi iguanami).
A jeśli ktoś chciałby zobaczyć szerszą panoramę miasta, może się wspiąć na jeden z punktów widokowych osadzonych wzdłuż Maleconu. Albo przejść do bardzo kolorowej dzielnicy
Las Peñas na wzgórzu
Santa Ana, ze wspaniałym widokiem na miasto.
Nie byliśmy za to w polecanym
Parku Historycznym Guayaquil, gdzie odtworzono historyczną architekturę miasta. Wstęp darmowy, jak chyba do większości atrakcji w tym mieście.
Tym akcentem kończąc, polecamy Gwajakil na szybki, regeneracyjny pobyt w wielkim mieście podczas podróży po Ekwadorze!